, Christiane F My, Dzieci z Dworca ZOO 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dali mi jeszcze wskazówki co do odżywiania, żeby przeciwdziałać objawom niedoboru.Odwyk odbył się zaraz w pierwszym tygodniu.Ani jedno, ani drugie nie robiło żadnych siupów i nie próbowało dać nogi.Znowu nabrałam otuchy.Po ośmiu dniach miałam pewność: Bogu niech będą dzięki - wytrzymali.Wkrótce Christiane zaczęła chodzić systematycznie do szkoły i rzekomo nawet udzielała się na lekcjach.Ale potem znowu zaczęła znikać z domu.Tyle, że za każdym razem mówiła, gdzie jest.Dzwoniąc wieczorem o ósmej mówiła: - Mamuśka, jestem w tej i w tej kawiarni.Spotkałam tego i tego.Zaraz będę w domu.Byłam już ostrożniejsza.Kontrolowałam jej ręce, ale nie widziałam świeżych śladów.Nie pozwalałam jej już nocować w weekendy u Detlefa.Z drugiej strony chciałam jej okazać, że mam do niej zaufanie.Dlatego w soboty wolno jej było wracać później.Byłam podejrzliwa, ale zwyczajnie nie wiedziałam, jak mam się zachować.Łamałam sobie nad tym głowę.Strasznie się bałam, żeby znowu nie uzależnić się fizycznie od hery.Ale jak Detlef był naćpany, a ja trzeźwa, to nie było między nami kontaktu.Byliśmy dla siebie jak obcy ludzie.Dlatego zaczęłam sobie ładować to, co Detlef mi dawał.Nawet wbijając igłę mówiliśmy sobie jeszcze, że nie chcemy się już uzależnić.Wmawialiśmy sobie, że w każdej chwili możemy przestać nawet wtedy, kiedy już znowu w panicznym strachu staraliśmy się, żeby zostawić sobie trochę towaru na następny dzień.Cały ten syf zaczął się od początku.Tyle tylko, że nie bardzo zdawaliśmy sobie sprawę, jak głęboko wpadliśmy od razu w to samo bagno, bo uroiliśmy sobie, że nad wszystkim mamy pełną kontrolę.Początkowo Detlef znowu zarabiał na siebie i na mnie.Oczywiście długo się tak nie dało i musiałam zacząć sama.Ale na początku miałam niesamowity fart ze stałymi klientami, tak, że cała sprawa nie była aż taka straszna.Zaraz pierwszego dnia, jak zdecydowałam się znowu zacząć, Detlef zabrał mnie ze sobą do Jürgena.Ten Jürgen, to dość znany facet z kręgu biznesu.Ma niesamowity szmal i jada obiady z senatorami.Wprawdzie ma już ponad trzydziestkę, ale mimo to wydaje się całkiem młody.Mówi tym samym żargonem, co młodzież, i rozumie jej problemy.Wcale nie wyglądał jak jakiś spasiony manager, chociaż miał tyle szmalu, co oni.No więc przyszłam po raz pierwszy do mieszkania Jürgena.Przy takim ogromnym drewnianym stole siedziało już kilkanaście osób.Sami młodzi.Na stole stały srebrne lichtarze z zapalonymi świecami i butelki z drogim winem.Wszyscy rozmawiali ze sobą na pełnym luzie.Zauważyłam, że wszyscy, i chłopaki, i dziewczyny, mają kiepeły nie od parady.Najwięcej mówił Jürgen.Pomyślałam sobie, że ten to musi mieć łeb.W ogóle od razu mi zaimponowało, że ma taką bombową chatę, w której wszystko musiało kosztować niezły szmal i, że mimo to ma taki luz, naprawdę człowiek.Wszyscy, łącznie z nim, przyjęli nas od razu jak starych przyjaciół, chociaż oprócz nas nie było innych narkomanów.Pogadało się trochę, a potem jakiś chłopak z dziewczyną zapytali, czy mogliby wziąć prysznic.Jürgen odpowiedział: - Jasne.W końcu od czego są prysznice.Prysznic był zaraz obok dużego pokoju.Oboje tam weszli, potem przyłączyło się parę innych osób.Po chwili przyszli nago do pokoju zapytać, czy mogą dostać jakieś ręczniki.Pomyślałam sobie, że to bombowe towarzycho i, że wszyscy muszą się tu chyba lubić.Wpadłam w zupełnie fajny nastrój, bo sobie wyobraziłam, że kiedyś w przyszłości też będziemy mieli z Detlefem taką obłędną chatę i będziemy sobie mogli zapraszać wszystkich naszych przyjaciół.Parę osób łaziło teraz nago albo z ręcznikiem okręconym wokół bioder po mieszkaniu i zaczęło się nawzajem podpieszczać.Jakaś para poszła do sypialni z takim ogromnym łożem, które można było obniżać i podwyższać.Z sypialni do salonu prowadził szeroki korytarz.Dokładnie było widać, co tam się dzieje.Oboje zaczęli się pieścić nago, a potem inni też powłazili na to wielkie łoże.Chłopaki pieścili się z dziewczynami albo między sobą.Parę osób robiło to normalnie na stole.Już dawno skapowałam, że zanosi się na jakąś drobną orgię.Chcieli, żebyśmy się przyłączyli.Ale mnie się nie chciało.Nie miałam ochoty, żeby ktoś obcy się do mnie dobierał.Nie, żebym się brzydziła tym, co tam się działo.Byłam nawet trochę podniecona patrząc, jak swobodnie się ze sobą zabawiają.Ale właśnie dlatego chciałam być tylko z Detlefem.Poszliśmy do pokoju obok.Zaczęliśmy się pieścić i rozebraliśmy się.Nagle usiadł koło nas Jürgen i zaczął się przyglądać.Nawet mi to za bardzo nie przeszkadzało, bo przecież w tym domu był taki luz, a poza tym pomyślałam sobie, że mamy dostać od Jürgena forsę.Miałam tylko nadzieję, że nie będzie próbował się do nas dobierać.Ale on się tylko przyglądał.Kiedy myśmy się kochali, on obciągał sobie małego.Potem, jak już wychodziliśmy, bo musiałam wracać do domu, zupełnie mimochodem wcisnął Detlefowi do ręki stówę.Jürgen został naszym stałym klientem.Był biseksem.Najczęściej chodziliśmy do niego razem.Wtedy ja obrabiałam go od góry, a Detlef od dołu.Zawsze dostawaliśmy za to stówę.Czasem chodziliśmy do niego osobno.Za sześćdziesiąt marek.Oczywiście Jürgen był klientem i jako klient był prawie tak samo nieprzyjemny, jak inni.Ale był jednocześnie jedynym klientem, z którym łączyło mnie coś jakby przyjaźń.W każdym razie miałam dla niego szacunek.Chętnie z nim rozmawiałam, bo zawsze miał wspaniałe pomysły i pełny dystans.Umiał sobie poradzić z tym społeczeństwem.Podziwiałam zwłaszcza, jak potrafi obracać pieniędzmi.To mnie w nim interesowało chyba najbardziej.Kiedy opowiadał, w jaki sposób zainwestował gotówkę i jak potem prawie automatycznie robiło się jej więcej.A przy tym miał niesamowity gest.Reszta tych ludzi, co uczestniczyli w orgiach, nie dostawała chyba bezpośrednio forsy.Ale byłam raz przy tym, jak jakiś chłopak zahaczył Jürgena o parę tysięcy na mini-coopera.Bez wielkiego gadania Jürgen wypisał czek i powiedział: - Masz tego swojego mini-coopera.-Jürgen był też jedynym klientem, do którego czasem łaziłam, nawet jak nic od niego nie chciałam ani on ode mnie.Zdarzało się, że oglądałam u niego wieczorami telewizję i wtedy świat wydawał mi się znowu całkiem okay.Znowu kompletnie wsiąkliśmy z Detlefem w środowisko.Przestały nas interesować te normalne dyskoteki dla szczyli.Jeżeli nie byłam na dworcu Zoo, to pałętałam się po dworcu Kurfürstendamm.Na niewielkim peronie kręciła się nieraz i ze setka narkomanów.Bo tam odchodził handel.Ale przyłazili też klienci, którzy specjalizowali się wyłącznie w narkomanach.Z tym, że na dworzec Kurfürstendamm łaziło się przede wszystkim, żeby się spotkać.Włóczyłam się od grupki do grupki i gadałam z innymi narkomanami.Jak sobie tak łaziłam między tymi ludźmi, to czasem sama sobie wydawałam się Wspaniała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl