,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wyobrażam sobie, że to niebezpieczna robota.Czy tak właśnie ginęli moi poprzednicy? Wykonując dla ciebie niebezpieczną robotę?- Niektórzy z nich.- Chciałbym mieć wspomnienia tych innych!- Nie mógłbyś ich mieć i wciąż być prawdziwy.- Chcę się jednak o nich czegoś dowiedzieć.- Dowiesz się.- Więc Atrydzi wciąż potrzebują ostrego noża?- Mamy zadania, które tylko Duncan Idaho potrafi wykonać.- Mówisz, że.my.- Idaho przełknął, spojrzał na drzwi, potem na twarz Leto, który przemówił doń tak, jak zrobiłby to Muad'Dib, wciąż jednak własnym głosem:- Kiedy ostatni raz wspólnie wspięliśmy się do siczy Tabr, miałeś wtedy gwarancję mojej lojalności, a ja twojej.Nic z tego naprawdę się nie zmieniło.- To był twój ojciec.- To byłem ja! - rozkazujący głos Paula Muad'Diba w połączeniu z wyglądem Leto zawsze był dla gholi wstrząsem.- Wy wszyscy.- wyszeptał Idaho - w tym jednym.ciele.- Przerwał.Leto nie odpowiedział.To była chwila decyzji.Idaho po chwili pozwolił sobie na ten "a-do-diabła-z-tym" uśmiech, z którego był tak dobrze znany.- Zatem powiadam Leto Pierwszemu i Paulowi, tym, którzy znali mnie najlepiej: wykorzystajcie mnie jak najlepiej, bo was kochałem.Leto zamknął oczy.Takie słowa zawsze budziły jego niepokój.Wiedział, że to właśnie na oddziaływanie miłości jest najbardziej podamy.Moneo, który tego słuchał, nadszedł z odsieczą.Wszedł i powiedział:- Panie, czy mam zabrać Duncana Idaho do strażniczek, którymi będzie dowodził?- Tak.-To jedno słowo było wszystkim, na co Leto mógł się zdobyć.Moneo wziął Idaho pod rękę i wyprowadził."Dobry Moneo - pomyślał Leto.- Tak dobry.Zna mnie świetnie, ale tracę nadzieję, że kiedykolwiek zrozumie."Znam zło moich przodków, ponieważ jestem tymi ludźmi.Równowaga jest w najwyższym stopniu delikatna.Wiem, ze tylko nieliczni z was, którzy czytacie te słowa, myśleliście kiedykolwiek o przodkach w ten sposób.Nie dotarło do was, ze wasi przodkowie to ci, którzy przeżyli, i że przeżycie samo w sobie wymaga czasem okrutnych decyzji, rodzaju rozmyślnej brutalności.Cywilizowana ludzkość pracuje bardzo ciężko nad tym, by ją stłumić.Jaką cenę zapłacicie za to stłumienie? Czy zaakceptujecie swoje własne wyginięcie?"Wykradzione dzienniki"Idaho próbował otrząsnąć się z nocnego koszmaru, ubierając się pierwszego ranka swojego dowodzenia Mówiącymi-do-Ryb.Dwukrotnie budził się w nocy i wychodził na balkon, by popatrzeć w gwiazdy, ze snem wciąż szalejącym w głowie.Kobiety.kobiety bez broni i w czarnych zbrojach.pędzące ku niemu z chrapliwym, bezmyślnym wrzaskiem.wymachujące rękami mokrymi od krwi.i gdy roiły się nad nim, ich rozdziawione usta ukazywały straszliwe kły!W tym momencie obudził się.Poranne światło niewiele pomagało w pozbyciu się przykrego wrażenia wywołanego koszmarem.Oddano mu do dyspozycji pokój w północnej wieży.Z balkonu rozciągał się widok na odległe urwisko, u którego podstawy widać było coś na kształt wsi pełnej lepianek.Idaho zapinał tunikę, wpatrując się w tę scenerię."Dlaczego Leto wybrał tylko kobiety do swojej armii?"Kilka ponętnych Mówiących-do-Ryb zaofiarowało się spędzić noc z nowym dowódcą, ale Idaho odrzucił ich propozycje.To nie było podobne do Atrydów - używać płci jako środka perswazji!Spojrzał na swój strój: czarny mundur ze złotym lamowaniem, czerwony jastrząb wyszyty na lewej piersi.Przynajmniej to było znajome.Brak wszelkich oznak stopnia."Znają twoją twarz" - powiedział Moneo."Moneo.dziwny mały człowiek."To stwierdzenie zastanowiło Idaho.Przypomniało mu się, że Moneo nie był niski."Bardzo opanowany, tak, ale nie niższy niż ja."Moneo wydawał się jednak być zagłębiony w sobie.skupiony.Idaho rozejrzał się po swoim pokoju - sybaryckim, z naciskiem położonym na komfort - miękkich poduszkach i akcesoriach ukrytych pod płytami brązowego, lakierowanego drewna.Łazienka była wystawną ekspozycją pastelowo niebieskich mozaik, prysznicem i wanną, w której mogło się kąpać jednocześnie co najmniej sześć osób.Całe mieszkanie zapraszało do pobłażania swoim słabościom.Było to pomieszczenie, które pozwalało zmysłom wyżywać się w zapamiętanych przyjemnościach.- Sprytne - szepnął Idaho.Po delikatnym pukaniu do drzwi rozległ się kobiecy głos:- Dowódco? Moneo jest tutaj.Idaho zwrócił swoją uwagę na skąpane w słońcu barwy dalekiego urwiska.- Dowódco! - Głos stał się odrobinę donośniejszy.- Niech wejdzie! - zawołał Idaho.Moneo wszedł, zamykając za sobą drzwi.Miał na sobie nieciekawe, kredowobiałe spodnie i tunikę - strój zmuszający do skupienia się na twarzy majordoma.Obrzucił wzrokiem pokój.- A wiec tu cię umieściły.Przeklęte kobiety! Podejrzewam, że myślą, iż są uprzejme, ale powinny wiedzieć lepiej.- Skąd wiesz, co lubię? - zapytał z naciskiem Idaho.Już zadając to pytanie, uświadomił sobie, że jest głupie."Nie jestem pierwszym Duncanem Idaho, którego widzi Moneo." Ten uśmiechnął się jedynie i wzruszył ramionami.- Nie zamierzałem cię obrazić, dowódco.Zatrzymasz zatem tę kwaterę?- Podoba mi się widok z balkonu.- Ale nie meble.- To było stwierdzenie.- Można je zmienić - powiedział Idaho.- Zajmę się tym.- Sądzę, że jesteś tu, by wyjaśnić mi zakres moich obowiązków.- Na tyle, na ile potrafię.Wiem, jak dziwne musi ci się to wszystko z początku wydawać.Ta cywilizacja jest dogłębnie odmienna od tej, którą znałeś.- Widzę to.Jak.Jak umarł mój poprzednik?Moneo wzruszył ramionami.Wydawało się, że to jego standardowy gest, ale nie było w nim nic ze skromności.- Nie był dość szybki, by uciec przed konsekwencjami decyzji, którą podjął - rzekł Moneo.- Sprecyzuj to.Moneo westchnął.Duncanowie zawsze tacy byli.Wymagający.- Zabił go bunt.Chcesz szczegółów?- Czy będą dla mnie użyteczne?- Nie.- Chcę być dzisiaj szczegółowo poinformowany o sprawie tego buntu, ale najpierw: dlaczego w armii Leto nie ma mężczyzn?- Leto ma ciebie.- Wiesz, co mam na myśli.- On ma osobistą teorię armii.Przy wielu okazjach rozmawiałem z nim o niej.Ale czy nie wolałbyś zjeść śniadania, zanim ci to wyjaśnię?- Nie możemy tego zrobić w tam samym czasie?Moneo odwrócił się ku drzwiom i wykrzyknął pojedyncze słowo:- Teraz!Skutek był natychmiastowy i dla Idaho fascynujący.W pokoju zaroiła się drużyna Mówiących-do-Ryb.Dwie z nich wyjęły zza panelu składany stolik i krzesła i rozstawiły je na balkonie.Inne nakryły stół dla dwóch osób.Jeszcze inne wniosły jedzenie - świeże owoce, gorące bułeczki i parujący napój, który pachniał nieco przyprawą i kofeiną.Wszystko to zostało zrobione szybko, w milczeniu i z precyzją, która świadczyła o długiej praktyce.Wyszły tak jak weszły, bez słowa.Idaho stwierdził, że siedzi za zastawionym stolikiem naprzeciw Monea w niecałą minutę po rozpoczęciu tego przedstawienia.- I tak co rano?- Jeżeli tylko sobie tego zażyczysz.Idaho spróbował napoju: kawa melanżowa.Rozpoznał owoce, miękkie kaladańskic melony zwane paradanami."Moje ulubione."- Znacie mnie tu całkiem nieźle - powiedział.Moneo uśmiechnął się.- Mamy trochę praktyki.A jeśli chodzi o twoje pytanie.- I osobliwą teorię Leto.- Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|