,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nerwowe wzruszenie w naturze dotąd na pozór chłodnej i spokojnej oddziałało na paniąGrandet, która spojrzała na córkę z ową sympatyczną intuicją, jaką obdarzone są matki wobecprzedmiotu swojej czułości.Zrozumiała wszystko.Bo też w istocie życie słynnych węgier-skich sióstr39, spojonych ze sobą przez omyłkę przyrody, nie było bliższe niż życie Eugenii ijej matki, wciąż razem przy tym oknie i razem w kościele, i oddychających we śnie tym sa-mym powietrzem. Moje biedne dziecko! rzekła pani Grandet biorąc głowę Eugenii i tuląc ją do piersi.Na te słowa córka podniosła głowę, zwróciła na matkę pytające spojrzenie, zbadała jej ta-jemne myśli i rzekła: Po co go wysyłać do Indii? Jeżeli jest nieszczęśliwy, czyż nie powinien zostać tutaj, czyżnie jest naszym najbliższym krewnym? Tak, dziecko, to byłoby bardzo naturalne, ale ojciec ma swoje racje, musimy je uszano-wać.Matka i córka usiadły w milczeniu, jedna na swoim wysokim fotelu, druga na krzesełku;obie podjęły swoje robótki.Zdjęta wdzięcznością dla tej cudownej inteligencji serca, jakąokazała matka, Eugenia ucałowała jej rękę mówiąc: Jaka ty jesteś dobra, droga mamo.Te słowa rozpromieniły starą twarz matczyną, zwiędłą od długiej boleści. Podobał ci się? spytała Eugenia.Pani Grandet odpowiedziała jedynie uśmiechem; po czym, po chwili milczenia, rzekła pocichu: Czyżbyś go już kochała? To byłoby niedobrze. Niedobrze? odparła Eugenia. Czemu? Podoba się tobie, podoba się Nanon, czemużby mnie się nie miał podobać? Wiesz, mamo, nakryjmy stół do śniadania!Odłożyła robótkę, matka zrobiła to samo mówiąc: Oszalałaś!Ale zgodziła się usprawiedliwić szaleństwo córki dzieląc je.Eugenia zawołała Nanon. Co panienka jeszcze chce? Nanon, będziesz miała śmietankę na południe? A, na południe tak odparła służąca. Więc dobrze, daj mu kawy bardzo mocnej, słyszałam od pana des Grassins, że w Paryżurobią bardzo mocną kawę.Daj dużo kawy. A skąd wezmę? Kup.39%7ł y c i e s ł y n n y c h w ę g i e r s k i c h s i ó s t r dwie siostry syjamskie , urodzone w początku XVIIIw.na Węgrzech, były obwożone jako osobliwość po całej Europie i jeszcze za czasów Balzaka opisywane przezprzyrodników.35 A jeżeli pan mnie spotka? Jest na łąkach. Biegnę.Ale pan Fessard już mnie pytał, czy u nas są trzej królowie, kiedym zażądałaświecy.Całe miasto będzie wiedziało o naszych zbytkach. Jeśli ojciec spostrzeże coś rzekła pani Grandet byłby zdolny nas wybić. Więc dobrze, wybije nas, przyjmiemy jego ciosy na klęczkach.Za całą odpowiedz pani Grandet podniosła oczy do nieba.Nanon włożyła czepek i wyszła.Eugenia wydała bieliznę stołową, poszła przynieść trochę winogron, które dla zabawy wie-szała na sznurkach na strychu.Szła lekko przez korytarz, aby nie obudzić kuzyna; poddrzwiami nie mogła się wstrzymać, aby nie posłuchać oddechu, który wymykał się równo zjego ust. Nieszczęście czuwa, gdy on śpi powiadała sobie.Wzięła najzieleńsze liście wina, ułożyła grona tak smacznie, jak mógłby to uczynić starykucharz, i przyniosła je triumfalnie na stolik.Zgarnęła w kuchni gruszki policzone przez ojcai ułożyła je w kształt piramidy na liściach.Chodziła, wracała, biegała, skakała.Byłaby chciałazłupić cały dom, ale ojciec miał klucze od wszystkiego.Nanon wróciła z dwoma świeżymijajkami.Widząc jajka Eugenia miała ochotę rzucić się jej na szyję. Nasz dzierżawca z Lande miał je w koszyku, poprosiłam go i dał mi, żeby mi zrobićprzyjemność; poczciwina!Po dwóch godzinach starań, podczas których Eugenia porzuciła dwadzieścia razy robótkę,aby iść popatrzyć na kipiącą kawę, aby słuchać hałasu, jaki robił jej kuzyn wstając, zdołałaprzyrządzić śniadanie bardzo skromne, niekosztowne, ale straszliwie odbijające od zadawnio-nych domowych obyczajów.Drugie śniadanie jadło się stojąc: dla każdego kawałek chleba,trochę masła lub owoców i szklaneczka wina.Widząc stolik umieszczony koło ognia, fotelprzed nakryciem kuzyna, widząc dwa talerze z owocami, kieliszek na jajka, butelkę białegowina, chleb, cukier na spodku, Eugenia zadrżała na całym ciele na samą myśl o spojrzeniu,jakim zmierzyłby ją ojciec, gdyby wszedł w tej chwili.Toteż często spoglądała na zegar, abyobliczyć, czy kuzyn zdoła skończyć śniadanie przed powrotem starego. Bądz spokojna, Eugenio, jeżeli ojciec przyjdzie, wezmę wszystko na siebie rzekła paniGrandet.Eugenia nie mogła wstrzymać łez. Och, droga mamo wykrzyknęła nie dosyć cię kochałam!Karol, nakręciwszy się bez końca po pokoju, wszedł wreszcie, nucąc.Szczęściem, byładopiero jedenasta.Paryżanin! Wystroił się z taką kokieterią, jak gdyby się znajdował w pała-cu szlachetnej damy, która obecnie podróżowała po Szkocji.Wszedł z ową uprzejmą,uśmiechniętą miną, z którą młodym tak jest do twarzy i która sprawiła Eugenii smutną ra-dość.Przyjął z humorem rozsypanie się w gruzy swoich zamków na lodzie i powitał ciotkęwesoło: Czy dobrze droga ciocia spała? A ty, kuzynko? Doskonale; ale pan? rzekła pani Grandet [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|