, Jacq Christian Zamordowana Piramida 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był zobojętniały, oderwany od rzeczywistości.Odmowa Neferet zraniła go do głębi.Kani nie pracował już sam i miał w ogrodzie wiele urządzeń nawadniających z żurawiami.Na poletkach z warzywami wrzała wytężona praca, on sam zajmował się roślinami leczniczymi.Krępy, z coraz bardziej pomarszczoną skórą, kroczył powoli, dźwigając długie koromysło, z którego końców zwieszały się dwa ciężkie dzbany wody.Przywilejem podlewania swych ukochanych roślinek nie dzielił się z nikim.Pazer przedstawił mu Sutiego.Ogrodnik przyjrzał mu się badawczo.-To twój przyjaciel?-Możesz mówić przy nim.-Weterana nadal bardzo systematycznie szukałem.Stolarze, cieśle, nosiwody, pracze, rolnicy.nic nie uszło mojej uwagi.Jeden nikły trop: ten człowiek pracował jako kołodziej, zanim zniknął.-Nie taki nikły -zauważył Suti.-To znaczy, że żyje.-Miejmy nadzieję.-Czyżby i jego usunięto?-W każdym razie przepadł jak kamień w wodę.-Szukaj dalej -zadecydował Pazer.-Piąty weteran wciąż jest na tym świecie.Nic nie dorównywało słodkiemu czarowi tebańskich wieczorów, kiedy północny wiatr niósł ochłodę pod altany i pergole, gdzie pito piwo i podziwiano zachód słońca.Ustępowało zmęczenie ciała, do udręczonych dusz wracał spokój, a na purpurowym zachodzie rozsnuwała się piękność bogini milczenia.Po ciemniejącym niebie szybowały ibisy.-Jutro wracam do Memfisu, Neferet.-Do pracy?-Suti był świadkiem zdrady.Więcej wolę nie mówić ze względu na twoje bezpieczeństwo.-To niebezpieczeństwo wymaga aż takiego pośpiechu?-Sprawa dotyczy wojska.-Pomyśl o sobie, Pazerze.-Czyżbyś się o mnie niepokoiła?-Nie bądź zgryźliwy.Bardzo pragnę twojego szczęścia.-Tylko ty możesz mi je dać.-Jesteś taki niezłomny, taki.-Jedź ze mną.-Niemożliwe.We mnie płonie inny ogień niż w tobie.Pogódź się z tym, że jestem inna i że pośpiech nie leży w mojej naturze.-Wszystko jest takie proste.Kocham cię, a ty mnie nie kochasz.-Nie, wszystko nie jest takie proste.Ani dzień nie następuje raptownie po nocy, ani jedna pora roku po drugiej.-Czyżbyś dawała mi nadzieję?-Skłamałabym, przyrzekając ci cokolwiek.-Sama więc widzisz.-Ty jesteś taki gwałtowny, taki niecierpliwy w uczuciach.Nie możesz wymagać, żebym odpowiadała ci z tym samym żarem.-Nie próbuj się usprawiedliwiać.-Jak mam ci dać pewność, skoro sama jej nie mam?-Jeśli odjadę, nie zobaczymy się już nigdy.Pazer oddalił się powoli.Słowa nadziei, których się spodziewał, nie padły.Pod nieobecność Pazera Jarrot nie popełnił poważnych błędów, bo za nic nie musiał odpowiadać.W dzielnicy panował spokój, nie wydarzyło się żadne większe przestępstwo.Sędzia, wróciwszy, załatwił trochę co drobniejszych spraw, po czym udał się do naczelnika policji, który go wzywał.Mentemozis przyjął go bardzo uprzejmie, jeszcze szczerzej niż zwykle uśmiechnięty.-Kochany sędzio, rad cię widzę.Wyjeżdżałeś dokądś?-Musiałem.-W podległym ci okręgu panował całkowity spokój.Twoje wysiłki przynoszą owoce.Wszyscy wiedzą, że nie pobłażasz nikomu, kto narusza prawo.Bez urazy.wydajesz mi się zmęczony.-Nieważne.-Tak, ale.-W jakim celu mnie wezwałeś?-Delikatna sprawa i.przykra.Jeśli chodzi o ten podejrzany spichlerz, to trzymałem się ściśle twojego planu.Przypomnij sobie, powątpiewałem o jego skuteczności.Mówiąc między nami, nie pomyliłem się.-Zarządca uciekł?-Nie, nie.Nie mam mu nic do zarzucenia.Gdy wydarzył się ten incydent, nie było go na miejscu.-Jaki incydent?-W ciągu jednej nocy skradziono połowę zawartości spichlerza.-Żartujesz?-Niestety, nie.To smutna rzeczywistość.-Przecież pilnowali go twoi ludzie!-I tak, i nie.Nieopodal spichlerzy wywiązała się bójka, musieli interweniować.Któż by im z tego powodu robił zarzuty? Gdy wrócili na stanowisko, stwierdzili kradzież.Teraz.to zadziwiające, ale teraz stan spichlerza zgadza się z tym, co podał w sprawozdaniu zarządca.Silos jest opróżniony do połowy.-Winni?-Żadnego istotnego śladu.-Nie ma świadków?-W okolicy było pusto, a operację przeprowadzono sprawnie.Wykrycie złodziei nie pójdzie łatwo.-Domyślam się, że sprawę badają twoi najlepsi agenci.-Licz na mnie.-A mówiąc między nami, Mentemozisie, co o mnie sądzisz?-No.mam cię za sędziego, który zna swoje obowiązki.-Przyznajesz mi trochę inteligencji?-Kochany Pazerze, nie doceniasz się.-W takim razie wiesz, że nie wierzę ani trochę w historyjkę, którą mi opowiedziałeś.Dama Silkis, uległszy właśnie jednemu z często zdarzających się jej napadów lęku, korzystała ze starannej opieki pewnego specjalisty od zaburzeń psychicznych, tłumacza snów.Jego pomalowany na czarno gabinet tonął w mroku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl