, Dean R. Koonz Tunel strachu (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właściwie jesteś jeszcze dzieckiem, ale musiałaś zadać się z jakimś smarkaczem, gzić się na tylnym siedzeniu samochodu jak jakaś tania kurwa.I być może teraz TO jest w tobie.i rośnie,O czym ty mówisz? - spytała Amy, podejrzewając, że matka do reszty straciła rozum.Nawet gdybym ci powiedziała, niczego by to nie zmieniło - stwierdziła mama.- Nie posłuchałabyś.Kto wie, może nawet ucieszyłabyś się z takiego dziecka.Powitałabyś jego narodziny z radością, tak jak ON to zrobił.Zawsze twierdziłam, że jest w tobie zło.Zawsze powtarzałam, że musisz trzymać je na wodzy.Ale ty nie chciałaś mnie słuchać i teraz ta mroczna istota, ta zła część ciebie znajduje się na wolności.Wypuściłaś zło, które masz w sobie i prędzej czy później, w ten czy inny sposób urodzisz dziecko; wydasz jednego z NICH na świat, niezależnie od tego, co ci powiem i jak żarliwie będę cię błagać, byś tego nie robiła.Ale nie stanie się to w tym domu.Nie pozwolę, aby to nastąpiło tutaj, osobiście tego dopilnuję.Pojedziemy do doktora Springlera i on usunie to z ciebie.Jeśli ten czyn JEST grzechem, na dodatek grzechem śmiertelnym, jego brzemię spadnie w całości na twoje, a nie moje barki.Zrozumiałaś? Amy pokiwała głową.Ty zupełnie się tym nie przejmujesz, prawda? - spytała złośliwie matka.- Jeden grzech więcej, jeden mniej nie robi ci różnicy, zgadza się? Bo przecież tak czy inaczej trafisz do piekła.Nie, mamo.Nie mów.Tak.To twoje przeznaczenie.Masz stać się jedną ze służebnic Szatana, jedną z jego oddanych niewolnic, nieprawdaż? Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.Widzę to doskonale.Wszystkie moje wysiłki poszły na marne.Nie możesz zostać zbawiona.Już nic nie jest w stanie cię uratować.Cóż więc znaczy dla ciebie jeden grzech więcej? Nic.To dla ciebie jak splunąć.Przyjmiesz go z uśmiechem na ustach.Mamo, nie mów do mnie w ten sposób.Będę mówiła do ciebie tak, jak na to zasługujesz.Dziewczyna zachowująca się tak jak ty nie może oczekiwać innego traktowania.Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?Proszę.Idź już - powiedziała mama.- Umyj się i doprowadź do porządku.Zadzwonię do doktora.Zaskoczona dziwnym i niespodziewanym rozwojem wypadków, zakłopotana przekonaniem matki, że dziecko urodzi się z wadami, zastanawiając się nad stanem zdrowia psychicznego mamy, Amy weszła na piętro.W łazience umyła twarz.Oczy miała zaczerwienione od płaczu.W sypialni wyjęła z szafy drugą spódniczkę i świeżą bluzkę.Zdjęła przepocone, pomięte rzeczy, które miała na sobie.Przez chwilę stała przed wielkim, prostokątnym lustrem i ubrana tylko w biustonosz i figi wpatrywała się w swój brzuch.Dlaczego mama jest tak głęboko przekonana, że moje dziecko urodzi się z wadami? - pytała Amy samą siebie, zakłopotana.Jakim cudem może być pewna czegoś takiego? Skąd miałaby wiedzieć? Czy dlatego, iż uważa, że jestem zła i zasługuję na coś takiego - zdeformowane, nienormalne dziecko, będące dla całego świata znakiem mojego oddania Szatanowi? To chore rozumowanie.Absurdalne, szalone i nieuczciwe.NIE JESTEM ZŁA.Popełniłam kilka błędów, przyznaję.Jak na swój wiek, popełniłam ich nawet sporo, ale przecież nie jestem zła, do cholery.Nie jestem ZŁA.A może jestem?Spojrzała na odbicie swoich oczu.JESTEM?Drżąc na całym ciele, ubrała się, aby pojechać do doktora Spanglera.7W niedzielą wesołe miasteczko koleją i autostradą dotarło do Clearfield iv Pensylwanii, a już w poniedziałek z iście wojskową precyzją rozłożono je na rozległych błoniach.Otwarcie miało nastąpić o szesnastej, a więc oczekiwano, że wszystkie punkty, od podrzędnego baru przekąskowego po najbardziej wymyślną karuzele, będą do tego czasu gotowe na przyjęcie klientów.Trzy stanowiska należące do Conrada Strakera, włącznie z Tunelem Strachu, były już ustawione i czekały na spragnionych wrażeń klientów od trzeciej po południu.Był ciepły, bezchmurny dzień.Wieczór będzie szalony.Lunaparkowcy określali to mianem „pieniężnej pogodny".Chociaż dla tego interesu zawsze najlepsze były piątki i soboty, klienci zjawiali się równie chętnie na początku tygodnia, oczywiście jeśli tylko wieczór był dostatecznie ciepły i pogodny.Przez godzinę, jaka została jeszcze do otwarcia bram wesołego miasteczka, Conrad zrobił to, co zawsze pierwszego popołudnia na nowym miejscu.Wyszedł z Tunelu Strachu i udał się do Gabinetu Osobliwości Yancy'ego Barneta.Klienci zawsze ciągnęli tam jak muchy do lepu.Jaskrawo pomalowany, ozdobiony rysunkami transparent rozciągnięty na wprost namiotu Yancy’ego zaopatrzony był w napis:OSOBLIWI LUDZIE Z CAŁEGO ŚWIATAYancy był równie obowiązkowy i sumienny jak Conrad, i pomijając fakt, że ludzkie dziwolągi miały przybyć tu ze swoich przyczep dopiero o czwartej, był przygotowany do przyjęcia gości na długo przed czasem.Było to godne podziwu, zwłaszcza gdy wiedziało się, że Yancy Barnet i kilkoro jego dziwolągów w niedzielną noc zawsze grywali w pokera, zaś rozgrywkę, trwającą do godzin porannych w poniedziałek, umilali sobie sączeniem dobrze schłodzonego piwa i szkockiej whisky, które w połączeniu stanowiły iście piorunującą mieszaninę.Namiot Yancy'ego było ogromny, podzielony wewnątrz na cztery pomieszczenia, z odgrodzonym linami chodnikiem prowadzącym dość krętą drogą do każdego z nich.W każdym z pomieszczeń znajdowało się podwyższenie z krzesłem.Na ścianach za krzesłami wisiały ogromne, bogato zdobione tablice wyjaśniające istotę cudu natury, na który aktualnie patrzyli zwiedzający.Z jednym wyjątkiem owe cudowne i niezwykłe osobliwości były żyjącymi, oddychającymi ludzkimi potworami, istotami o normalnych duszach i umysłach uwięzionych w zdeformowanych ciałach - najgrubsza kobieta świata, trzyoki człowiek aligator, mężczyzna o trzech rękach i trzech nosach, kobieta z brodą i - co naganiacz podkreślał kilkadziesiąt razy na godzinę - wiele, wiele innych, więcej niż umysł ludzki jest w stanie pojąć.Tylko jeden dziwoląg nie był żywą istotą.Miał miejsce w centrum namiotu, w połowie długości krętego chodnika, w najwęższej ze wszystkich sal.Stwór był zamknięty w ogromnym, specjalnie przygotowanym słoju z przezroczystego szkła, zanurzony w roztworze formaliny; słój stał na podwyższeniu, zaś istota znajdująca się wewnątrz, dzięki oświetleniu od góry i z tyłu, wywierała na oglądających ogromne wrażenie.Ten właśnie eksponat przyszedł odwiedzić Conrad Straker w owo poniedziałkowe popołudnie w Clearfield.Stanął, jak setki razy wcześniej, przed grubymi linami zabezpieczającymi i spojrzał ze smutkiem na swego nie żyjącego od dawna syna.Podobnie jak w innych salach, tak i tu za eksponatem wisiała tablica informacyjna.Litery były duże, łatwe do przeczytania.VICTOR„SZPETNY ANIOŁ"DZIECKO TO, NAZWANE PRZEZ SWEGO OJCA VICTOREM, URODZIŁO SIĘ W 1955 ROKU.JEGO RODZICE BYLI NORMALNI.STAN PSYCHICZNY DZIECKA NIE ODBIEGAŁ OD NORMY BYŁ SŁODKIM, CZARUJĄCYM, WESOŁYM NIEMOWLĘCIEM, WIECZNIE UŚMIECHNIĘTYM ANIOŁKIEM.W NOCY 15 SIERPNIA 1955 ROKU MATKA VICTORA, ELLEN, ZAMORDOWAŁA GO.WADY FIZYCZNE DZIECKA NAPAWAŁY JĄ ODRAZĄ.BYŁA PRZEKONANA, ŻE NIEMOWLĘ BYŁO ZŁYM MONSTRUM.NIE POTRAFIŁA DOSTRZEC DUCHOWEGO PIĘKNA, JAKIE TKWIŁO W JEGO WNĘTRZU.KTO NAPRAWDĘ BYŁ ZŁY?BEZBRONNE DZIECKO?A MOŻE MATKA, KT”REJ UFAŁ, KOBIETA, KT”RA GO ZAMORDOWAŁA?KTO BYŁ PRAWDZIWYM POTWOREM?TO BIEDNE, NIESZCZĘŚLIWE DZIECKO?A MOŻE MATKA, KT”RA ODM”WIŁA MU MIŁOŚCI?OSĄDŹCIE SAMI.Conrad napisał te słowa przed dwudziestu pięciu laty i dokładnie oddawały one stan jego ducha w owych dniach.Chciał powiedzieć całemu światu, że Ellen była zabójczynią, bezlitosną bestią, chciał, by wszyscy zobaczyli, co uczyniła i potępili ją za jej okrucieństwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl