, Christie Agatha Wielka czworka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstał z kanapy i powiedział miłym, spokojnym głosem:— Pozwoli pan, że podyktuję mu słowa listu.Przez chwilę milczał, sprawdzając coś w leżących na stoliku notatkach.Potem zaczął dyktować:Drogi Poirot! Zdaje się, że jestem na tropie Wielkiej Czwórki Po południu przyszedł do mnie jakiś Chińczyk i opowiadając jakieś bzdury, zwabił mnie w to miejsce.Na szczęście przejrzałem go i uciekłem w ostatniej chwili.Udało mi się iść za nim niepostrzeżenie.Muszę powiedzieć, że poszło mi bardzo dobrze.Poprosiłem pewnego sprytnego młodzieńca, żeby dostarczył Ci ten list.Bądź tak dobry i daj mu półkoronówkę.Taką zapłatę uzgodniliśmy za bezpieczne doręczenie mojego listu.Obserwuję ten dom i nie chcę się stąd ruszać.Będę czekał do szóstej.Jeśli nie przyjdziesz, spróbuję się dostać do środka.Nie chcę przegapić tej szansy, a nie mam pewności, czy chłopak zastanie Cię w domu.Jeśli tak, przyjdź z nim jak najszybciej.Zakryj swoje wspaniale wąsy, bo nie chciałbym, żeby cię rozpoznano.Twój A.H.Każde słowo pogrążało mnie w coraz głębszej rozpaczy.Wszystko zostało sprytnie pomyślane.Dopiero teraz zrozumiałem, że przeciwnik zna wszystkie szczegóły naszego życia.List brzmiał tak, jakbym to ja go pisał.Wzmianka o Chińczyku, który przyszedł po południu i „zwabił mnie w to miejsce” sprawiła, że straciłem resztki nadziei.Dotąd liczyłem jeszcze, że Poirot będzie się miał na baczności z powodu zostawionego przeze mnie „znaku” w postaci czterech książek.Teraz pomyśli, że zastawiono na mnie pułapkę, ale udało mi się ją przejrzeć.Zrozumiałem, jak starannie dobrano czas.Poirot będzie musiał się spieszyć i bez namysłu pójdzie za niewinnie wyglądającym przewodnikiem.Będzie chciał zdążyć, zanim sam wejdę do domu.Poirot nigdy nie miał zaufania do mojego sprytu.Przeświadczony, że narażam się na niebezpieczeństwo, przyjdzie mi z pomocą.Nie miałem jednak wyboru.Napisałem to, co ml kazano.Mój prześladowca wziął list do ręki, przeczytał go, z zadowoleniem kiwnął głową i wręczył kartkę jednemu z milczących pomocników.Ten natychmiast zniknął za jedwabną zasłoną, za którą znajdowały się drzwi.Chudy Chińczyk usiadł na kanapie, z uśmiechem na ustach wziął do ręki formularz telegramu, napisał na nim coś i podał mi.Przeczytałem: Wypuścić białego ptaszka.Odetchnąłem z ulgą.— Teraz pan to wyśle? — spytałem.Mężczyzna uśmiechnął się, ale pokręcił głową.— Dopiero kiedy będziemy mieli pana Poirota.— Obiecał pan…— Jeśli ten podstęp się nie uda, biały ptak może nam się jeszcze przydać.W takim wypadku możemy nadal potrzebować pańskiej współpracy.Byłem tak zły, że aż pobladłem.— Wielki Boże! Jeśli…Chińczyk przerwał mi, machając szczupłą żółtą dłonią.— Niech pan się uspokoi.Spodziewam się, że teraz wszystko ułoży się po naszej myśli.Kiedy dostanę w swoje ręce pana Poirota, natychmiast spełnię przysięgę.— Jeśli mnie pan oszuka…— Złożyłem przysięgę na swoich czcigodnych przodków.Proszę się nie obawiać.Niech pan chwilę odpocznie.Moi słudzy zadbają, żeby pod moją nieobecność niczego panu nie zabrakło.Zostałem sam w luksusowym, podziemnym gniazdku.Nagle obok mnie stanęli chińscy służący.Jeden z nich przyniósł jedzenie i picie.Gestem dłoni kazałem mu odejść.Było mi niedobrze… bałem się.Po chwili wrócił mój prześladowca: wysoki, stateczny, ubrany w jedwabie.Osobiście dowodził całą operacją.Na jego rozkaz wciągnięto mnie do tunelu i zaprowadzono na parter domu, do którego wszedłem.Okiennice były pozamykane, ale przez szpary można było obserwować ulicę.Po drugiej stronie z trudem szedł jakiś obdarty staruszek.Zrozumiałem, że jest członkiem gangu, gdy w pewnej chwili dał stojącym w oknie jakiś znak.— Wszystko w porządku — powiedział jeden z Chińczyków.— Herkules Poirot zbliża się do zastawionej pułapki.Jest sam, jeśli nie liczyć towarzyszącego mu przewodnika.Teraz, kapitanie Hastings, musi pan odegrać swoją rolę.Jeśli Poirot pana nie zobaczy, nie wejdzie do domu.Kiedy zatrzyma się po drugiej stronie ulicy, musi pan wyjść i zawołać go, machając ręką.— Co? — zawołałem oburzony.— Puścimy pana samego.Niech pan nie zapomina, co pan ryzykuje, gdyby coś się nie udało.Jeśli Poirot domyśli się, że coś jest nie w porządku, i nie wejdzie do domu, pańska żona umrze w niewysłowionych męczarniach.Ach! Już jest!Z bijącym sercem, czując ogarniające mnie mdłości, wyjrzałem przez szparę.Natychmiast poznałem mojego przyjaciela, spacerującego po przeciwnej stronie ulicy.Kołnierz płaszcza miał podniesiony, a prawie całą twarz zasłonił wielkim żółtym szalikiem.Charakterystyczny sposób poruszania się i jajowaty kształt głowy świadczyły o tym, że to może być tylko Poirot.Mój przyjaciel pospieszył z pomocą, nie podejrzewając nic złego.Obok niego maszerował ulicznik o ponurej twarzy i w obdartym ubraniu.Poirot zatrzymał się po przeciwnej stronie ulicy.Chłopak mówił do niego, żywo gestykulując.Wyszedłem do przedpokoju.Na znak Chińczyka, jeden z pomocników otworzył drzwi.— Proszę nie zapominać, jaką cenę zapłaci pan za niepowodzenie tej akcji — szepnął cicho mój prześladowca.Stanąłem na schodach i kiwnąłem na Poirota.Ten szybko przeszedł przez ulicę.— Aha! Nic ci się nie stało, przyjacielu.Zacząłem się o ciebie martwić.Udało ci się wejść do środka? Czyżby dom był pusty?— Tak — szepnąłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl