, Piers Anthony Dolina Kopaczy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sfrustrowana i drżąca wycofała się. Nie mogę go przebyć!  powiedziała, niepewna, czy krople na jej twarzy pocho-dziły od kąpieli w rzece, czy z jej oczu. Pozwól mi zbadać tę sytuację  odezwał się Marrow.Zsiadł z jej grzbietu, ściągnął ubranie i szedł wzdłuż brzegu, kręcąc czaszką w obiestrony. Tak.Jest tak, jak myślałem.Tam jest jaskinia. Jaskinia? Tutaj?  zapytała. Skąd wiedziałeś? Szkielety posiadają zmysł rozpoznawania rzeczy podziemnych  wyjaśnił. W tej jaskini jest woda, nie tak zimna jak w rzece, o bardzo łagodnym prądzie i nieza głęboka dla ciebie.Poprowadzę cię przez nią, jeśli sobie życzysz. Tak!  wykrzyknęła zadowolona.Wtedy zdała sobie sprawę, że był szczegół, któ-ry on mógł przeoczyć. Ale ja muszę oddychać.Czy tam jest powietrze?Marrow pochylił czaszkę, kierując ją ku ukrytej jaskini. Trochę, w bąbelkach.Kilka kroków dalej.Mogę cię poprowadzić.Chex zdecydowała się na ten krok. Zatem prowadz mnie! Tylko pamiętaj: potrzebuję oddechu, przynajmniej co mi-nutę, w przeciwnym razie utonę. Co to jest utonięcie? Zmierć z powodu braku powietrza.140  Ach, tak! To nie jest wygodne.Spróbuję zapamiętać: powietrze co minutę. Gdzie dokładnie jest ta jaskinia?  zapytała niezupełnie spokojna, ale nie widzia-ła lepszego rozwiązania. Tylko kilka kroków w górę strumienia.Jest dość poskręcany.Uświadomiła sobie następny problem. To znaczy, że będziesz musiał mnie prowadzić, ale jeżeli to jest pod wodą, nie bę-dziesz mógł mówić. Ja mogę mówić.Możesz jedynie mieć kłopoty z usłyszeniem mnie. Doceniam tę różnicę.Pozwól, że wyjaśnię ci, jak kierować mną bez słów. Poin-struowała go, jak poprzednio Eska.Mógł prowadzić ją precyzyjnie z pomocą kości ko-lan i stóp.To wyeliminuje ryzyko zatonięcia.Może Marrow niezbyt się skupiał na tym,co mu tłumaczyła, ale ona i tak odczuła wielką ulgę. Prr!  powiedziały kości jego nóg.Chex przystanęła. Tutaj? Nic jednak nie widzę. Skręć!  powiedziało lewe kolano.Marrow był już w tym bardzo dobry! Skręci-ła do strumienia. Uwaga!  powiedziało jego kolano.On stawał się coraz lepszy! Nie przypuszczała, że może być z niego taki jezdziec! We-szła do rzeki, doświadczając jej śmiertelnego chłodu.Aożysko rzeki raptownie się obniżyło.Było tutaj zadziwiająco głębokie.Kierowa-na kośćmi jego nóg, zatoczyła koło i ruszyła w dół rzeki, odkrywając dużą dziurę podpowierzchnią wody, pochyloną ukośnie względem brzegu i zakręcającą równolegle dorzeki.Tutaj była jaskinia!Musiała pochylić głowę, żeby się do niej dostać.Zanim to zrobiła, po raz ostatni od-wróciła się twarzą do szkieletu. Pamiętaj, musisz prowadzić mnie do powietrza co minutę.Jak z twoim wyczu-ciem czasu? Jest znakomite  zapewnił ją. Musimy być precyzyjni, jeżeli chodzi o czas, za-równo wtedy, kiedy tańczymy, jak i wówczas, kiedy uprawiamy hazard. Uprawiacie hazard? Jak to robicie? Rzucamy kości, oczywiście.To wspaniały sposób spędzania czasu pomiędzy ko-łowrotami. Kołowrotami? Przydzielone zadania.Kiedy napływa jakieś zamówienie na zły sen i my musi-my to odegrać.Nigdy nie zawiadamiają nas z wystarczającym wyprzedzeniem, więc tomoże być prawdziwe szaleństwo.Nasza egzystencja składa się więc z długich okresównudy poprzedzielanych krótkimi wstrząsami panicznego strachu.Jak na wojnie. Paniczny strach? Tego się obawiacie?141  Nie my, odbiorcy złych snów. Tak, ale nie uprawiaj teraz hazardu z określeniem czasu! Sama już prawie wpa-dłam w paniczny strach i nie potrzebuję do tego niczyjej pomocy! Pierwszy bąbel powietrzny jest w odległości zaledwie pięćdziesięciu dwóch se-kund  powiedział.Chex zrozumiała, że po prostu będzie musiała mu zaufać! Wciągnęła haust powietrzai zanurkowała pod powierzchnię do jaskini.Przypomniała sobie teraz o swojej klaustrofobii.Kierowała się przecież do ograni-czonego obszaru! Wypełnia go woda, powiedziała sobie.To stanowiło różnicę.Jaski-nia nie mogła się zawalić, ponieważ nie była pod naciskiem  woda podtrzymywała ją.Musiała w to uwierzyć!Unosiła się wbrew woli, co sprawiało jej trudność.Musiała podnieść ręce i raz moc-niej, raz słabiej odpychać się od sufitu jaskini.Mocne naciski kolan Marrowa prowa-dziły ją, więc nie wchodziła w ślepe odnogi czy przewężenia.Miał rację co do tempera-tury wody.Nie była tak zimna, jak w rzece, chociaż nadal nie była przyjemna.Skrzydłarównież jej pomagały; pióra izolowały i chroniły górną część jej torsu.Czy on zakładał,że będzie posuwała się tak samo szybko, jak na lądzie, kiedy oszacował czas dotarcia dopowietrznej bańki? Jeżeli tak, zajmie jej to kilka razy więcej czasu, a to oznaczało kata-strofę! Czy nie powinna zawrócić, kiedy jeszcze czas?Zdecydowała się na hazard.Poza wszystkim, jeżeli okaże się, że powietrze jest za da-leko, nie będzie miała możliwości przebycia rzeki.Oprócz tego, jeżeli teraz zawróci, jejklaustrofobia pomyśli, że odniosła zwycięstwo, i nigdy więcej nie pozwoli jej spróbo-wać.Zatem wszystko albo nic.Bańka musiała być w jej zasięgu.Precyzyjnie, pięćdziesiąt dwie sekundy po wyruszeniu, jej głowa wyłoniła się w bań-ce powietrza.Chciwie wciągnęła powietrze; emocjonalna ulga była nawet większa odcielesnej.Marrow miał rację co do swojego znakomitego wyczucia czasu!Powietrze szybko się zepsuło; nie był to duży bąbel.Ponownie wzięła oddech i ru-szyła dalej, tym razem pamiętając, żeby zużyte powietrze wypuszczać ustami powoli.Oszczędzi jej to czasu, kiedy zderzy się z następną bańką, a także doda jej stopniowo ro-snącego ciężaru, żeby kopyta mogły mieć lekkie tarcie.Chłód wody sprawiał teraz, że drętwiały jej gałki oczne, powodując rozmazaną wizję.Było tutaj tak ciemno, że naprawdę nie mogła niczego dostrzec.Zmądrzała więc i za-mknęła oczy dla ochrony.Teraz była całkowicie zależna od prowadzenia ją przez szkie-let.Co dziwne, zmniejszało to jej strach przed zamknięciem w ciasnej przestrzeni.Jużnie była sobą, ale jakby wehikułem odpowiadającym na polecenia kierującego.W ciągu czterdziestu jeden sekund doszła do następnego bąbla powietrza.Ten byłwiększy, mogła więc pooddychać więcej, zanim ruszyła dalej.Teraz Marrow poprowadził ją ostrym zwrotem w prawo.Jaskinia obniżyła się, potem142 wystrzeliła w górę w samą porę, żeby dać jej następną bańkę powietrza.Zrozumiała, żenie podążają najkrótszą trasą, ale raczej tą, która gwarantowała powietrzne bąbelki cokażdą minutę.Szkielet znakomicie wypełniał swoje zadanie!Niemal dokładnie o czasie, kiedy obawiała się, że traci kontrolę nad swoimi kończy-nami z powodu pogłębiającego się zimna, jaskinia zakręciła w górę i jej głowa wyłoniłasię z rzeki, blisko drugiego brzegu.Widocznie musieli ją przebyć!Chex wdrapała się na brzeg i stała wstrząsana dreszczami.Jej ciało było w okrop-nym stanie, ale rozgrzewała ją wdzięczność dla Marrowa za przeprowadzenie jej przezto.Przebrnęła przez niemożliwą do przejścia barierę! Przezwyciężyła nie tylko wyzwa-nie, jakim była rzeka, ale również zimno i własną klaustrofobię.Było to na swój sposóbpotrójne zwycięstwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl