, Jesli zostaniesz Courtney Cole 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Babska literatura jest łzawa,bo babki czasem muszą się wypłakać.A dupek jestdupkiem z jakiegoś powodu.Patrzy z determinacją i widzę, że ma ochotę rozebraćmnie na części i sprawdzić, czemu się jeżę.Pod jejspojrzeniem czuję się nagi.Ale całe szczęście właśnie wtej chwili przybywa jedzenie i prawie oddycham z ulgą.Madison, jej siostra, stawia przed nami talerze.Lasagne dla mnie, penne dla Mili.Pośrodku stołukoszyk z pieczywem. Myślę, że wszystko macie  mówi, patrząc na Milę,nie na mnie. Gdybyście mogli po jedzeniu odnieśćtalerze do kuchni, byłoby świetnie.Zaraz wszyscywychodzimy.Wszystko w porządku?Unosi brwi i wiem, że tak naprawdę pyta Milę, czy jestpewna, że chce ze mną zostać.Walczę z odruchem zmiażdżenia jej wzrokiem.Wczoraj to ona zostawiła swoją małą siostrzyczkę zpijanym draniem.Nie ja.Mila z uśmiechem kiwa głową. Wszystko dobrze.Do zobaczenia jutro.Madison kiwa głową i odchodzi, nawet na mnie niepatrząc.Zerkam na Milę. Twoja siostra jest zimną suką  zauważam uprzejmie.Ona odrzuca głowę do tyłu i się śmieje. Powiedz, co myślisz naprawdę!  chichocze znowu,a potem dodaje:  Ona się o mnie po prostu troszczy.Mam tylko ją i ona traktuje swoją rolę poważnie.Unoszę brwi. Wczoraj jakoś nie traktowała, jak cię zostawiłasamą z tym dupkiem Jaredem. Ma wyrzuty sumienia.Kiepsko znosi alkohol ipopełniła błąd.Kręcę głową, ale odpuszczam, bo bierzemy się zajedzenie. Bardzo dobre  stwierdzam. Nic dziwnego, że wsezonie turystycznym macie komplet.Uśmiecha się. Dziękuję.To było marzenie moich rodziców.Madison podtrzymuje je dla nich.Jemy w świetle świec, a milczenie jest zaskakująconiekłopotliwe.Jeszcze nigdy nie doświadczyłem ciszy,której nie chciałem natychmiast przerwać, żeby nie byłoniezręcznie.Z Milą nic się nie wydaje niezręcznie.Jestswobodna, więc i ja się odprężam.Po kolacji odnosimy talerze do kuchni.Mila odwracasię do mnie i kładzie mi szczupłą dłoń na piersi.Patrzęna nią zdziwiony. Jeszcze nie jestem gotowa na rozstanie  mówiłagodnie. Może chciałbyś się przejść po plaży?Kiwam głową.  Jasne.Tylko włóżmy kurtki.Pomagam jej się ubrać i wychodzę za nią na zewnątrz.Idziemy nad wodę.Mila bierze mnie za rękę i wydaje misię to bardzo intymne. Bawiłam się na tej plaży, jak byłam mała.Rozgląda się wokół, patrzy na zamarznięte trawy i szarąwodę. Ganiałyśmy z Maddy po tym kawałku piasku, arodzice pracowali.A gdzie ty się bawiłeś?Zastanawiam się nad tym, a przy okazji prowadzę jąwokół wyrzuconego przez wodę kawałka drewna. Nie pamiętam  przyznaję. Mam jakieś przebłyskiz domu dziadka.Myślę, że mama mnie tam co jakiś czaszabierała.I kojarzę jakieś święta.Ale nic poza tym.Znów patrzy na mnie ze współczuciem, ale niekomentuje.Coś czuję, że wie, że nie podobałoby mi sięto. Myślisz, że Bóg istnieje?  zmienia temat.Nie wiem,skąd wzięła ten pomysł. Co to za pytanie? Całkiem od czapy.Uśmiecham się i idziemy dalej.Czuję, jak mokrypiasek wnika w skórę moich eleganckich butów.%7łałuję,że nie włożyłem codziennych buciorów, alewyglądałyby zupełnie bez sensu do eleganckich spodni.Mila wzdycha. Nie wiem.Nie jest takie od czapy.Czasem się nadtym zastanawiam.Ty nie? Nie myślałam o tym nigdy,dopiero jak umarli rodzice.Teraz co jakiś czas wpadami to do głowy.Nic na to nie poradzę.Poruszaliśmy już dzisiaj takie poważne tematy, więc stwierdziłam, żezapytam.Staram się lepiej cię poznać.Uśmiecha się i ściska mnie za rękę, a mnie od razumięknie serce.Ona ma w sobie coś takiego, że mogłabyzapytać o wszystko, a ja bym odpowiedział. Nie wiem.Nie wiem, jak jest z Bogiem.Myślę, żegdzieś jest.Gdzieś tam.Pewnie na nas patrzy izastanawia się, dlaczego jesteśmy tacy pojebani.Alejeśli jest tutaj, to o mnie już dawno zapomniał. Czemu tak mówisz?  pyta cicho.Kręcę głową. Nie wiem.Czegoś mi brakuje.Nie mam jakiegośkawałka i nawet nie wiem, czy kiedykolwiek miałem.Jestem pewien, że Bóg się z takimi wybrakowańcami niezadaje.Czuję, że mam kluchę w gardle, dlaczego? Przełykamślinę i patrzę na piękną, delikatną dziewczynę, któraidzie ze mną.Każdy inni podwinąłby ogon i uciekł.Alenie ona.Stoi twardo na piasku i patrzy na mnie szerokootwartymi oczami.Podnosi rękę.Dotyka mojej piersi, a potem twarzy. Głupoty gadasz  mówi łagodnie. Ja cię widzęzupełnie inaczej niż ty siebie.Gdybyś patrzył moimioczami, wiedziałbyś, że niczego ci nie brakuje.Myślętylko, że używałeś narkotyków, żeby nie musiećodpowiadać na pytania dotyczące siebie, strachu alboniepewności.Nie wiem, dlaczego tak było.Ale jestempewna, że są sprawy, z którymi się nigdy nie zmierzyłeś ani o których nie myślałeś.I pewnie dlatego odczuwaszjakąś pustkę.Ale jeśli tylko odkryjesz, z czym sięmusisz uporać, znów poczujesz się kompletny.Niebędzie dziur ani pustki.Tak sobie myślę.Płonącymi oczami wpatruję się w tę niesamowicieprzenikliwą kobietę.Jest mnóstwo gówna, o którymnigdy nie chciało mi się myśleć: Więcej, bardzo wielurzeczy się wyparłem, żeby nie musieć tego robić.I możetak naprawdę to mi najbardziej zaszkodziło, a nie tegłupoty, które robiłem. Znasz mnie chyba lepiej, niż powinnaś  burczę.Uśmiecha się delikatnie. W ogóle cię nie znam.A już na pewno nie tak,jakbym chciała  zaprzecza i obejmuje mnie za szyję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl