, Henry Kuttner Szachowisko 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może o to właśnie chodzi, aby nie mógł jasno myśleć.Na powierzchnię wypłynęły na wpół sformułowane myśli.Musi udawać, że wierzy, iż te - ataki - mają charakter czysto subiektywny.Musi zachowywać się tak, aby utwier­dzić ich w przekonaniu, że ich zamiar się powiódł.Ale wiedział, że ta inwazja psychiczna jest obiektywna.Wiedział, że jest obiektem prześladowania.Inni nie do­strzegali rzeczy, które się z nim działy.Prześladowcy byli przebiegli.Postawili sobie za cel doprowadzić go do obłę­du - no dobrze, ale dlaczego? Bo znajdował się w posiada­niu cennych informacji? Bo sam był cennym, niezastąpio­nym człowiekiem?I ta teza prowadziła do jednego wniosku.Grozi mu para­noja na tle nękających go systematycznie urojeń prześla­dowczych.Cameron wstał ostrożnie.Przymrużył oczy.I znowu się to zdarzyło.I jak zwykle, niespodziewanie.Ze ściągniętą, szarą twarzą, powoli i lękliwie następując na stopnie, zszedł po schodach na dół.Na jego widok Nela wstrzymała oddech.- Bob, co ci jest?- Lecę do Dolnego Manhattanu - wycedził przez zmart­wiałe wargi.- Przyjmuje tam lekarz, którego chciałbym się poradzić.Fielding.Podeszła szybko do niego.Jej ramię otoczyło szyję męża.- Kochanie, o nic nie będę pytała.- Dziękuję ci, Nelu - powiedział Cameron.Pocałowałją.Potem wyszedł do helikoptera.Stawiając niepewne kroki przypomniał sobie bajkę o małej Syrence, która zamieniła rybi ogon na ludzkie nogi.Musiała za nie drogo zapłacić.Ale później chodziła jak na ostrych nożach, które pomimo że były wyimaginowane, nie zadawały wcale mniej bólu niż prawdziwe.Mrużąc za każdym stąpnięciem oczy Cameron szedł w kierunku hangaru helikoptera.- Ja nie piję - oświadczył matematyk - ale trzymam trochę brandy dla gości.A może woli pan Głupiego Jasia? Mam gdzieś trochę pastylek.Sam też ich nie zażywani, ale.- Nieważne - powiedział DuBrose.-Chcę tylko poroz­mawiać, panie Wood.- Położył sobie teczkę na kolanach i u-tkwił wzrok w gospodarza.Wood przysiadł niepewnie na pro­stym fotelu wypoczynkowym.Był to wysoki, chudy mężczyzna w staromodnych okularach niekontaktowych, z czupryną sta­rannie przyczesanych włosów mysiego koloru.Pokój był pe­dantycznie, drażniąco idealnie wysprzątany i stanowił dziwny kontrast z zagraconym, krzykliwym gniazdem Pastora.- Czy to zlecenie na rzecz wojny, panie DuBrose? Pra­cuję już w Dolnym Orleanie.- Tak, wiem.Zasięgałem informacji.Z pańskich danych wynika, że jest pan wybitnie zdolny.- No cóż.dziękuję - bąknął Wood.-Ja.dziękuję.- To będzie zadanie poufne.Jesteśmy tu sami?- Jestem kawalerem.Tak, jesteśmy sami.Domyślam się jednak, że jest pan z Psychometrii.To raczęj nie moja dzie­dzina.- Ciągniemy wiele srok za ogon.- Obserwując tego człowieka DuBrose przyłapał się na tym, że trudno mu uwierzyć, ilu stopniami naukowymi legitymuje się Wood i ile prac opublikował pod swoim nazwiskiem - wśród nich nowatorskie, wybitne teorie z zakresu czystej matematy­ki.- A więc do rzeczy.Interesuje się pan szachami bajko­wymi, prawda?Wood wlepił w niego wzrok.- Tak.Rzeczywiście, inte­resuję się.Ale.- Nie pytam bez powodu.Nie jestem szachistą.Czy może mi pan w ogólnym zarysie objaśnić, na czym polegają szachy bajkowe?- No cóż.naturalnie.Widzi pan, to tylko takie mojehobby.- DuBrose'owi wydało się, że Wood trochę się za­rumienił sięgając po stos szachownic i rozkładając je na sto­le.- Nie bardzo wiem, czego pan ode mnie oczekuje, panieDuBrose.- Chcę się dowiedzieć, co to takiego szachy bajkowe.Tak to można z grubsza określić.Zażenowanie Wooda rozproszyło się nieco.- Jest to po prostu odmiana zwykłych szachów.Gdzieś w 1930 roku gru­pa szachistów zainteresowała się oferowanymi przez nie możliwościami.W ich odczuciu szachy ortodoksyjne, ze swym ograniczonym zbiorem problemów, dawały zbyt mało swobody - posunięcia dokonywane na przemian przez dwóch graczy i tak dalej.Dlatego powstały bajkowe szachy.- No i.?- Oto zwyczajna plansza - osiem na osiem pól [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl