, Chmielewska Joanna Klin 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekałam w napięciu.Sięgnął po papierosa, zapalił i zaczął dalej.— Kim był ojciec tej pani, to bez wątpienia wiesz?— Ach, więc to jednak jego córka? Tak przypuszczałam, ale to mi nic nie wyjaśnia.Co ja mam z nią wspólnego?Przyjaciel znów popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.— Powiem ci to, co wiem, a resztę sobie sama wydedukujesz.Znałem kiedyś tę panią jeszcze w jej panieńskich czasach.Bardzo dobrze ją znałem.Znów zamilkł i spojrzał w dal w zamyśleniu.Nie patrząc na mnie, zaczął opowiadać dalej.Streszczał mi biografię tej pani, a ja słuchałam w milczeniu i mroki tajemnicy zaczęły się wreszcie rozpraszać.No tak, moja genialna przyjaciółka miała jasnowidzenie: babka siedziała.Dwa rozbite małżeństwa i to rozbite z wielkim hukiem.Związek od kilku lat.podrywacz dużej klasy.no i babka z ostrym charakterem.— I po diabła tyś się w to wplątała? — zakończył z wyrzutem.— Na co ci to było? To jest związek, który się pewnie skończy małżeństwem, a tyś się wpakowała w sam środek.— Mój drogi — powiedziałam smutnie — a skąd ja o tym mogłam wiedzieć? Czekaj, opowiem ci, jak to wyglądało od mojej strony, to też coś niecoś zrozumiesz.Wprawdzie on sam sobie był winien, bo trzeba było nie łgać tak bez sensu, ale przyznam ci się, że chętnie bym go przeprosiła za te moje dowcipy.Posłuchaj.Przyjaciel wysłuchał mojego opowiadania z przerażeniem malującym się na obliczu.Niekiedy wydawał z siebie jęk rozpaczy.— Wiesz, że ty jesteś rzeczywiście niebezpieczna dla otoczenia — powiedział wreszcie.— Nie wiadomo, kiedy można być narażonym na ataki twojego poczucia humoru.Głęboko współczuję temu nieszczęśliwemu człowiekowi.Ale już go może lepiej nie przepraszaj, bo znów nie wiadomo, co z tego wyniknie.— Ale wszystko jedno, uważam, że zachował się idiotycznie — powiedziałam z przekonaniem.— Zapewniam cię, że ja bym się na jego miejscu zachował tak samo.Zastanów się, przecież on ciebie nie znał.Tak, to prawda.Podobno trzeba się do mnie przyzwyczaić, bo dla osób, które mnie mało znają, bywam niekiedy szokująca.Komuż normalnemu mogło przyjść do głowy, że ja lecę nie na faceta, a na tajemnicę?Zamilkliśmy na chwilę.Paliłam papierosa i bezmyślnie przyglądałam się wchodzącym.W pewnym momencie ujrzałam wysoką sylwetkę, przystojny czarny facet w szarym ubraniu.Zanim zdążyłam się przestraszyć, zobaczyłam twarz.Nie, na szczęście zupełnie mi nie znaną.Spojrzałam na mego towarzysza, chcąc coś do niego powiedzieć, i ujrzałam, że patrzy na mnie z wyraźnym podziwem.— No, ale nerwy to masz jak postronki — powiedział z uznaniem.Bardzo mnie to zdziwiło.— Dlaczego?— Na litość boską! Przecież spojrzałaś na tego faceta i nawet okiem nie mrugnęłaś.— Na jakiego faceta? Tego, co wszedł? Ja go nie znam, dlaczego miałam mrugać?Mój przyjaciel przyjrzał mi się uważnie i z lekkim zaniepokojeniem.— Dowcipy sobie robisz? Cały czas mówimy o tym człowieku.Twierdziłaś, że go widziałaś.— Kogo? Tego? Ależ to nie on!— Jak to nie on? To jest pan.— wymienił wyraźnie imię i nazwisko.— Ostatecznie znam go chyba.Przez chwilę miałam wrażenie, że trafił mnie piorun z jasnego nieba.Bez wątpienia, ktoś tu zwariował, możliwe, że ja.Obejrzałam się na siadającego przy sąsiednim stoliku faceta, a potem znów spojrzałam na mojego przyjaciela.Musiałam mieć prawdopodobnie osłupiały wyraz twarzy, całkowicie zgodny ze stanem mojego ducha, bo na obliczu przyjaciela też pojawiło się niebotyczne zdumienie.— Kobieto, oprzytomnij — powiedział z gniewem.— o kim tyś mówiła przez cały czas?— Czekaj, czekaj — powiedziałam zduszonym głosem.— Czy jesteś pewny, że to jest ten facet? O takim nazwisku? Spiker Polskiego Radia? Jesteś tego pewny?— Najpewniejszy w świecie.Widziałem go mnóstwo razy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl