,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wówczas zaczęły mu złorzeczyć krzycząc, że zaprzedał się Towarzystwu, a Maheudkawzniósłszy ręce w porywie mściwego oburzenia życzyła mu śmierci i wołała, że taki człowieknie wart jest chodzić po ziemi.Powrót do osiedla był ponury.Na widok kobiet wracających z pustymi rękami mężczyzniopuścili głowy.%7ładnej nadziei, dzień skończy się bez łyżki strawy, a dni, które przyjdą po nim,będą podobne.Sami tego chcieli, żaden z nich nie wspomniał o poddaniu się.Jak ściganezwierzęta, które wolą zdechnąć z głodu niż opuścić kryjówkę, tak i oni zacięli się w uporze.Któryż ośmieliłby się pierwszy zaproponować pójście na ustępstwa? Przyrzekli sobiesolidarność i dotrzymają jej jak w kopalni, kiedy jednego z nich spotykało nieszczęście.Inaczejbyć nie mogło wszyscy mieli za sobą dobrą szkołę rezygnacji i wytrwałości, gdy ktoś oddziecka cierpiał nędzę, to potrafi zacisnąć pasa, skoro potrzeba.I dumni byli ze swegopoświęcenia jak ludzie, których codzienne obcowanie ze śmiercią nauczyło chełpić się własnąofiarnością.U Maheuów wieczór ten był straszny.W milczeniu skupili się wszyscy wokół dogasającegoognia.Dwa dni przedtem sprzedano za trzy franki zegar z kukułką i teraz, gdy umilkło jegotykanie, izba zdawała się wymarła i pusta.Zostało jeszcze tylko pudełko z różowego kartonu nakredensie, skarb Maheudki, dawny podarek od męża.Jedyne dwa dobre krzesła poszły dohandlarza starzyzną; dziadek Bonnemort i dzieci tłoczyli się na starej, obrosłej mchem ławce,którą przyniesiono z ogrodu.Ponury zmierzch wzmagał jeszcze zimno. Co robić? powtarzała skulona koło pieca Maheudka.Stefan patrzył na portrety cesarza i cesarzowej wiszące na ścianie.Dawno już byłby je zdarł,gdyby nie to, że cała rodzina uważała je za ozdobę.Syknął więc tylko przez zęby: I pomyśleć, że za te dwie mordy, które gapią się na naszą nędzę, nikt nie dałby nawetzłamanego grosza! A gdybym tak zaniosła pudełko? podjęła po chwili wahania Maheudka.Maheu, siedzący na brzegu stołu ze zwieszonymi nogami i głową opuszczoną na piersi,188wyprostował się: Nie, nie chcę!Maheudka wstała z trudem i obeszła izbę. Czy to możliwe, aby doszli do takiej nędzy? Aniokruszyny chleba, żadnego sposobu, aby zdobyć coś do jedzenia! A tu jeszcze ogień za chwilęzgaśnie! Rozgniewała się na Alzirę, którą wysłała tego ranka na hałdę po miał, a która wróciła zpróżnymi rękoma mówiąc, że dyrekcja zabroniła zbierać.No to co, że zabroniła? Czy oniokradają kogo, jak wezmą tych parę grudek węgla? Mała odpowiedziała z rozpaczą, że jakiśczłowiek groził jej pobiciem, a pózniej przyrzekła, iż jutro znów pójdzie na hałdę i choćby jąpobili, przyniesie węgla. A gdzież jest ten gałgan Janek? zawołała matka. Miał przynieść sałaty.Bylibyśmy sięprzynajmniej tyle pożywili, co te bydlęta.Zobaczycie, że znowu nie wróci do domu na noc jakwczoraj.Nie wiem, jak on sobie radzi, ten nicpoń, ale wygląda, jakby miał zawsze pełny brzuch. Może chodzi na żebry odparł Stefan.Oburzona podniosła w górę pięści. Na żebry? Gdybym wiedziała, że moje dzieci mają żebrać, wolałabym je pozabijać, a potemzabić samą siebie.Maheu zwiesił bezwładnie głowę.Lenora i Henryk zdziwieni brakiem wieczerzy zaczęlipopłakiwać, a stary Bonnemort w milczeniu obracał językiem w ustach, aby oszukać głód.Przytłoczeni z dnia na dzień cięższym brzemieniem biedy nie odzywali się już ani słowem.Dziadek kaszlał i pluł czarno, dręczony reumatyzmem, do którego powoli dołączała się puchlinawodna, ojciec cierpiał na astmę, a matka i dzieci miały odziedziczone po wielu pokoleniachskrufuły i anemię.No cóż to były choroby zawodowe i nikt się nie skarżył, dopóki niebrakowało jedzenia.Lecz teraz ludzie zaczynali już padać z głodu jak muchy.Trzeba było jednak zdobyć coś na kolację [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|