, Christie Agatha Tajemniczy przeciwnik 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy za tamtymi drzwiami jest pańska sypialnia? No, to proszę.Uwaga! Wiluś idzie tuż za panem! Proszę włożyć płaszcz, ale ciepły.Doskonale.Widzę, że podbity futerkiem.Ho, ho! I kto to nosi takie rzeczy? Socjalista! A więc jesteśmy gotowi.Zejdziemy na dół i przejdziemy przez hol do mojego samochodu.I proszę nie zapominać, że kochany Wiluś tylko czatuje na okazję, aby zaszczekać przez moją kieszeń.Jedno słowo, jedno spojrzenie na któregoś z wygalowanych portierów, a nowa twarzyczka znajdzie się jeszcze dziś w kostnicy.Razem zeszli na dół i wyszli przed hotel.Rosjanin dygotał z wściekłości.Na schodach kręciło się paru pikolaków i bagażowych.Kramenin już otwierał usta, ale w ostatniej sekundzie stracił odwagę.Amerykanin sprawiał wrażenie człowieka, który nie blefuje.Kiedy wreszcie dobrnęli do samochodu, Julius odetchnął z ulgą.Minęli najniebezpieczniejszą strefę.Na szczęście strach skutecznie zahipnotyzował Kramenina.— Wsiadaj, bracie! — rozkazał Julius.I dostrzegając rzucane z ukosa spojrzenia swego więźnia, dodał: — Kierowca nic panu nie pomoże.To marynarz.Służył w Rosji na łodzi podwodnej, kiedy wybuchła rewolucja.Pańscy rewolucjoniści zamordowali jego brata.George!— Słucham, sir? — Szofer odwrócił się.— Ten dżentelmen to rosyjski bolszewik.Nie chcemy go zabić, ale może to okazać się konieczne.Rozumiesz?— Doskonale, sir.— Pojedziemy do Gatehouse w hrabstwie Kent.Znasz drogę?— Znam, sir.Około półtorej godziny jazdy.— Skróć do godziny.Bardzo się śpieszę.— Postaram się, sir!Samochód włączył się w ruch uliczny.Julius rozparł się wygodnie obok swojej ofiary, przez cały czas trzymając rękę w kieszeni.Nie przeszkadzało mu to zachowywać się bardzo towarzysko.— Któregoś dnia wypadło mi zabić człowieka w Arizonie… — zaczął rozmowę.Po godzinie biedny Kramenin był ledwie żywy.Po nieboszczyku w Arizonie przyszła kolej na bandziora z San Francisco, a następnie na krwawy epizod w Górach Skalistych.Opowieści Juliusa, nie zawsze zgodne z prawdą, były jednak bardzo obrazowe.Kierowca zwolnił, obwieszczając przez ramię, że właśnie wjeżdżają do Gatehouse.Julius polecił Rosjaninowi wskazywać drogę.Planował podjechać pod sam dom, gdzie Kramenin miał wysiąść i zażądać wydania mu obu młodych kobiet.Julius wyjaśnił bardzo szczegółowo, co przez ten cały czas będzie robił Wiluś, który absolutnie nie toleruje nieposłuszeństwa i niepowodzeń.Kramenin był już tak zdruzgotany wszystkim, co go spotkało, że więcej się nie opierał.Ostatecznie dobiła go szybkość jazdy — na każdym zakręcie żegnał się z życiem.Samochód skręcił w podjazd i po chwili zatrzymał się przed wejściem.Kierowca odwrócił głowę, czekając na polecenie.— Najpierw zawróć, George, następnie zadzwoń i siadaj z powrotem za kierownicą.Silnika nie gaś.Trzymaj nogę na sprzęgle i bądź gotów wyrywać stąd, ile sił, kiedy dam ci znak.— Tak jest, sir.Frontowe drzwi otworzył lokaj.Kramenin poczuł na żebrach lufę rewolweru.— Jazda! — syknął Julius.— I bardzo uważnie, braciszku! Rosjanin skinął na lokaja.Wargi mu zbielały, głos się załamywał.— To ja… Kramenin.Sprowadź na dół dziewczynę! Natychmiast! Nie ma czasu do stracenia!Whittington, patrząc ze zdziwieniem, zapytał:— Pan?! Co się stało? Przecież plany…Kramenin przerwał mu, wypowiadając słowa, które niepotrzebnie wywołały panikę:— Jesteśmy zdradzeni! Plany trzeba porzucić.Musimy ocalić własną skórę.Dziewczyna! Natychmiast! To nasza jedyna szansa!Whittington przez chwilę wahał się.— Ma pan polecenie… od niego?— Oczywiście! Skąd bym inaczej tu się wziął? Pośpieszcie się! Nie ma czasu do stracenia! I niech ta druga idiotka również tu zejdzie!Whittington zawrócił i wbiegł do domu.Julius czekał w straszliwym napięciu.Po kilku minutach wyszły z domu dwie postacie okutane w peleryny.Zbiegły po schodach i wsiadły do samochodu.Drobniejsza z nich trochę się przy tym opierała, ale Whittington bezceremonialnie ją wepchnął do środka.Julius pochylił się do przodu i na twarz padło mu światło z otwartych drzwi.Stojący za Whittingtonem mężczyzna wydał okrzyk zdumienia.Maskarada się skończyła.— Jedziemy, George! — rozkazał Julius.Kierowca puścił sprzęgło i samochód szarpnął do przodu.Mężczyzna na stopniach zaklął, błyskawicznie sięgnął do kieszeni i wyjął broń.Padł strzał.Kula bzyknęła bardzo blisko głowy wyższej z kobiet.— Na podłogę, Jane! — krzyknął Julius.— Kładź się! — Pchnął ją i przydusił do ziemi.Sam się nieco uniósł, starannie wycelował i strzelił.— Trafiłeś go? — spytała podniecona Tuppence.— No oczywiście! — odparł Julius.— Ale nie zabiłem.Takie skunksy trzeba kropnąć parę razy, zanim zdechną! Wszystko w porządku, Tuppence?— W jak najlepszym.A gdzie jest Tommy? A kim jest ten? — wskazała na trzęsącego się ze strachu Kramenina.— Tommy jest najprawdopodobniej w drodze do Argentyny.Doszedł do wniosku, że gryziesz ziemię.Ostrożnie wyjeżdżaj z bramy, George! Świetnie! Minie pięć minut, zanim się zorganizują i ruszą za nami.Ale przedtem podzwonią tu i tam, więc uwaga podczas jazdy na pułapki.I w ogóle zapomnijmy o głównej drodze.Objazdami! Pytałaś, kto to jest, Tuppence [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl