, Chalker Jack Cerber 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty stary, anarchistyczny draniu!- Wszystko jest znów takie jasne i przejrzyste - powiedziała Dylan w drodze powrotnej.- Człowiek nie ma pojęcia, w jakim natężeniu widzi i słyszy organizmy Wardena dopóki - po raz pierwszy w życiu - nie zostanie pozbawiony z nimi kontaktu.To jakby być ślepcem i nagle przejrzeć.Tylko w części byłem zdolny to docenić.To prawda, iż ja sarn byłem świadom ich obecności i mogłem czuć je i słyszeć, kiedy się skoncentrowałem, ale stały się one dla mnie czymś, co po prostu tam było; czymś, o czym w ogóle nie myślałem.Nie zauważa się przecież szumu morza, ale gdyby ucichł, natychmiast dotarłoby to do naszej świadomości.- Musisz jednak teraz bardzo uważać - ostrzegła mnie.- Możesz się przebudzić któregoś ranka jako matka.Roześmiałem się i pocałowałem ją.- Nie przejmuj się tym.Jestem w stanie odzyskać swe ciało zawsze, kiedy zechcę.Rozmawialiśmy o wielu sprawach, a wśród nich o radykalnych pomysłach Dumonii.- Byłbyś skłonny to zrobić? - spytała.- Dla mnie?- Jeślibyś tego chciała i byłoby ci to potrzebne - zapewniałem ją.- O ile, naturalnie, uda nam się przeżyć kilka najbliższych dni.Przytuliła się do mnie.- W takim razie nie musimy tego robić.Wystarczy mi, że wiem, iż jesteś na to gotów, dla mnie, mój ty partnerze.- I wielbicielu - uzupełniłem, przyciskając ją mocno do siebie.Sklep Otaha nic się nie zmienił; on sam też zresztą nie.Nie widział mnie od dłuższego czasu i robił wrażenie zaskoczonego i zarazem uradowanego moim pojawieniem się, choć widok Dylan wyraźnie go nie ucieszył.Zebrał się w sobie i podszedł do nas.- Qwin! Co za wspaniała niespodzianka! A już uważałem cię za zmarłego!- No jasne - odpowiedziałem oschle i ruchem głowy wskazałem Dylan.- A to moja żona, Dylan Kohl.- Twoja żo.A niech mnie wszyscy diabli! I pomyśleć, że spotkaliście się po raz pierwszy właśnie tutaj.- Nie - powiedziała Dylan.- To był ktoś inny, tylko ciało jest to samo.Informacje te najwyraźniej go zaskoczyły, co wziąłem za dobry znak.Znaczyło to, iż Otah nie ma pojęcia o treści moich raportów, w przeciwnym bowiem razie wiedziałby o Dylan, Sandzie i całej reszcie.Nie podsłuchiwał więc.albo też nie miał takich możliwości.- Czym wam mogę służyć w ten uroczy dzień? - spytał sympatycznie, a ja dostrzegłem, iż za tą tłustą twarzą kryje się mózg, który usilnie pracuje nad tym, jak wydusić od nas jakiś materiał nadający się na treść raportu.- Możesz sobie darować, Otah - odparłem dość ostro.- Wiem o raportach.Wiem, że dostajesz swoją czarnorynkową elektronikę od Konfederacji w zamian za informacje o takich facetach jak ja.Roześmiał się nerwowo.- Ależ Qwin! To niedorzeczne!- Przeciwnie, to prawda.i ty o tym wiesz, ja o tym wiem i nawet Dylan wie o tym.Otah, ta sprawa cię przerosła, jest znacznie poważniejsza od kontrabandy.Muszę się z nimi skontaktować.I muszę to zrobić teraz, świadomie, i z zachowaniem pełnej wiedzy i pamięci z tej rozmowy.Rozumiesz?- Nie mam najmniejszego pojęcia, o czym mówisz.- Koniec z gierkami! - warknąłem.- Jeśli chcesz ten kanał łączności zachować dla siebie, to w porządku.Są jeszcze inne możliwości.Ale przyrzekam ci, że wylądujesz bardzo szybko na Momrath za stwarzanie mi trudności.Jestem w ścisłym kręgu współpracowników Waganta Laroo.Jedno słówko o twojej działalności przemytniczej i nie zorientujesz się nawet, co ci się przydarzyło.Zakrztusił się i z trudem przełknął ślinę.- Nie zrobiłbyś tego.- Bez wahania.A teraz skończ już z tą szkolną zabawą.Musimy żyć w przyjaźni; dzięki temu dostawałeś zresztą swoją dolę.Wykorzystałeś mnie, a to oznacza, że ja cię teraz mogę wykorzystać.albo odrzucić jak śmiecia.Co wolisz?Przełknął ponownie, pokręcił głową i westchnął.- Posłuchaj, Qwin, to nie była sprawa moich osobistych sympatii czy antypatii.Musisz mi uwierzyć.Zawsze cię lubiłem.To był po prostu.cóż, interes.- Nadajnik, Otah.Rusz się.A ja ci mogę jedynie przyrzec, że jeśli się postarasz i nie będziesz próbował żadnych sztuczek, to nikt się nie dowie.Nie mamy jednak zbyt wiele czasu.Jesteśmy śledzeni i musiałem polecić doktorowi, by usunął nam kilka drobnych urządzeń naprowadzających, które mieliśmy umieszczone pod skórą bez naszej wiedzy.A dzisiaj robimy prawdziwie wielkie zakupy i odwiedzamy wszystkie stare miejsca, do których twój sklep również należy.Jeśli jednak będziemy siedzieć lulaj zbył długo, to na pewno się zorientują, że coś jest nie tak.Rozejrzał się nerwowo.- Chodźcie na zaplecze - powiedział.W warsztacie panował jak zwykle bałagan.Ze stosu przeróżnych urządzeń wyciągnął jedno przypominające hełm i podłączył je do czegoś, co wyglądało jak konsola do testowania, i włączył zasilanie.- Wygląda jak skaner mózgu.z tych większych i bardziej precyzyjnych - zauważyła Dylan, a ja skinąłem głową.- Bo pewnie i jest czymś takim.Otah, bez używania żargonu powiedz mi jak to działa.Wzruszył ramionami.- Nie wiem.Transmisja przekazywana jest poprzez antenę na dachu, której używani do normalnej łączności.Przypuszczam, że jest kodowana, przechwytywana przez jakiś przekaźnik na Cerberze i przesyłana na satelitę, a stamtąd gdzieś dalej, ale nie mam pojęcia gdzie.Jedyne, co wiem, to, że ty przychodzisz do mojego sklepu, rozmawiamy, ja czekam, aż zostaniemy sami i mówię - powiedzmy, że właściwe słowa - po czym przechodzę z tobą na zaplecze i włączam to urządzenie.Ty wkładasz to na głowę i zapadasz na kilka minut w trans.Potem je zdejmujesz i wychodzisz, ja cię zauważam, rzucam jakąś uwagę, ty podchwytujesz temat, zupełnie jakbyś nie wychodził ani na moment.Pokiwałem głową.- W porządku.Wracaj do sklepu.Zawołam cię, kiedy mi będziesz potrzebny.Dylan może stać na straży.- To mi odpowiada - powiedział nerwowo i wyszedł.Obejrzałem dokładnie hełm.- To uproszczona wersja takich, jakie używają w Klinice Służb Bezpieczeństwa - powiedziałem.- Przypomina skaner, tyle że służy do przesyłania informacji.- Nie sądziłam, że to możliwe - powiedziała.- Nikt oprócz ciebie nie byłby w stanie z tego skorzystać.- Na to wygląda.Proszę, nie denerwuj się, kiedy zapadnę w trans.Nie interweniuj.Możesz pójść do sklepu, jeśli zechcesz.chciałbym uniknąć wszelkich przerw w łączności.Kiedy skończę, będziemy wiedzieli, jak się rzeczy mają.- Qwin, a kto jest po drugiej stronie?Westchnąłem.- Prawdopodobnie komputer.Typu quasi-organicznego.A na samym końcu.ja.I tak właśnie wygląda obecna sytuacja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl