, Dan Simmons Hyperion 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadawał tylko pytania, z których każde zaczynało się od “dlaczego”.Nie otrzymał odpowiedzi.Słońce Hebronu schowało się już za wzniesieniami, a skały jarzyły się delikatną poświatą, oddając nagromadzone w ciągu dnia ciepło.Sol usiadł na głazie i ukrył twarz w dłoniach.Sarai.Żyli pełnią życia, nawet wtedy kiedy padł na nich cień straszliwej choroby Racheli.Cóż za ironia losu, że gdy wreszcie, po tylu latach, udało mu się ją namówić, by trochę odpoczęła.Jęknął głośno.Pułapka polegała na ich całkowitym zaabsorbowaniu chorobą córki.Ani on, ani Sarai nie byli w stanie wyobrazić sobie przyszłości po jej.śmierci? Zniknięciu? Świat trwał tylko dzięki temu, że żyło ich dziecko, i nie było w nim miejsca już na żadne inne, nieprzewidziane wypadki.Sol był pewien, że jego żona - podobnie jak on - często myślała o samobójstwie; żadne z nich nie zdecydowało się jednak na takie rozwiązanie, gdyż wówczas partner - i dziecko - byliby zdani na łaskę losu.Dlatego właśnie Sol nigdy nie brał pod uwagę możliwości, że zostanie sam z Rachelą.Sarai!Dopiero teraz Sol uświadomił sobie, że gniewny dialog, jaki jego naród prowadził z Bogiem od tak wielu tysiącleci, wcale nie skończył się z chwilą śmierci Starej Ziemi i początkiem nowej diaspory, lecz trwa nadal.On, Rachela i Sarai stanowili jego część.Pozwolił ogarnąć się bólowi, który wreszcie przyniósł ze sobą agonię zrozumienia.Sol długo siedział na szczycie wzgórza i płakał w gęst­niejącej ciemności.Rano, kiedy słoneczne promienie wypełniły pokój Ra­cheli, był już przy łóżku córki.- Dzień dobry, tatusiu.- Dzień dobry, maleńka.- Gdzie jesteśmy, tatusiu?- Na wycieczce w bardzo ładnym miejscu.- A gdzie jest mamusia?- Poleciała do cioci Tethy.- Ale jutro wróci?- Tak - odparł Sol.- Ubieraj się, a ja przygotuję śniadanie.Kiedy Rachela wkroczyła w trzeci rok życia, Sol zaczął zasypywać monitami Kościół Chyżwara.Dostanie się na Hyperiona graniczyło wówczas z cudem, a Grobowce Czasu były w ogóle niedostępne.Od czasu do czasu dopuszczano tam jedynie wysyłane przez Kościół pielgrzymki.Rachela bardzo rozpaczała, kiedy dowiedziała się w dzień swoich urodzin, że mama akurat wtedy musiała wyjechać, poza osadę, lecz odwiedziny sporej grupy dzieci z kibucu wprawiły ją w nieco lepszy nastrój.Od ojca dostała wielką, ilustrowaną książkę z bajkami, którą Sarai kupiła w Nowej Jerozolimie wiele miesięcy wcześniej.Wieczorem Sol przeczytał Racheli kilka bajek, gdyż ona sama już od ponad siedmiu miesięcy nie była w stanie sklecić ani jednego słowa.Najbardziej podobała jej się opowieść o śpiącej królewnie; poprosiła ojca, żeby prze­czytał ją powtórnie.- Pokażę ją mamie, jak tylko wrócimy do domu - oświadczyła między dwoma ziewnięciami, kiedy Sol zgasił górne światło.- Dobranoc, córeczko - powiedział cicho od drzwi.- Tatusiu.- Słucham?- Siemanek.- Dowidzonek.Rachela zachichotała w poduszkę.Przez ostatnie dwa lata Sol czuł się tak, jakby był świadkiem starzenia się najbliższej mu osoby.Tyle tylko że to było gorsze.Tysiąc razy gorsze.Między ósmymi a drugimi urodzinami Rachela straciła wszystkie stałe zęby.Zastąpiły je mleczne, ale do osiemnas­tego miesiąca życia dziecka co najmniej połowa mleczaków schowała się w dziąsła.Gęste włosy, z których zawsze była taka dumna, stały się krótsze i znacznie rzadsze, twarz straciła znajome rysy, gdyż warstwa dziecięcej tkanki tłuszczowej wypełniła policzki, jednocześnie łagodząc zarys brody i kości po­liczkowych.Stopniowo słabła koordynacja ruchowa, co przejawiało się kłopotami w operowaniu widelcem albo pisakiem.W dniu, kiedy przestała chodzić, Sol położył ją wcześniej do łóżka, a sam poszedł do gabinetu, gdzie się dokumentnie upił.Najtrudniej było mu pogodzić się z pogłębiającą się błyskawicznie przepaścią językową [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl