, Clifford Francis Trzecia strona medalu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wydawało mi się, że jeszcze trochę tej jazdy, a rozlecę się na kawałki, nie przesadzam.Po raz pierwszy widział ją dokładnie.Palili, popijali drugą kolejkę niewiele mówiąc.Jej podrapane ramiona były opalone i szczupłe, o gładkiej brązowej skórze.Kark także miał tę samą ciepłą brązowość od ciemnych włosów aż do spiczastego wycięcia koszuli.Blada była tylko jej twarz o wyraźnych kościach policzkowych, a oczy znowu wydawały się ogromne: świetliste i ze znużenia błyszczące gorączkowo.Obejrzawszy zranienie nad jego prawym uchem, powiedziała:- Powinieneś zalepić to plastrem.Ziewnął.- Jutro.- Ty także masz takie nastawienie?- Wszystko we mnie powtarza tylko: manana, manana.Od dawna już nie doświadczał tak wielkiego spokoju.Gładził twardy zarost na policzkach, zerkając czasem na dziewczynę.Nawet w chwilach milczenia zdawał się dowiadywać czegoś o niej.Dobra twarz, daleka od kanonów piękności, ale wrażliwa i miła, o szerokich ustach i o mocnych równych zębach.Raczej chyba dwadzieścia pięć.Koniak rozlewał błogie ciepło po całym ciele, a gwałtowne przeżycia, całe napięcie ostatnich czterech dni stawało się nierealne.Jakby czytając w jego myślach powiedziała nagle:- Czy ci się to wydaje możliwe?- Wcale.- Zupełnie jakby nic takiego się nie zdarzyło, prawda?- Właśnie.- Oparł brodę na poranionych dłoniach.- O czym myślałaś przez cały ten czas?- Chyba o wszystkim.- Ciemne oczy patrzyły spokojnie.- Absolutnie o wszystkim, podobno tonący tak widzą całe swoje życie.- Ale tonięcie nie trwa długo.Nie szesnaście godzin.- Przydusił papierosa na metalowej popielniczce.- Jesteś nadzwyczajna.Ja bym na pewno zwariował.- W końcu bym pewno zwariowała.- Teraz ona patrzyła na niego, prosto w oczy.- Powiedz mi coś, Tony.- No?- Po coś tam wchodził? Nikt inny tak nie zaryzykował.- Mówiłem ci.- O tych przyjaciołach?- To nie byli przyjaciele, tylko znajomi.- Ale byłeś zupełnie pewny, że nie żyją?- Wtedy, kiedy ciebie usłyszałem, już tak.Ale przedtem byłem tam w środku dosyć długo.Parę godzin.Szukałem wszędzie.Zdawało się, że to ją zadowoliło.- A więc mnie nie nienawidzisz?- Skąd ci to przyszło do głowy?- Bo chwilami tak na mnie patrzysz.- Niepewnie poruszyła rękami.- Już teraz mniej.Ale tam, kiedy tylko mnie znalazłeś i potem.I jeszcze raz na tej ciężarówce.Zupełnie jakbyś mnie o coś winił.Mam rację czy nie?- Nie masz.Nie powiedział nic więcej.Przeznaczenie, szczęście, pech, te rzeczy może winił, ale nie ją.Ona była trzecią stroną medalu.Cieszył się, że znowu ją spotkał, że nie ucieka już po to tylko, by uciekać.Wystarczy jedna zbędna odpowiedź, która pociągnie za sobą inne - dlatego trzymał język za zębami.W każdym razie kłamstwa nie wydawały mu się już tak kłamliwe.Może to, że mówiła mu po imieniu, tak jakoś rozwiało dręczące go poczucie winy i ciągłą nieufność.Ciepło pulsowało w nim, mimo przygniatającego znużenia, jednak nie łudził się.Jutro brutalnie przywróci go do rzeczywistości, rzuci nie wiadomo dokąd.Ale teraz, choćby na chwilę, niech nie wracają ponure myśli, dręczące samotnością.Nie mógł powiedzieć jej tego wszystkiego, ale już sam fakt, że byli razem, w jasnym, czystym miejscu, bez strachu, napełniał go taką wdzięcznością, jakiej nie doznawał jeszcze nigdy.Potem wyszli z baru, żegnani uprzejmie i wylewnie.Dotarli ulicą do pierwszego skrzyżowania, potem skręcili w boczną na lewo.Owiał ich ciepły, silny zapach morza.Latarnie w górze wydłużały i wykoślawiały ich cienie.Od kilku sklepów padały na chodnik skośne jasne plamy.A potem nagle wszystkie światła przygasły.Pascoe poczuł spazm strachu i w tym samym momencie dziewczyna przylgnęła do niego.Światła zamigotały jeszcze, raz i drugi, a on stał nieruchomo czekając, zbierając siły na to, co miało przyjść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl