, Jordan Robert Kamien Lzy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Obawiam się, że późna pora zastała nas w drodze, młody panie - powiedziała.- Dlatego też pozwoliłam sobie niepokoić cię pytaniem o drogę do najbliższej gospo­dy, jeżeli znasz takową.Uśmiechnął się w odpowiedzi i zaczął powstawać.Zdołał podnieść się tylko do przysiadu, kiedy usłyszał jak jeden z męż­czyzn mruczy coś, a w dłoni drugiego pojawiła się wyciągnięta spod pluszcza kusza, naciągnięta już, z nałożonym bełtem.- Zabij go, głupcze! - krzyknęła kobieta, a Mat tym­czasem rzucił w ogień trzymany w dłoni fajerwerk i skoczył w kierunku swej pałki.Rozległ się głośny huk, rozbłysło światło.- Aes Sedai! - zawołał mężczyzna.- Fajerwerki, głupcze! - odkrzyknęła kobieta.a on potoczył się po ziemi i wstał, trzymając w dło­niach pałkę i zobaczył bełt kuszy, sterczący z leżącej kłody, niemalże dokładnie w miejscu, gdzie przed chwilą siedział oraz padającego kusznika, z którego piersi sterczała rękojeść jednego ze sztyletów Thoma.Więcej nie zdążył dostrzec, bowiem dwóch mężczyzn skoczyło przez ogień w jego stronę, wyciągając miecze.Je­den z nich nagle zachwiał się na nogach, puścił miecz, wy­konał taki ruch jakby chciał pochwycić nóż, sterczący mu z pleców i padł, twarzą w dół.Ostatni żołnierz nie zobaczył upadku swego towarzysza, najwyraźniej oczekiwał, że bę­dzie jednym z dwójki atakujących, jego cios, skierowany w brzuch Mata, miał jedynie rozproszyć przeciwnika.Czu­jąc niemal pogardę, Mat jednym końcem pałki uderzył go w nadgarstek, a kiedy miecz wypadł tamtemu z ręki, drugim końcem trzasnął w czoło.Kiedy mężczyzna padał, jego oczy wywróciły się do góry, ukazując białka.Kątem oka Mat dostrzegł, jak kobieta idzie w jego stronę i, niczym ostrze noża, wyciągnął w jej kierunku wyprostowany palec.- Nosisz znakomite szaty jak na złodzieja, kobieto! Usiądź i poczekaj, aż zdecyduję, co z tobą zrobić, albo.Równie zaskoczona jak Mat, spojrzała na nóż, który na­gle utkwił w jej gardle, i wykwitł czerwonym kwiatem upływającej krwi.Zrobił pół kroku do przodu, by pochwycić padające ciało, zdawał sobie jednak sprawę, że na nic się to już nie zda.Jej długi płaszcz owinął się wokół ciała, odsłaniając jedynie twarz i rękojeść noża 'Thoma.- Żebyś sczezł - wymamrotał Mat.- Żebyś sczezł, Thomie Merrilin! Kobietę! Światłości, mogliśmy ją związać, a jutro, w Caemlyn przekazać w ręce Gwardzistów Królo­wej.Światłości, mogłem nawet puścić ją wolno.Bez tych trzech, nikogo już by nie obrabowała, a jedynemu z nich, który przeżył, zabierze wiele dni, zanim przestanie widzieć podwójnie i miesiące, nim weźmie w rękę miecz.Żebyś sczezł, Thom, nie było potrzeby jej zabijać!Bard pokuśtykał do miejsca, gdzie leżała kobieta i nogą rozsunął poły jej płaszcza.Z martwej dłoni wysunął się szty­let, szeroki jak kciuk Mata i długi na dwie dłonie.- Wolałbyś raczej poczekać, aż umieści to między twy­mi żebrami, chłopcze?Wyciągnął własny nóż, wycierając jego ostrze w płaszcz zabitej.Mat zdał sobie sprawę, że nuci: "Nosiła maskę, która skrywała jej twarz" i przyłapawszy się na tym, natychmiast przestał.Pochylił się i nakrył jej twarz kapturem płaszcza.- Powinniśmy ruszać - powiedział cicho.- Nie mam ochoty tłumaczyć wszystkiego, jeżeli nadarzy się akurat ja­kiś patrol Gwardii Królowej.- Biorąc pod uwagę rzeczy, jakie miała na sobie? ­zaoponował Thom.- Nie sądzę, byśmy mieli większe kło­poty! Musieli obrabować żonę kupca, albo jakiś powóz szla­chcianki.W jego głosie pojawiły się delikatniejsze tony.- Jeżeli mamy jechać, chłopcze, lepiej zacznij siodłać swego konia.Mat wzdrygnął się i odwrócił spojrzenie od ciała kobiety.- Tak, lepiej będzie jak się za to zabiorę, nieprawdaż?Nie spojrzał na nią ponownie.W stosunku do mężczyzn nie miewał takich skrupułów.Zawsze uważał, że mężczyzna, który postanowił obrabować i zabić, zasługiwał na to, co go spotykało, gdy jego zamiar kończył się niepowodzeniem.Nie zatrzymywał dłużej wzroku, ale też nie uciekał oczyma, gdy spojrzenie jego padło na któ­regoś ze zbójców.Dopiero po tym, jak osiodłał swego wałacha i przymocował rzeczy za siodłem, oraz nogą zasypał ogień, zorientował się, że patrzy na człowieka z kuszą.W jego rysach było coś znajomego, gdy gasnący ogień kładł cienie na twarzy."Szczęście - powiedział do siebie.- Jak zawsze, szczę­ście."- Kusznik był dobrym pływakiem, Thom - oznajmił, wspinając się na siodło.- Co za głupstwa teraz znowu wygadujesz? - Bard również zdążył już dosiąść konia i znacznie bardziej zajmo­wało go bezpieczne zamocowanie instrumentów przy siodle, niźli losy zabitych.- Skąd możesz wiedzieć, czy w ogóle umiał pływać?- W samym środku nocy dotarł do brzegu Erinin, ska­cząc z małej łódki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl