, Brown Dan Kod Leonarda da Vinci (3) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ty też jesteś mała, a jesteś piękna.Nie jestem piękna – pomyślała Sophie.Nie mogła patrzeć na swoje rude włosy i piegi i nie mogła znieść myśli, że jest większa od chłopców w klasie.Spojrzała raz jeszcze na Mona Lizę i potrząsnęła głową.– Jest jeszcze gorsza niż w książkach.Jej twarz jest.brumeux.Dziadek znów ją skorygował, przechodząc na angielski, a Sophie poddała się, wiedząc, że nie będą mogli dalej rozmawiać, dopóki nie nauczy się, jak powiedzieć po angielsku, że twarz Mona Lizy jest zamglona.– Ten styl malowania nazywa się sfumato – powiedział.– Bardzo trudno tak malować.Leonardo da Vinci był w tym najlepszy.Ale Sophie obraz się nie podobał.– Wygląda, jakby coś wiedziała.Jak dzieciaki w szkole, kiedy mają jakąś tajemnicę.Dziadek zaśmiał się głośno.– Trochę dlatego jest taka sławna.Ludzie lubią się domyślać, dlaczego się uśmiecha.– A ty wiesz, dlaczego się uśmiecha?– Może.– Dziadek puścił do niej oko.– Kiedyś ci o tym opowiem.Sophie tupnęła nóżką.– Mówiłam ci, że nie lubię sekretów i tajemnic.– Księżniczko – uśmiechnął się.– Życie jest pełne sekretów.Nie można wszystkiego wiedzieć od razu.– Wracam na górę – oświadczyła Sophie zdecydowanie, stojąc wciąż na stopniu.– Do Mona Lizy? – Langdon skulił się w sobie.– Teraz?Sophie raz jeszcze rozważyła ryzyko.– Ja nie jestem podejrzana o morderstwo.Zaryzykuję.Muszę zrozumieć, co dziadek chciał mi powiedzieć.– A co z ambasadą?Sophie czuła się winna, że zrobiła z Langdona uciekiniera, a teraz chce go opuścić, ale wiedziała, że nie ma wyboru.Wskazała dłonią drzwi i prowadzące do nich metalowe schody.– Trzeba iść przez te drzwi, potem za podświetlonymi znakami do wyjścia.Dziadek kiedyś mnie tędy sprowadzał.Po znakach dojdzie się do wyjścia awaryjnego.Otwiera się tylko w jedną stronę – na zewnątrz.– Dała Langdonowi kluczyki do samochodu.– Mój samochód to czerwony smart car.Stoi na parkingu dla pracowników.Tuż za filarem.Wie pan, jak dojechać do ambasady?Langdon kiwnął głową, wpatrując się w kluczyki.– Proszę posłuchać – powiedziała Sophie teraz już cichszym i łagodniejszym głosem.– Sądzę, że dziadek mógł mi zostawić wiadomość gdzieś obok Mona Lizy, jakąś wskazówkę, kto go zabił.Albo dlaczego jestem w niebezpieczeństwie.Albo co się stało z moją rodziną.Muszę tam iść i sprawdzić.– Jeżeli chciał powiedzieć, dlaczego jest pani w niebezpieczeństwie, mógł przecież napisać to na podłodze, tam gdzie umarł.Po co te skomplikowane kalambury?– Myślę, że dziadek nie chciał, żeby ktokolwiek się dowiedział.Nawet policja.Bezsprzecznie, dziadek Sophie zrobił wszystko, co było w jego mocy, żeby tajna wiadomość dotarła wprost do niej.Zapisał ją za pomocą kodu, umieścił w niej tajne inicjały Sophie i kazał jej znaleźć Roberta Langdona.To było mądre posunięcie, zważywszy na to, że Amerykanin – specjalista od symboli – rozszyfrował jego kod.– Może brzmi to dziwnie – powiedziała Sophie – ale uważam, że dziadek chce, żebym dotarła do Mona Lizy, zanim ktokolwiek inny tam dotrze.– Ja też wracam.– Nie! Nie wiemy, jak długo Wielka Galeria będzie pusta.Pan musi uciekać.Langdon przez chwilę się wahał, jakby jego akademicka ciekawość walczyła o lepsze ze zdrowym rozsądkiem i pchała go z powrotem w łapy Fache’a.– Proszę iść.Teraz.– Sophie uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.– Zobaczymy się w ambasadzie, panie Langdon.Langdon wyglądał na rozczarowanego.– Dobrze, ale pod jednym warunkiem – odparł poważnie.Zatrzymała się w miejscu zdziwiona.– Co to za warunek?– Że przestaniesz do mnie mówić pan.Sophie zobaczyła ślad uśmiechu na jego twarzy i poczuła, że sama się też uśmiecha.– Powodzenia, Robercie.Kiedy Langdon zszedł na dół, w jego nozdrza uderzył wyraźny zapach pokostu lnianego i pyłu gipsowego.Tuż przed nim oświetlony znak SORTIE/EXIT i strzałka wskazywały drogę wyjścia w kierunku długiego korytarza.Langdon wszedł do holu.Po prawej stronie otwierały się pogrążone w półcieniach pracownie konserwatorskie, z których wyglądały na niego grupy rzeźb w różnych stadiach renowacji.Po lewej zobaczył kilka pracowni malarskich, które przypominały mu wnętrza sal uniwersyteckich, gdzie uczono grafiki i malarstwa – szeregi palet, obrazy, sztalugi, narzędzia do produkcji ram do obrazów – linia produkcyjna sztuk graficznych.Idąc wzdłuż korytarza, Langdon zastanawiał się, czy to sen i czy za chwilę obudzi się zdziwiony w swoim łóżku w Cambridge.Cały wieczór właściwie robił wrażenie dziwnego snu.Za chwilę wyjdę z Luwru na ulicę.jako uciekinier.Sprytny anagram i wiadomość od Sauničre’a wciąż kołatały mu się w głowie i Langdon zastanawiał się, co Sophie znajdzie przy Mona Lizie.Czy w ogóle coś znajdzie.Wydawała się taka pewna, że dziadek chciał, żeby podeszła do słynnego obrazu jeszcze raz.To była przekonująca interpretacja, ale Langdon nie mógł się pozbyć wrażenia, że wciąż go coś dręczy.Jakiś paradoks.PS.Znajdź Roberta Langdona.Sauničre napisał nazwisko Langdona na podłodze, polecając Sophie, by go odnalazła.Ale dlaczego? Czy tylko po to, żeby pomógł jej rozszyfrować anagram?To mało prawdopodobne.Sauničre nie miał żadnych podstaw przypuszczać, że Langdon był jakoś szczególnie biegły w anagramach.Przecież się nie znaliśmy.A co ważniejsze, Sophie powiedziała bez wahania, że to ona powinna była rozszyfrować ten anagram bez niczyjej pomocy.To Sophie zobaczyła ciąg Fibonacciego i niewątpliwie Sophie, gdyby dać jej trochę więcej czasu, rozszyfrowałaby wiadomość – bez pomocy Langdona.Sophie miała złamać i rozszyfrować anagram bez niczyjej pomocy.Langdon coraz mocniej utwierdzał się w swoim mniemaniu, ale ta konkluzja otwierała ogromną lukę w zrozumieniu logiki myślenia i działania Sauničre’a.Dlaczego ja? – zastanawiał się Langdon, idąc dalej korytarzem.Dlaczego ostatnim życzeniem Sauničre’a było, żeby jego wnuczka, z którą nie widział się tyle lat, znalazła właśnie mnie? Cóż jest takiego, co ja wiem, a Sauničre podejrzewał, że wiem?Langdon zatrzymał się nagle w pół kroku.Z rozszerzonymi oczami macał ręką w kieszeni i w końcu wyrwał z niej wydruk komputerowy.Wpatrywał się w ostatnią linię wiadomości Sauničre’a.PS.Znajdź Roberta Langdona.Zatrzymał wzrok na pierwszych dwóch literach.PS.W jednej chwili zadziwiająca mieszanka symbolów zaczęła nabierać sensu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl