, Clancy Tom Suma wszystkich strachow t.1 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z kim mam przyjemność, jeśli wolno zapytać? - usłyszał w odpowie­dzi.Siląca się na uprzejmość pani Fromm była po czterdziestce, miała zapadłe policzki i wyschniętą cerę, za dużo zmarszczek wokół bladoniebieskich oczu i wąskie, bezkrwiste wargi.Na człowieka, który stał na progu, spoglądała z ciekawością, może nawet z nadzieją.Bock nie miał pojęcia, skąd bierze się w niej takie nastawienie, lecz postanowił wyko­rzystać tę sposobność.- Jesteśmy starymi przyjaciółmi - odrzekł z uśmiechem, który miał wystarczyć za odpowiedź.- Czy mogę zrobić mężowi niespodziankę?Frau Fromm zawahała się przez moment.Zebrała się jednak w sobie i przywołała na pomoc dobre maniery.- Ależ proszę.Bock, oczekując Fromma w dużym pokoju, zdał sobie sprawę, że traf­nie ocenił nastawienie pani Fromm, choć wciąż zachodził w głowę, skąd się brało.Wnętrze przypomniało mu ich własne mieszkanie w Berlinie.Te same robione na specjalne zamówienie meble, które niegdyś odbijały się korzystnie na tle masowej tandety na użytek obywateli NRD, dziś wydawały się byle jakie.Wszystko przez tę jazdę mercedesem, pomyślał, lecz zreflektował się w ostatniej chwili.Wrażenie wywoływał po prostu kurz.Frau Fromm zaniedbywała się w obowiązkach wzorowej niemiec­kiej gospodyni.Nieomylny znak, że w domostwie trwa kryzys.- Słucham? - zapytał stając w drzwiach doktor Manfred Fromm.Na­gle jednak wytrzeszczył oczy, poznając, kim jest gość.- Nareszcie! Szmat czasu, co?- Zastanawiałem się, czy poznasz starego kumpla Hansa - zarechotał Bock i wyciągnął prawicę.- Rzeczywiście, Manfred, szmat czasu.- Tyle lat, popatrz, popatrz, Junge! Chodź do mojej gawry! - Ruszyli na górę, odprowadzani ciekawym wzrokiem pani Fromm.Na górze go­spodarz starannie zamknął drzwi i oświadczył:- To straszne, co stało się z twoją żoną.Moje wyrazy współczucia.- To już przeszłość.Jakże się miewasz?- Nic nie wiesz? “Zieloni” usiedli nam na karku.Mamy zamknąć wszystkie reaktory.Oficjalnie doktor Manfred Fromm pełnił funkcję zastępcy wicedyre­ktora elektrowni jądrowej Lubmin/Nord, zbudowanej dwadzieścia lat wcześniej.Radzieckie reaktory WWER typu 230, choć prymitywne, nie sprawiały kłopotu wyszkolonej niemieckiej obsłudze.Jak wszystkie ra­dzieckie reaktory z tamtego okresu, także i te, czynne jeszcze w Greifswaldzie, wytwarzały pluton i choć, jak to udowodnił Czarnobyl, nie były ani wydajne, ani szczególnie bezpieczne, miały tę zaletę, że oprócz ośmiuset szesnastu megawatów energii elektrycznej dostarczały mate­riału rozszczepialnego zdatnego do produkcji bomb atomowych.- “Zieloni” - rzekł w zamyśleniu Bock.- Więc to ich sprawka.Ruch “zielonych” był naturalnym wytworem niemieckiego ducha na­rodowego, który nakazywał z jednej stronny czcić wszystko, co żyje, z drugiej zaś dążyć do tego, by pozabijać, co się da.“Zieloni” stanowili początkowo skrajny (albo może jedyny konsekwentny) odłam ruchu ob­rońców środowiska, lecz ich walka przyczyniła się do upadku ustroju realnego socjalizmu.Wprawdzie nie udało się “zielonym” zapobiec rozmieszczeniu na Zachodzie pocisków atomowych średniego zasięgu, wy­eliminowanych dopiero po obu stronach w wyniku traktatu INF, lecz teraz skutecznie doprowadzali do rozpaczy polityków byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej.Pola do działania dostarczało ochroniarzom makabryczne zatrucie środowiska w całych Niemczech Wschodnich.Li­stę przeciwników ruchu otwierała energetyka atomowa, określana jako “koszmarnie niebezpieczna”.Bock przypomniał sobie także, iż “zieloni” nigdy nie chcieli się podporządkować innym siłom politycznym, przez co skazywali się na marginesową rolę i dawali się oszukiwać rządowi, któ­remu niegdyś tak skutecznie grali na nosie.Dawniej “zieloni” podnosili krzyk, że Krupp zatruwa Ren i Zagłębie Ruhry i demaskowali NATO, wmuszające Niemcom broń jądrową, podczas gdy dziś podbijali Wschód z zaciekłością jeszcze większą od zapału, z jakim Fryderyk Barbarossa łupił Ziemię Świętą.Fromm i Bock zetknęli się pięć lat wcześniej, kiedy Frakcja Armii Czerwonej wpadła na pomysł, by wysadzić w powietrze zachodnioniemiecki reaktor i potrzebowała wskazówek technicznych, jak najłatwiej tego dokonać.Choć nigdy nie ujawniono tego publicznie, plan udało się udaremnić dosłownie w ostatniej chwili.Rozgłos wokół sukcesów wy­wiadu, czyli BND, miałby dokładnie odwrotne skutki dla zachodnioniemieckiej energetyki atomowej.- Jeszcze tylko rok i zaczną rozbiórkę elektrowni.Już teraz chodzę do pracy ledwie na trzy dni w tygodniu.Przyjęli na moje miejsce “eksperta technicznego” z Zachodu, oczywiście.Łaskawie pozwala sobie jeszcze coś doradzić - opowiadał Fromm.- Nie powiesz mi, że to już wszystko, co, Manfred? - zagadnął Bock.Fromm był przecież także naczelnym inżynierem w ulubionym wojskowym zespole badawczym Ericha Honeckera.Choć łączyła ich przynależność do braterskiego obozu socjalistycznego, Niemcy z NRD i Rosjanie nie przepa­dali za sobą.Oba narody psuły sobie krew od tysiąca lat i o ile Niemcy spróbowali przynajmniej stworzyć jaki taki socjalizm, radziecka wersja tego systemu okazała się parodią.Nieufność sprawiła, że Ludowa Armia NRD nigdy nie była równorzędnym przeciwnikiem dla Bundeswehry.Ro­sjanie do ostatka bali się Niemców, nawet tych oswojonych, a potem bez najmniejszej przyczyny zezwolili na połączenie się obu państw.Erich Honecker zdawał sobie sprawę, że nieufność Moskwy może przynieść fatalne skutki strategiczne i dlatego nakazał, by zatrzymać w NRD część plutonu z reaktorów powielających w Greifswaldzie i innych miejscach.Manfred Fromm znał się więc na produkcji bomb atomowych równie dobrze, jak Amerykanie czy Rosjanie, choć nigdy nie było mu dane wyko­rzystać tej wiedzy w praktyce.Zapas plutonu, odkładany w najgłębszej tajemnicy przez dziesięć lat, w ostatniej chwili oddano w ręce Moskwy w geście marksistowskiego poddaństwa, licząc, że w ten sposób materiał nie trafi przynajmniej w ręce zachodnich współbraci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl