, Jedza Orzeszkowa 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a jeżeli czegoś innego spodziewałaś się iod życia wymagałaś, to tylko dlatego, że byłaś głupia, głupia, głupia!" Obu rękami schwyciłasię za głowę. Jak ja mogłam choć na dzień jeden, choć na godzinę, choć na chwilę uwie-rzyć."Tu nagle zleciał znowu na jej głowę rój ciemnych, ciężkich, powszednich trosk.Dobrze tomówić: pomocnicę do pielęgnowania chorej, która by zarazem służącą była, przyjąć, ale zapłacić jej trzeba i dość drogo zapewne.Skądże ona na to wezmie, teraz mianowicie, kiedyrobota skąpo napływa i do lepszych czasów kilka jeszcze tygodni czekać trzeba? Zaczęła ob-liczać mały zapasik swój i myśleć, na jak długo wystarczyć on jej może.Przy nowych znacz-nych wydatkach chorobą sprawionych wystarczy na dni kilka.może na tydzień.A potemco? Na myśl o tej przyszłości uczuła zawrót głowy.Matkę ratować, leczyć, wygodami w tejchwili jej niezbędnymi otoczyć musi, koniecznie musi.Ze wszystkich sił starałaby się o tozawsze, w każdym wypadku, ale teraz, gdy ma ona w swoim chorym sercu taką straszną roz-pacz, tym bardziej.Ponieważ tak okrutnie przez matkę jest krzywdzoną, więc tym bardziej,tym usilniej, tym skrupulatniej.Ale jakim sposobem? Skąd wezmie tyle czasu, sił, zarob-ku?.W głowie jej mąciło się od tych pytań, na które, w tej chwili przynajmniej, nie znajdo-wała odpowiedzi żadnej.Z drzwi przepierzenia, za którym paliła się mała lampa i panowała cisza, bo chora podwpływem lekarstwa usnęła, wysunęła się Ambrożowa, cichutko, zwinnie przez mrok prze-mknąwszy, u stóp Jadwigi na ziemi przysiadła i z podniesioną ku niej malutką, w siwe włosyoprawioną twarzą zaszeptała: Panieneczko złocieńka! Męczenniczko ty moja biedna! Jak ty podołasz wszystkiemu?jak ty teraz na świecie żyć będziesz? Czy ja nie wiem, co to choroba, bieda i takie wydatki, naktóre nie wiadomo skąd wziąć, rozstąp się ziemio, a nie wiadomo! Wiem ja, oj, wiem towszystko.Przebywałam.nie raz.nie dwa i nie dziesięć razy łezkami swymi zlewałam imęża chorego, i potem dziatki.A tyż, panieneczko złocieńka, sama jedna tutaj jak palec.Nikt nie pomoże.Na wszystko tylko swoje dwie rączki masz.A jak nie podołasz? jak roboty71 zabraknie? jak zdrowie opuści? co będzie? Jezusie Nazareński, Najświętsza Panienko Róża-nostocka, co wtedy będzie? a?W niemym osłupieniu Jadwiga słów tych słuchała i nie odpowiadała nic, a u stóp jej sie-dząca kobiecina szeptała dalej: Mamunia, chwała Bogu, zasnęła troszkę, a ja przyszłam cościś panience powiedzieć.Ot,co ja powiem.O sługę przynajmniej nie łam sobie główki, męczenniczko ty moja biedna, japrzy was zostanę się.co tam! Suterenkę swoją komukolwiek odnajmę, a do was przeniosęsię i mamusię dopilnować pomogę, i do miasteczka zbiegam, i obiadek zgotuję.Pieniędzy zato wielkich nie żądam.Co tam będziesz mogła, panieneczko złocieńka, to mnie dasz, azresztą, jakkolwiek, jak będzie można, obejdę się.Co tam! Wszystko jedno, i teraz bieliznępiorąc w bogactwie nie żyję.Zjem, co będzie, prześpię się w kuchence, a na jaką tam spód-niczkę i na trzewiczki dzieci dadzą.to jedno, to drugie.bo wszystkie już siakie takie zaro-beczki mają.Dobrze?Za całą odpowiedz Jadwiga pochyliwszy się usta swe w siwych jej włosach i w lesiezmarszczek twarz jej okrywającym utopiła.Ona zaś zaszeptała znowu: Dopóki mamunia spać będzie, ja jeszcze panieneczce cościś powiem.Aż mnie korciło,aż mnie z ziemi podrywało, żeby pobiec i panience to powiedzieć.Ot co! Słyszę, braciszek,ten młodszy, bogato żeni się! Wszyscy na całym dziedzińcu mówią.kiedy po lodek biega-łam, a pózniej.po felczerkę, słyszałam, jak Paulina wszystkim rozpowiadała, że jeden w tur.aj, Bożeż mój, Boże, i wymawiać to słowo strach bierze!  ale drugi za to bogato, bogato żenisię w takim jakimś dalekim, dalekim mieście, że i nazwiska jego spamiętać nie można.Ale tadalekość nic nie szkodzi.listek, żeby nie wiedzieć jak daleko, dojdzie.Napisz ty, panienecz-ko złocieńka, do niego, żeby on przyjechał, mamusię i ciebie pocieszył i poratował.a jeżelinie przyjedzie, to niech choć pomoże.niech choć pieniążków przyśle.Wszak to rodzony.rodzonego braciszka poprosić można. Nigdy!  zawołała Jadwiga i jakby gorącym żelazem dotknięta, drgnęła, wyprostowałasię. Nigdy!  głośnie jeszcze powtórzyła  ani ja pociechy i przyjazni jego żądać, ani o po-moc do niego pisać nie będę nigdy! nigdy!W zaciśnięte pieści uderzyła, a potem szeroko rozwierając ręce i Ambrożowej je ukazując,z takim uniesieniem, że aż drżała od stóp do głowy, mówiła: Czyste! prawda, że czyste? Przypatrzże się, że czyściuteńkie! Te czarne znaki na palcachto od nakłucia igłą.a ta ciemna pręga tu, od sparzenia gorącym żelazkiem.a ta tu.od za-draśnięcia się nożyczkami.Innych plam na moich rękach nie ma i nie będzie.A jego pienią-dze, za które się sprzedaje, to taka straszna plama.Ty może tego nie rozumiesz, Ambrożo-wo, ale to są pieniądze wzięte za honor, za uczciwość, za to, co dla człowieka jest najświęt-sze.Ja ich nie chcę! ja ich nie dotknę się nigdy, nigdy! Jeżeli przyśle, odeślę! Choćby mniematka rozkazywała przyjąć, nie przyjmę, ale i ona tego żądać nie będzie.Dla mnie jest nie-sprawiedliwą, ale takie rzeczy przez całe życie rozumiała i ceniła.Ty, Ambrożowo, możetego nie rozumiesz, ale ja wolałabym umrzeć, niż takie pieniądze wziąć.Wstała z krzesła i znowu w ściśnięte ręce uderzyła. I nie umrę.i pokażę im wszystkim, że ani ich miłości, ani ich pieniędzy nie potrzebu-ję.Choćby mi przyszło dniami i nocami szyć, choćbym musiała po domach chodzić i jakRuchla o robotę żebrać.Lepsze to już niż takie pieniądze.Ty tego może nie rozumiesz, alewszystko lepsze niż takie pieniądze.Kiedy szycia nie wystarczy, co innego robić będę.dosprzątania mieszkań i mycia podłóg najmę się.do noszenia wody.a kiedy dostanę szycie,cała moja dusza będzie w rękach.nigdzie, nigdzie, tylko w rękach.wszystkie inne myśli iuczucia od siebie odpędzę, a będę szyć.szyć.szyć.jak najprędzej; jak najlepiej, jak naj-więcej, byle tylko móc matkę karmić i leczyć.A jeżeli omylę się.jeżeli nie podołam.je-żeli nie wystarczę.to.to cóż? Matkę do szpitala zawiozę, a sama utopię się.ale takich72 pieniędzy nie przyjmę.bo może ty, Ambrożowo, tego nie rozumiesz, ale śmierć nawet lep-sza od takich pieniędzy!Myliła się Jadwiga.W niezmiernej pokorze tej kobieciny, która u nóg jej siedziała, był ja-kiś punkcik, na którym mieściło się pojęcie albo poczucie honoru i inne może jakieś, choćbierne i nieme uczucie, bo  zrozumiała, tak dobrze zrozumiała, iż w oczach jej zjawił sięwyraz bardzo do zachwycenia podobny, a drobna, czarna ręka wzniosła się w górę, i z uro-czystością, której nikt by się po niej nie spodziewał, znak krzyża w powietrzu kreślić zaczęła. W imię Ojca, i Syna, i Ducha świętego, amen  szeptały wyschłe, gęstwiną zmarszczekotoczone usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl