, Chmielewska Joanna Zlota mucha 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Pani by w to uwierzyła? — zainteresował się Kocio.— Owszem — odparła Ania.— Alternatywnie.Albo mam do czynienia z inteligentną kretynką, albo z morderczynią.Ale walnięto go w kark, lekarz twierdzi, że ciosem karate, a tego właściwie żadna baba nie potrafi, więc raczej przyjęłabym kretynkę.Tyle że wymaglowałabym ją porządnie, niech powie, co widziała.Licz się z tym, że cię wymaglują.Nie przejęłam się zbytnio.— Liczę się i tu właśnie jeszcze nie wiem, co zrobić.Powiedzieć im wszystko? Mogę się jeszcze przyznać, że uciekłam od Frania w obawie, że padnie na mnie i zamkną mnie od razu.Nie miałam przy sobie szczotki do zębów.Zaś po namyśle i pierwszych badaniach, tak na spokojnie, zdołają mi już uwierzyć.Ale wtedy muszę zeznawać uczciwie.?— I tak musisz — zawyrokowała Ania.— Możesz im podawać same fakty, bez wniosków.Jeśli nie wznowią przy tej okazji tamtych starych spraw, to znaczy, że zidiocieli doszczętnie.— Czekać, aż mnie dopadną, czy zgłosić się sama.?— Chyba byłoby lepiej.— zaczęła Ania z wahaniem, ale przerwałam jej w pół słowa, doznawszy kolejnego olśnienia.— Nie, żadne zgłaszać, poczekam.Mętne to wszystko i śliskie, w poprzednich dochodzeniach wcale nie wyszło, a tego notesu im nie dam.Nie przyznam się do niego w ogóle za skarby świata.Gdybym w tej sytuacji poleciała sama, byłaby to donosicielska nadgorliwość, a najlepiej byłoby pogadać z nimi prywatnie.Na oficjalne zeznania ta zbrodnicza epopeja wcale się nie nadaje!Ania i Kocio po krótkim wahaniu zgodzili się z tym poglądem.* * *Policja nie zidiociała doszczętnie i stare sprawy wznowili, z tym że nie tak od razu zdążyli je zgłębić.Mnie wezwali zaraz nazajutrz, telefonicznie, poszłam zatem, wiedząc już, skąd im się wzięłam, średnio zaniepokojona.Poprzekomarzałam się tylko nieco o późniejszą godzinę, dziewiąta rano bardzo mi nie pasowała, zełgałam coś o lekarstwie, wymagającym dodatkowych zabiegów, niepewna jeszcze, co też mi dolega, wątroba czy kolano, na szczęście o to nie spytali i przenieśli mnie na dwunastą.Po drodze do komendy zdecydowałam się na kolano, uściślając sobie owe zabiegi, mianowicie, kompres należy robić, żeby je rozruszać, to tak po wysięku, a w ogóle chwilowo, za dwa tygodnie już mi przejdzie.Obmyśliłam to tak porządnie, że sama w dolegliwość uwierzyłam i o mało nie zaczęłam kuleć.Za biurkiem siedział jakiś taki dobroduszny, sympatyczny, okrągły, ale nie tłusty facet, w którym po krótkiej chwili i metodą dedukcji odgadłam nadkomisarza Bieżana.Ania o nim słyszała i wiedziała, że prowadzi tę sprawę.— Czy pani zna niejakiego Franciszka Leżoła? — spytał dość sucho, pomilczawszy chwilę po odpracowaniu moich personaliów.Przez tę krótką chwilę zdążyło mi się zrobić zimno i gorąco, spadła bowiem na mnie granitowa pewność, że pytanie zabrzmi: „Gdzie pani była w piątek o siedemnastej?” Co, na litość boską, miałabym mu odpowiedzieć.?! Że nie pamiętam, to pewne, ale jak długo mogłabym nie pamiętać, szczególnie że w ów piątek o siedemnastej natknęłam się na zwłoki, da się coś takiego w ogóle zapomnieć.?!! A nie zdecydowałam się jeszcze na sposób załatwienia sprawy, zamiast rozważać temat zasadniczy, zajmowałam się kolanem, szlag mu na monogram, w rezultacie teraz co, miałabym odmówić zeznań.?Zaoszczędził mi głupiej odmowy, pytając o Frania.— Ze słyszenia — odparłam z ulgą.— Nie przypominam sobie, żebym go kiedykolwiek w życiu widziała.— Co pani o nim słyszała?— Że jest pośrednikiem w handlu bursztynami.Mam na myśli pośrednikiem pomiędzy tymi, co łowią, a tymi, co obrabiają.— Od kogo pani o nim słyszała?— Od mnóstwa ludzi.Mam panu ich wszystkich wymienić?— Owszem, bardzo proszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl