, duncan przeznaczenie miecza 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy radośnie śpiewali pieśń, która miała stać się nie tylko hymnem zjazdu w Casr, ale całego cechu: “Szermierze o poran­ku".Na czele paradował Nnanji Piąty.W ręce dzierżył obnażony miecz, zawodził najgłośniej i jednocześnie uśmiechał się szeroko.Księga czwarta:Jak szermierz przejął dowództwo1- Co teraz?Przez chwilę sądził, że słowa zostały wypowiedziane na głos.Przestraszony otworzył oczy i spojrzał bezmyślnie na gołe deski sufitu.Pytanie mógł zadać tylko on.Znajdował się w swojej kabinie na Szafirze.Rana na ramieniu pulsowała tępo pod bandażem.Był rozleniwiony po śnie.Jja zmyła z niego krew gorącą wodą, niewyobrażalny luksus na drewnianym statku.Zmęczenie ustąpiło, co oznaczało, że orga­nizm uzupełnił straconą krew.Wallie czuł się dobrze.Niebezpie­czeństwo minęło, zaczynała się praca.Nagie drewniane ściany, ciasna kajuta.ale czuł się jak w do­mu.Najchętniej mieszkałby na statku.Generał powinien przeby­wać z armią, lecz z niego nigdy nie będzie typowy dowódca.Przypuszczał, że Brota zgodziłaby się zostać przez jakiś czas w Casr, żeby nie tracić Thany.Nie spał długo.Do kabiny wpadało dzienne światło.Życie na Świecie było proste, żadnych telewizorów, klimatyzacji, central­nego ogrzewania, książek, czasopism.W kabinie znajdowała się tylko koja, mała skrzynia na parę ubrań, upchnięte w kącie łóżeczko Vixiniego, parę rzeczy osobistych.Najcenniejsza własność wpatrywała się w niego, nieruchoma jak posąg.Możliwe, że siedziała tu przez cały czas, kiedy spał.Z bezgraniczną cierpliwością niewolnicy czekała, aż właściciel się obudzi.Gładka brązowa skóra, dwie czarne przepaski, ciem­ne nieprzeniknione oczy, ciemne włosy o nareszcie przyzwoitej długości.Uśmiech mówił rzeczy, których nie można było wyra­zić słowami.- Co teraz? - zapytał.Jednym płynnym ruchem kobieta wstała ze swojego miejsca przy ścianie i wyciągnęła się obok niego.Położyła mu chłodną dłoń na twarzy i zajrzała w oczy, rozbawiona i szczęśliwa.- Jesteś głodny? Spragniony? Samotny? Uśmiechnął się i zapragnął ją dotknąć, ale leżała przytulona do jego zdrowego ramienia, więc zrezygnował z próby.- Nie, ukochana.Jestem teraz suzerenem.Mam armię, ponad tysiąc żołnierzy, którzy złożyli mi przysięgę posłuszeństwa i go­towi są za mnie zginąć.Co dalej?Jja wsunęła mu palce we włosy i wargami musnęła jego usta w krótkim pocałunku.Drugą ręką pogładziła mężczyznę po pier­si.Odsunęła się trochę i spojrzała mu w oczy wyczekująco.- Za chwilę - powiedział.- A co potem?- Suzeren nie powinien pytać niewolnicy o takie rzeczy.Odebrał armię Boariyiemu, żeby nie pozwolić mu na błędne decyzje, ale sam nie podjął żadnych.- Ja pytam.- Rób, co uważasz za słuszne.Wallie czuł jej ciepłą jedwabistą skórę.Doznanie było bardzo miłe.Nie mógł jednak zapomnieć o dręczących go sprawach.- Myśl o wojnie mnie przeraża, ukochana.Śmierć, rany, żało­ba, cierpienie, spalone miasta.Bogini chce, żeby przepędzić czarnoksiężników z powrotem w góry.Czy na tym polega moja misja? To Jej armia, Jej zjazd, Jej szermierze.Dała mi nad nimi przywództwo.Co mam robić?Jja znowu go pocałowała, tym razem żarliwiej.Jednocześnie pieściła ręką jego brzuch.Chusta zakrywająca piersi jakimś cu­dem sama opadła.- Powiedziałem “za chwilę"! Najpierw porozmawiajmy.Po­tem nie będę mógł jasno myśleć.Bogowie są okrutni, Jjo! Mały książę Arganari.Kilka tysięcy śmierci to dla nich drobiazg.Oni żyją wiecznie.Co z tego, że śmiertelnik umiera.Kobieta nachyliła się nad nim.Jej włosy zakryły mu twarz.Przewidując następny pocałunek, odwrócił głowę w bok i prze­mówił do ściany.- Dam sobie radę.jeśli zdołam zmusić szermierzy do posłuchu.- Rób, co uważasz za słuszne - powtórzyła Jja.- Ale bogowie mnie powstrzymają, jeśli moje działania będą nie po ich myśli.- Nie.Spojrzał na nią.- Jak to?- Naprawdę pytasz niewolnicę o zdanie?-Tak.Jesteś najrozsądniejszą osobą na Świecie, ukochana.Po­wiedz, co myślisz.Kobieta zmarszczyła brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl