, Grisham John Wspólnik 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Minęła godzina.Wreszcie na pasie osiadł niewielki turbośmigłowy King Air z amerykańską re-jestracją i podkołował do budynku.Wysiedli dwaj piloci i zniknęli w sali odpraw,ale już po minucie zjawili się z powrotem na zewnątrz, podeszli do furgonetki,wsiedli i podjechali na pas startowy.Ostrożnie przenieśli Patricka z volkswagena do samolotu, gdzie czekał jużwojskowy lekarz, który natychmiast roztoczył nad nim opiekę.Piloci odstawilifurgonetkę na parking, zajęli miejsca w kabinie i parę minut pózniej turbośmigło-wiec wystartował.Kiedy wylądowali w Asunción w celu zatankowania paliwa, więzień zacząłstopniowo odzyskiwać przytomność.Był jeszcze zbyt słaby, żeby usiąść, toteżlekarz troskliwie napoił go zimną wodą i nakarmił krakersami.Po drodze musieli jeszcze tankować w La Paz oraz Limie.Dotarli w końcudo Bogoty, gdzie przesiedli się do odrzutowego leara, rozwijającego dwukrotniewiększą prędkość od turbośmigłowca.Wylądowali jeszcze tylko raz, na Arubieu wybrzeży wenezuelskich.Bez przeszkód pokonali ostatni odcinek trasy do bazymarynarki wojennej na przedmieściu San Juan, w Portoryko.Karetką pojechaliz lotniska do szpitala wojskowego.Tak oto, po czterech z górą latach, Patrick Lanigan znalazł się z powrotem naterytorium Stanów Zjednoczonych. Rozdział 5Kancelaria adwokacka, w której pracował przed swą pozorowaną śmiercią,rok po jego pogrzebie wystąpiła do sądu z wnioskiem o ogłoszenie bankruc-twa.Początkowo zgon jednego ze wspólników wywarł tylko taki skutek, że nafirmowym papierze kancelarii jego nazwisko, umieszczone w prawym górnymrogu pod nazwiskami pozostałych, wydrukowano w czarnej ramce oraz dodanodaty: Patrick Lanigan, 1954 1992.Wkrótce jednak zaczęły się rozchodzić róż-ne plotki i trzy miesiące pózniej chyba już wszyscy mieszkańcy wybrzeża ZatokiMeksykańskiej byli przekonani, że Lanigan ukradł pieniądze firmy i uciekł.Jegonazwisko błyskawicznie zniknęło z papierów kancelarii, a do sądów cywilnychpopłynęła lawina wniosków o zwrot należnych roszczeń.Czterej pozostali adwokaci trzymali się jeszcze razem, pragnąc jak najdłużejodsuwać widmo nieuchronnego bankructwa kancelarii.Ich nazwiska nieodmien-nie figurowały obok siebie na wszelkich dokumentach oraz czekach jeszcze wte-dy, gdy wszyscy mogli już tylko marzyć o dostatnim życiu.Od chwili zniknięciaPatricka występowali zaledwie parę razy jako obrońcy posiłkowi w sprawach nierokujących większych nadziei na wygraną.Ostatecznie podjęli decyzję o ogłosze-niu bankructwa.Każdy na swój sposób próbował się uwolnić od wspólników, alenic z tego nie wychodziło.Dwaj z nich byli alkoholikami, pili po całych dniachza zamkniętymi drzwiami swych gabinetów.Dwaj pozostali przeszli skutecznekuracje odwykowe, chociaż nadal pozostawali na krawędzi nałogu.On zaś skradł ich pieniądze, miliony dolarów.A te rozdysponowali na długoprzed wpłynięciem na konto kancelarii, jak to prawnicy mają w zwyczaju.Odno-wili starą kamienicę w centrum Biloxi, gdzie mieściła się firma, pobudowali sobienowe wille i domki letniskowe na Karaibach, pokupowali jachty.Wszak pieniądzebyły w drodze, dokumenty zatwierdzone, zapadły odpowiednie decyzje.Wszyscyczuli już zapach forsy, w myślach przeliczali banknoty, a tu w ostatniej chwili ichjakoby zmarły partner zwędził całą sumę.Nie żył przecież, pochowali go wspólnie jedenastego lutego 1992 roku.Zło-żyli wdowie kondolencje i postanowili umieścić nazwisko Lanigana w żałobnejramce.A on, sześć tygodni pózniej, jakimś cudem ogołocił ich do cna z pieniędzy.36 Obwiniali się za to nawzajem.Charles Bogan  najstarszy z nich, który rzą-dził żelazną ręką  uparł się, aby całą kwotę zdeponować na nowo otwartymkoncie w banku na Bahamach, co zresztą po krótkiej dyskusji zostało zaakcepto-wane przez pozostałych.Chodziło wszak o dziewięćdziesiąt milionów dolarów,z których trzecią część kancelaria miała zachować dla siebie.Nie sposób byłoukryć takiego bogactwa w pięćdziesięciotysięcznym Biloxi.Pracownicy lokalne-go banku z pewnością rozpuściliby plotki.A wszyscy czterej woleli zachowaćtajemnicę, chociaż po cichu czynili już przygotowania do znacznego podwyższe-nia swego standardu życiowego.Rozważali nawet możliwość kupna służbowego,sześciomiejscowego odrzutowca.Zatem czterdziestodziewięcioletni, zarazem najlepiej sytuowany Bogan mu-siał wziąć na siebie sporą część winy.To on również był odpowiedzialny za włą-czenie Patricka do zespołu dziewięć lat wcześniej.Więc także z tej przyczynymusiał wysłuchać wielu przykrych słów od kolegów.Doug Vitrano, najczęściej z nich występujący na salach sądowych, złożył póz-niej wniosek o przyjęcie Lanigana na piątego wspólnika firmy.Pozostali trzej sięzgodzili, nie biorąc w ogóle pod uwagę tego, że jako współwłaściciel kancela-rii Patrick zyskiwał dostęp do wszystkich dokumentów bez wyjątku.I tak otonarodziła się spółka Bogan, Rapley, Vitrano, Havarac i Lanigan, Kancelaria Ad-wokacka i Biuro Doradztwa Prawnego.W ogłoszeniach prasowych reklamowalisię jako  specjaliści od wypadków morskich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl