, Chmielewska Joanna Wszelki wypadek 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obie przykucnęły obok szczeniaka.- Jak mu na imię? - spytała Janeczka, pozwalając obgryzać swoją rękawiczkę.-Pysio.Zobacz, jakie ma śliczne pysio!- Do takiego wielkiego psa trzeba mieć bardzo duże mieszkanie.Tutaj mieszkacie,w tym domu? Myślałam, że tu nie ma dużych mieszkań? - Są - zapewniładziewczynka.- Są albo bardzo duże, albo bardzo małe.My mamy trzy pokoje, anasz sąsiad tylko jeden.Błogość, którą spłynęła na duszę Janeczki, silniekontrastowała z uczuciami Pawełka.Na wszelki wypadek pozostał po drugiejstronie ulicy, nie chcąc przeszkadzać w zawarciu znajomości i wzajemnymporozumieniu osób tej samej płci, i teraz niecierpliwość aż go skręcała.Zpogawędki dziewczynek nie słyszał ani słowa, chociaż warsztat za jego plecamibył już zamknięty i nie hałasował.O czym one mogły ględzić tyle czasu.?! -Rany kota, myślałem, że do jutra z nią nie skończysz! - wykrzyknął z irytacją,kiedy siostra znalazła się wreszcie obok.- No i co?! - Wiem wszystko! - odparłaJaneczka z triumfem.- Akurat zaczęło mi się myśleć, że byle jak rozmawiać niemożna i że nie ma takiego domu, gdzie by nie było chociaż jednego psa! I wtedyona wyszła, to prawie cud! To mieszkanie naprzeciwko to jest właśnie ich, onazna pana Wolskiego.Mieszka sam! Ma jeden pokój z łazienką i z bardzo małąkuchnią i często nie otwiera drzwi, nawet jeśli jest w domu.- Jest w domu! -prychnął Pawełek.- Akurat! - Toteż właśnie.Podobno pracuje naukowo, coś tam pisze i nie pozwala sobieprzeszkadzać; wszyscy sąsiedzi już się do tego przyzwyczaili.Uważają, że tozwyczajny emeryt, który sobie dorabia tą naukową pracą.W razie czego pewnie byprzysięgli, że teraz właśnie jest w domu.Uważają, że w ogóle jest słabegozdrowia.-I razem ze swoim słabym zdrowiem naukowo przelazł przez szopę -wtrącił szyderczo Pawełek.-Może na przykład nie otwierać, bo leży w łóżku - kontynuowała Janeczka.- Ipotem bardzo przeprasza i pyta, czego od niego chcieli.- A skąd wie, kto dotych drzwi dzwonił?- Ona nie wie, ale on wie.Ja myślę, że ma kamerę.Pawełek aż się zatrzymał.- Gdzie ma kamerę? W drzwiach? Ty wiesz, że to jest myśl.?! Niby wizjer, anaprawdę kamera i potem tylko patrzy, kto mu sterczał za drzwiami.O, niech jakichnę, to i nas zobaczy.? - Zobaczy.Też mi to przyszło do głowy.I od razupomyślałam, że trzeba go będzie zmącić, no, skołować, dyplomatycznie i przyokazji, bo przecież nie przyjdziemy specjalnie, żeby się przyznać, że zgadliśmykamerę i tłumaczymy, po co byliśmy drugi raz.Nie stój jak słup, możemy sięzastanawiać idąc! Pawełek ruszył z miejsca.- I powiemy, że po co byliśmy?- Jeszcze nie wiem, ale może coś mi przyjdzie do głowy.- Ale jak on ma rzeczywiście kamerę, to ty masz pojęcie.? Ja tu węszę cośdużego.Albo pomylony, albo odwala jakąś robotę, taką trochę tego.I kto wie,czy jednak, mimo wszystko, nie idzie mu o tych napadających bandziorów.Kiedydotarli do domu, matki jeszcze nie było.Czekał za to na nich ogromnie zdenerwowany Chaber.- Co się stało, piesku? - spytała z niepokojem Janeczka, bezbłędnierozszyfrowująca każde zachowanie psa.- Coś tu było złego? Pokaż, co się tudziało? Chaber pokazał.Rodzeństwo popatrzyło na siebie niemal ze zgrozą.-Jeżeli pies warczy pod bramą, to porządny człowiek tam nie stał - zawyrokowałPawełek ponuro.- Jakiś bandyta zaglądał, albo co.- I coś robił - uzupełniłagłęboko zatroskana Janeczka.- Samo stanie to za mało.Próbował się włamać? Wbiały dzień?! -Nie bardzo on biały o tej porze.-I nikogo w domu nie było?! Przecież by poleciał powiedzieć! -Mogło nie być.Chyba że babcia.Natychmiast przesłuchana i przyciśnięta do muru babciaprzyznała się, że owszem.Oglądała telewizję u siebie na górze i nie od razuusłyszała drapiącego psa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl