, Chmielewska Joanna Lesio v1.1 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajęta zielenią i nieświadoma jego obecności Barbara wyprostowała się nagle i wyrżnęła go głową w szczękę.Dwa jęki zgodnie zabrzmiały jak jeden.Lesio chwycił się za twarz, a Barbara za ciemię.W jednej parze oczu pojawił się bolesny wyrzut, w drugiej zapłonęła wściekła furia.- Powiedzcie mu! – wysyczała wściekła furia.- Powiedzcie mu, bo jak ja mówię, to on nie rozumie! Powiedzcie mu, że jak mi tu jeszcze raz stanie jak ten pień, jak zły duch, jak wyrzut sumienia, to przysięgam, że mu zrobię coś złego! - Chyba już mu zrobiłaś? - zauważył uprzejmie Karolek.Janusz przyjrzał się poszkodowanemu z umiarkowanym zaciekawieniem i znów pochylił się nad rysunkiem.Głęboko rozgoryczony Lesio porzucił towarzystwo i wciąż trzymając się za szczękę wyszedł na służbowy balkon.Czas jakiś postał przy balustradzie patrząc z góry na ulicę i przetrawiając kolejne niepowodzenie.Na balustradę świeciło słońce, cofnął się więc i usiadł w cieniu, pod ścianą, na niewielkiej kupce starych odbitek, z zamiarem twórczego przeanalizowania sytuacji.Ból szczęki powoli przycichł.Lesio oderwał dłoń od twarzy, pogrzebał po kieszeniach i zapalił papierosa.Twórcze rozważania uporczywie i nieodmiennie doprowadziły go do tego samego wniosku.Musi zdobyć Barbarę! To jest ten próg, który bezwzględnie powinien przekroczyć, od tego bowiem zależy jego życie.Musi tego dokonać, żeby móc wreszcie bez przeszkód zabłysnąć talentem, zdolnościami, pokazać, co potrafi, otrząsnąć się raz na zawsze z tego idiotycznego pecha, który go prześladuje na każdym kroku.Musi zdobyć Barbarę!.Na balkonie naprzeciwko ukazała się nagle ponętna blondynka.Myśli Lesia zrobiły się nieco mętne i jakby mniej kategoryczne.Trochę zbladły, trochę się pomieszały, zaczęły się rwać, aż wreszcie rozproszyły się jak spłoszone gawrony.Posępny nastrój gdzieś zginął, właściciel nastroju zaś zapatrzył się zachłannie w pojawiającą się i znikającą blondynkę.Kiedy znikła na dobre, okazało się, że siedzi tak już prawie dwie godziny, a równocześnie poczuł głód, co niezbicie wskazywało, że najwyższy czas udać się do domu na obiad.Wstał z podłogi nieco zdrętwiały, rzucił ostatnie spojrzenie na balkon blondynki, następnie zajrzał w głąb pokoju i zamarł.Widok w głębi był dla niego ciosem w samo serce! Na krótką chwilę wszelkie władze fizyczne i umysłowe odmówiły mu posłuszeństwa.Zaraz potem w duszy jego rozszalała się straszliwa burza, tym straszliwsza, że wzmocniona rozterką.W tajfunie uczuć absolutnie nie mógł tak na poczekaniu rozstrzygnąć, czy spotkało go tragiczne nieszczęście, jakim była wyraźna zdrada pięknej Barbary, czy też niespodziewany sukces, w postaci wykrycia tajemniczego, znienawidzonego rywala.Przytknął twarz do szyby i dzikim wzrokiem wpatrzył się w dwuosobową grupę wewnątrz pokoju.Przez pierwszych kilka chwil nie udawało mu się zidentyfikować odrażającego osobnika nie tylko dlatego, że usytuowanie obu zajętych sobą postaci nie sprzyjało identyfikacji, ale też i z tej przyczyny, że szaleńcza zazdrość zmąciła mu jasność spojrzenia.Po niesłychanie długich wiekach osoby oderwały się od siebie tylko po to, żeby, zmieniwszy nieco konfigurację, natychmiast powrócić do wykonywanych uprzednio czynności.Ten krótki moment jednakże wystarczył Lesiowi.Oderwał się od szyby i na uginających się nogach usiadł na powrót na odbitkach, żeby nie patrzeć na ohydny obraz.Rozszalałe myśli wykonywały mu w głowie jakiś obłędny dance macabre.Po bardzo długim czasie z absolutnego chaosu wyłoniła się wreszcie jedna i przybrała postać kategorycznej, niezłomnej, niezachwianej decyzji.Zrezygnowawszy definitywnie z personalnej posępnie zdeterminowany Lesio postanowił sobie, że zamorduje naczelnego inżyniera.Zbrodnicze zamiary powoli zaczynały stawać się dla Lesia chlebem powszednim i wchodzić mu w nałóg.Opętany na nowo krwiożerczą manią przestał zwracać uwagę na atmosferę pracowni i opinie otoczenia.Spojrzenia, rzucane na Barbarę, z czułych i powłóczystych przeobraziły się w namiętnie ponure.Zaniechał chodzenia na piwo i przesiadywania na balkonie, nie chcąc ani na chwilę tracić z oczu przedmiotu swych uczuć, obawiał się bowiem niejasno, że dzikie pragnienie zemsty, niedostatecznie podsycane, mogłoby stracić na intensywności.Szalejącej w nim burzy musiał jednak dać jakieś ujście, szarpiące nim namiętności musiały się wyładować w jakichś wielkich czynach, chwycił się więc jedynego, co mu było na razie dostępne.Rzucił się na rysunki robocze jak wygłodniały sęp na padlinę!Niebotycznie zdumiony i zaskoczony Janusz zdejmował z jego stołu kolejne arkusze kalki i sprawdzał je skrupulatnie, podejrzewając Lesia o jakieś tajemnicze szachrajstwo.Szachrajstwa jednakże najwyraźniej w świecie nie było, dawały się natomiast dostrzec pewne drobne niedokładności.Miotany szałem na miarę kosmiczną autor nie zniżał się do zwracania uwagi na głupie drobiazgi.- Żadnej śrubki.Cholera.Nie wyrysuje - mówił z zakłopotaniem Janusz, wykorzystując chwilową nieobecność Lesia i oglądając następny rysunek.- Żadnego zamka! Zakotwienia w ogóle pomija! Dać mu, żeby uzupełnił? Jak myślicie? - Lepiej nie - poradził Karolek.- Może się zrazić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl