, Edgar Rice Burroughs Ksiezniczka Marsa (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uspokoiwszy go nieco rozejrzałem się po pokoju, starając się w gęstniejącym mroku dojrzeć Dejah Thoris.Nikogo nie zauważyłem i zniecierpliwiony krzyknąłem jej imię.W odpowiedzi z kąta pomieszczenia dobiegł mnie jakiś pomruk, a gdy podszedłem bliżej zobaczyłem ją, owiniętą w futra i jedwabie, siedzącą na jakimś antycznym krześle.Stałem przez chwilą w milczeniu.Podniosła się w końcu i patrząc mi prosto w oczy, spytała:- Czego sobie życzy Dotar Sojat od Dejah Thoris, swego więźnia?- Naprawdę nie wiem, czym cię obraziłem, Dejah Thoris - powiedziałem.- Ciebie, którą chciałem bronić i której pragnąłem usługiwać.Jeżeli gardzisz moją opieką, będę zmuszony się z tym pogodzić, ale powinnaś chociaż pomóc mi w urzeczywistnieniu planu twojej ucieczki, jeśli jest ona w ogóle możliwa.Tym razem nie jest to moja prośbą, ale rozkaz.Gdy będziesz znowu bezpieczna na dworze twego ojca, zrobisz ze mną, co będziesz chciała, ale do tego dnia jestem twoim panem i musisz mi być posłuszna i pomagać.Patrzyła na mnie długo i poważnie i pomyślałem, że może nie będzie już dla mnie taka surowa.- Rozumiem doskonale twoje słowa odpowiedziała – ale nie rozumiem, ciebie, Dotar Sojacie.Jesteś przedziwną mieszaniną dziecka i mężczyzny, gbura i człowieka szlachetnego, Bardzo bym chciała móc czytać w twoim sercu.- Spójrz na swoje stopy, Dejah Thoris, znajdziesz tam moje serce.Leży przy nich tak jak leżało tej nocy w Korad i jak będzie leżeć zawsze.Bije tylko dla ciebie i jedynie śmierć może to zmienić uciszając je na wieczność.Zrobiła krok w moim kierunku i wyciągnęła ręce, jakby szukając czegoś po omacku.- Co masz na myśli, Johnie Carter? - szepnęła.- Co właściwie chcesz mi powiedzieć?- Przyrzekłem sobie, że ci tego nie powiem, a przynajmniej nie w czasie twojej niewoli u zielonych ludzi.W ciągu ostatnich dwudziestu dni, widząc jaki jest twój stosunek do mnie, myślałem, że nigdy nie będę mógł ci tego powiedzieć.Jestem twój, duszą i ciałem, chce ci służyć, walczyć dla ciebie i dla ciebie umrzeć.W zamian proszę tylko byś się powstrzymała od odpowiedzi na moje stówa aż do dnia, gdy znajdziesz się cała i bezpieczna wśród bliskich oraz byś mi przyrzekła, że – bez względu na to, jakie do mnie żywisz uczucia – nie będziesz się kierowała wdzięcznością.Ofiaruję ci moje usługi z pobudek egoistycznych, gdyż służenie ci jest dla mnie przyjemnością, największą z możliwych.- Uszanuje twoje życzenie, Johnie Carter, gdyż rozumiem dlaczego je wypowiedziałeś.Przyjmuje twoje usługi i równie chętnie podporządkuje się twym rozkazom.Odtąd twoje słowo będzie dla mnie prawem.Po raz drugi skrzywdziłam cię w myślach i po raz drugi proszę, abyś mi wybaczył.Dalszą rozmowę na tematy osobiste uniemożliwiło nadejście Soli.Była bardzo wzburzona, zniknęła gdzieś jej zwykła łagodność i opanowanie.- Ta wstrętna Sarkoja była u Tal Hajusa - krzyknęła - i z tego, co usłyszałam na placu wynika, że żadne z was nie może mieć nadziei na jego łaskę.- Co mówią? - spytała Dejah Thoris.- Że w czasie wielkich, dorocznych igrzysk, które rozpoczną się, gdy do Tharku zjadą się wszystkie, plemiona, zostaniecie rzuceni na pożarcie dzikim kalotom.- Solu - powiedziałem - jesteś Tharkijką, ale nienawidzisz zwyczajów swojej rasy i czujesz do nich odrazę nie mniejszą niż my.Czy chcesz uciec razem z nami? Jestem pewien, że Dejah Thoris może ci u siebie zapewnić dom i ochronę i że twoje życie wśród czerwonych ludzi nie będzie gorsze niż byłoby tutaj.- Tak - krzyknęła Dejah Thoris - chodź z nami! W Helium będzie ci lepiej niż tutaj i przyrzekam ci nie tylko opiekę, ale również przyjaźń i miłość, za którymi tak tęsknisz, a których ci odmawiają okrutne zwyczaje twojej rasy.Chodź z nami, tutaj czeka cię okropna śmierć, jeśli zaczną podejrzewać, że nam pomogłaś.Wiem, że nawet perspektywa takiej śmierci nie skłoniłaby cię do ucieczki, gdybyś nie chciała, ale my pragniemy, abyś z nami poszła, chcemy zaprowadzić cię do słonecznego i szczęśliwego kraju, miedzy ludzi, którzy wiedzą, co to miłość, sympatia, wdzięczność.Powierlz, że to zrobisz, powiedz, że pójdziesz z nami.- Wielka droga wodna, która prowadzi do Helium - mruknęła Solą na wpół do siebie - znajduje się - tylko pięćdziesiąt mil na południe stąd.Szybki thoat mógłby pokonać te odległość w trzy godziny.A potem jeszcze pięćset mil do Helium, większość przez słabo zaludnione tereny.Będą wiedzieli, w którą stronę uciekamy i będą nas ścigać.Przez pewien czas możemy się kryć wśród drzew, ale szansę na powodzenie ucieczki są bardzo niewielkie.Zdajecie sobie sprawę z tego, że pójdą za nami aż pod same wrota Helium, a jeśli nad dogonią, zabiją bez litości.- Czy nie ma żadnej innej drogi, którą moglibyśmy dotrzeć do Helium? - spytałem.- Dejah Thoris, czy mogłabyś mi naszkicować mapę terenów, przez które musimy przejechać?- Tak - odpowiedziała, wyjęła z włosów wielki diament i na marmurowej podłodze narysowała mapę Borsoomu, pierwszą jaką dane mi było widzieć.Przecinały ją we wszystkich kierunkach długie, proste linie.Niektóre z nich biegły równolegle, inne prowadziły ku dużym punktom.Te linie - powiedziała - to drogi wodne, punkty to miasta.Jeden z nich, położony na północny zachód od nas wskazała jako Helium [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl