, Chmielewska Joanna Pech 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z dokumentów osobistych wyraznie wynikało, że Michalina Kołek ukończyła szkołępodstawową i jakiś tajemniczy kurs partyjny, określany mianem studiów specjalnychdla aparatu.Po czym poślubiła pracownika MSW, z którym nie wiadomo, co się stało,wyrok rozwodowy bowiem, sporządzony tuż przed definitywną zmianą ustroju, orzekałcałkowity rozpad pożycia małżeńskiego, bez najmniejszej wzmianki o współmałżonkui przyczynach rozpadu.W tymże samym czasie przyznano jej rentę, wynikającą z trze-ciej grupy inwalidztwa, co tak Bieżana, jak i Górskiego napełniło śmiertelnym zdumie-niem.Jakież, na miły Bóg, inwalidztwo mogło gnębić tę wspaniałą i zdrowiem tryska-jącą kariatydę.?!Kolorowe czasopisma opiewały głównie modę i tajniki makijażu, zdjęcia prezento-wały w połowie samą Michalinę w różnym wieku i w rozmaitych sytuacjach, prawiew połowie osoby obce, a w jednej setnej Dominika, słabo widocznego.Artykuły z pra-sy i akta sądowe dotyczyły również obcych ludzi, nijak, pozornie przynajmniej, z Mi-chaliną nie związanych, notesy i kalendarze zaś wypełnione były mnóstwem informa-cji, być może, bezcennych.89 Bieżan z Górskim błyskawicznie oddzielili ziarno od plew i zajęli się tym, co powin-no być ważne, na pierwszy ogień biorąc korespondencję.Dużo do czytania nie mieli, je-den rzut oka wystarczał. Znalezć Mariuszka  przeczytał Robert. Piękny list.Krótki, treściwy, jedno-znaczny.Kto to może być, ten Mariuszek? Dojdziemy  zapewnił go Bieżan. Nie pokazuj się do wtorku.Też niezle.O,a tu jeszcze lepiej.Wściek cały piątek.I  cały podkreślone.Dobrze byłoby wiedzieć, czyon nie robił błędów ortograficznych.Bo może to powinno być oddzielnie, w ściek.Aleteż niezrozumiałe. No, miłosna korespondencja to nie jest z pewnością.Zwracać uwagę naMariuszka? Nie zadawaj głupich pytań, mamy mało czasu.Między sądem i prasą panowała pełna zgodność, niemal wszystko dotyczyło kom-promitacji podupadłych już dziś dostojników partyjno-rządowych, z ich grona zaś wy-różniało się sześć nazwisk, wciąż jeszcze aktualnych.Sześciu ludziom przy odrobi-nie uporu można było zniszczyć karierę, a nawet i życie, opierając się na pamiątkachMichaliny.Bieżan nie miał najmniejszych wątpliwości, że więcej materiału znajdą w pa-pierach Dominika, wątpił natomiast, czy którykolwiek z podejrzanych załatwiałby takierzeczy, jak morderstwo, własnoręcznie.Nie oddawali się osobiście pracy fizycznej, mie-li do tego odpowiedni personel.Tajemniczego Mariuszka Robert znalazł, owszem.Tak, w każdym razie, można byłomniemać.Jakiś bardzo zniszczony odpis aktu sądowego informował o warunkowymzwolnieniu z poprawczaka niejakiego Mariusza Ciągały, lat szesnaście, z wyznaczeniemmu kuratora w osobie, i w tym miejscu, niestety, brakowało fragmentu kartki.Obajz Bieżanem zgodnie wysunęli supozycję, iż kuratorem miał być Dominik Dominik, aleod razu uznali to za swoje pobożne życzenie. Równie dobrze mógł to być Szczepan Kołek, ten rozwiedziony mąż Michaliny powiedział Bieżan z niezadowoleniem. Sprawa sprzed szesnastu lat.Możliwe, żemamy Mariuszka, i na diabła nam to? Iza Brant  podsunął Robert bezradnie. Ona jest sprzed jedenastu.Ale nic, spytamy ją jutro.Bierzemy się za notesy, tylkoprzejrzeć, bo i tak to wezmiemy ze sobą.Przez parę minut panowało milczenie, bo obaj przeglądali gęsto zapisane notesy,od razu wykreślając osoby, przeniesione już do lepszego świata.Siedzieli przy jednejlampie stojącej, okna mieszkania były szczelnie zasłonięte, na czym ani Bieżanowi, aniGórskiemu wcale nie zależało, ale Michalina Kołek najwidoczniej bardzo dbała o to,żeby nikt z ulicy nie dojrzał, co się u niej dzieje, najmniejszy promień światła nie prze-nikał zatem przez zaciemnienie, godne wojny, nalotów i bombardowań.Nie zamierzalioglądać ruchu na skwerku, więc zostawili jej te straszliwe żaluzje.90 W nocnej ciszy dobiegł ich nagle szmer od strony drzwi wejściowych.Podnieśli gło-wy równocześnie.Ktoś najdelikatniej w świecie dobierał się do zamka.Bieżan nie musiał kłaść palca na ustach, nie towarzyszył mu kretyn, tylko wypróbo-wany, bystry, inteligentny współpracownik.Na pytające spojrzenie odpowiedział kiw-nięciem głową, co oznaczało, że drzwi po ich wejściu zostały zamknięte.Ktoś z drugiejstrony wsuwał klucz, oni obaj zaś wstali z krzeseł i na palcach, bezszelestnie, zbliżyli siędo drzwi przedpokoju, z zamiarem ulokowania się po ich dwóch stronach.W tym momencie w całej okazałości wystąpił pech.Nie zakręciło ich w nosie, żaden nie kichnął, ale też żaden nie mógł jeszcze wiedzieć,iż ozdobny kredens Michaliny stał na słowie honoru.Jedna z nóg okazałego mebla daw-no już odmawiała posłuszeństwa, podetknięta była niejako luzem, ponadto była to nogaw postaci kuli, której równowagę Bieżan osobiście naruszył przed dwiema godzinami,dotknąwszy jej lekko przy okazji sprawdzania zawartości półek.Kula, jak to kula, miałaskłonność do toczenia się i tę akurat chwilę wybrała sobie dla odmówienia usług.Możliwe, że nad dzielnicą przeleciał samolot.Nie byłoby to zjawisko nadprzyrodzo-ne.Z okropnym zgrzytem, trzaskiem i brzękiem kredens przechylił się na jedną stronę,wysypując z siebie liczne przedmioty szklane, porcelanowe i metalowe, drzwiczki bo-wiem nie wytrzymały naporu.Otwarły się gwałtownie, obrywając górny zawias i wa-ląc w ścianę.Na dwie sekundy zamarło wszystko, Bieżan z Górskim wewnątrz i tajemniczy gośćna zewnątrz.Potem ci dwaj z wnętrza runęli na drzwi, a ten z zewnątrz runął gdzieśw głąb budynku.Wszystko wskazywało, że na schody.Aczkolwiek obaj z wnętrza wykazali się wielką sprawnością fizyczną, to jednak ze-wnętrzny zdążył.Kiedy wypadli z budynku, wokół nie było nikogo, poza starszym pa-nem z psem.Pan patrzył w kierunku bazaru, a pies merdał ogonem.Bieżan z Górskim dowiedzieli się, że boksery są przyjacielskie i wszystkich lubią,jakiś facet zaś, który wybiegł z domu i bardzo się śpieszył, w szalonym tempie znikłz ludzkich oczu gdzieś tam, blisko ulicy, wśród samochodów.Być może, usłyszeliby na-wet dzwięk zapalanego silnika, gdyby nie to, że właśnie nadjechał nocny tramwaj i za-głuszył wszystko. Sprawca.Głowę daję  zaopiniował Robert, wracając do Michaliny.Bieżan kiwnął głową. A jeśli nie, to gwarantowane, że taki, który wie wszystko.Cholera.A takie te me-ble wydawały się porządne! Trzeba człowieka zostawić. Zabój.? Zabój.Dzwoń po niego.Poczekamy, aż przyjedzie.91 Sierżant Zabój przyjechał, Bieżan z Górskim zaś zabrali skromny chłam Michalinyi dołączyli go do makulatury Dominika.Potem poszli spać, a do lektury wzięli się odrana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl