,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powinno ją to zezłościć wystarczająco, by przyszła.Tymczasem pogadam z Vilezzą.Bilhoat ruszył w górę zbocza, a Conan odszedł w przeciwnym kierunku.Po drodze dogonił go Horus.Stary żołnierz przedstawił raport o stratach w kompanii Hundolfa.- Conanie, ludziom zależy na silnym dowództwie; mamie się czują, porzuceni na łaskę losu we wrogim kraju - rzekł stary wojownik.- Większość z nich będzie stać przy twym boku do ostatniego tchu.- Doskonale.Na razie zostań ze mną, jako mój zastępca.Wyrwanie Vilezzy z pijackiego użalania się nad własnym losem zabrało Conanowi nieco czasu.Pokryty brudem dowódca zdołał się wreszcie umyć i ubrać.Gdy wraz z Cymmerianinem wyszedł z pogrążonego w mroku namiotu na zewnątrz, Bilhoat wracał już do obozu.Parę kroków za nim podążały czujnie Drusandra i Ariel, nie zdejmując dłoni z rękojeści mieczy.Powitały je gwizdy i okrzyki.Na widok Conana płowowłosa wojowniczka skinęła zdecydowanie głową.Kapitanowie i ich zastępcy zebrali się w pawilonie Akiego.Podczas ucieczki spod Tantuzjum zdołano zabrać jedynie płótno i cztery podpórki namiotu.Dwudziestka pustynnych wojowników przegoniła kręcących się wokół pawilonu najemników i objęła wartę w pewnym oddaleniu.Gdy dowódcy rozsiedli się wewnątrz ze skrzyżowanymi na wschodni sposób nogami, Conan zwrócił się do nich:- Jako dowódca kompanii Hundolfa, proszę was, byście nie rozwiązywali swoich oddziałów ani nie wyprowadzali ich z Koth.- Rozejrzał się po najemnikach.- Wspólnie stanowimy liczącą się siłę.Możemy wywalczyć zapłatę od Ivora lub sprawić, że poczuje konsekwencje zdrady na własnej skórze.- Wspaniały pomysł! - zawołał Vilezza.- Możemy wycisnąć z księcia żołd przez pustoszenie jego ziem.Zostało nas przecież dość, by puścić z dymem każdą budę na tych przeklętych wzgórzach i ugasić pożary kotyjską krwią! Pokażemy tym kundlom, co znaczy ostra stal! - Pijacka zapalczywość sprawiała, że mówił coraz głośniej, nie dając wtrącić ani słowa pozostałym.- Może nie zdobędziemy bogatych łupów, ale wystarczy nam, by przez jakiś czas zabawić się i zapełnić brzuchy.Jeżeli będziemy mścić się za dnia i przemieszczać nocą Ivor i jego piekielny czarownik nie zdołaj ą nas dopaść.- Przenigdy, ty zapijaczona, ohydna świnio! - Drusandra uniosła się na kolano, zaciskając dłoń na głowni miecza.- Jeżeli marzy ci się gwałcenie i mordowanie kobiet tej prowincji, spróbuj tego, ale na własne ryzyko! Ja i moje towarzyszki pokażemy ci, co znaczy z nami zadrzeć!- Spokojnie.Milczcie, obydwoje! - przerwał im ostro Conan, po czym natychmiast podjął spokojniejszym tonem: - To prawda, że czeka nas walka, ale nie z prostym ludem.- Powiódł surowym wzrokiem po twarzach dowódców.- Wielu mieszkańców tych stron odwróciło się od Ivora, wielu innych wkrótce go znienawidzi.Nie ma sensu zabijać przyszłych sprzymierzeńców.- Zmarszczył brwi.- Musimy zaatakować bezpośrednio księcia i jego siły - wysłać liczne podjazdy lub może nawet przystąpić do oblężenia.- Conanie, pomyśl, jakie to oznacza straty w ludziach i sprzęcie! - Aki Wadsai potrząsnął głową ze zniecierpliwieniem.- Spustoszenia, wywołane przez ognistą mgłę i utrata oddziału Braga sprawiły, że nasze siły zostały poważnie uszczuplone.- Oddział Hundolfa - to jest mój - nadal liczy blisko tysiąc ludzi.- Conan skrzyżował ramiona na piersi.- Cały czas docieraj ą do nas kolejni żołnierze, również z dawnej kompanii Braga.- Zwrócił się ku pozostałym kapitanom.- Drusandro, jak poradziły sobie twoje diablice? Wszystkie ocalały? Doskonale.Twój oddział, Vilezza, również poniósł o wiele mniejsze straty od mojego.- Dzięki tobie, Conanie.- Zingarańczyk uczynił pulchną dłonią gest podziękowania.- Jeżeli chodzi o zapasy, istotnie, straciliśmy większość taborów - kontynuował Conan.- Przez jakiś czas będziemy musieli łowić zwierzynę i, niestety, w rozsądnych granicach łupić.Są jednak w Koth grupy, które przyjdą nam z pomocą.Znam osobiście królewski ród Khoraji; jesteśmy niecałe dwadzieścia mil od tego królestwa.Założę się, że Khorajanie zechcą sfinansować powstanie przeciw tak niebezpiecznemu sąsiadowi, jakim jest Ivor.Przerwał mu odgłos koni wjeżdżających na dozorowaną przestrzeń przed pawilonem.Odwróciwszy się, ujrzał dwóch jeźdźców zsiadających ze spienionych wierzchowców.Żołnierz w turbanie wszedł spiesznie do namiotu i skłonił się przed Akim.- Panie, ci ludzie chcą rozmawiać z barbarzyńcą.Conan podniósł się gładko na równe nogi, by powitać przybyszów - mężczyznę i kobietę.Ta ostatnia miała na sobie zakurzony strój, który Conan pamiętał z poprzedniej nocy.Wydawało mu się, jak gdyby było to wieki temu; na wspomnienie tego, co stało się później poczuł przenikające do szpiku kości znużenie.- Eulalia! Randalf! Udało się wam wymknąć z pałacu!- Tak, Conanie! - Pociągająca mimo wymiętego stroju i wyraźnego wyczerpania szlachcianka podeszła do Cymmerianina i uścisnęła mu rękę swymi szczupłymi dłońmi.Srodze zdrożony Randalf w pokrytym zakrzepłą krwią, o wiele za dużym płaszczu, zatrzymał się za nią i przywitał barbarzyńcę zdecydowanym skinieniem głową.- Baron Stefany również zdołał wyrwać się z miasta ze swoją, służbą - kontynuowała Eulalia.- Wrócił do swojej posiadłości, by bronić jej granic.Ogłosił otwarty bunt przeciwko Ivorowi i przysłał nas do ciebie jako swoich emisariuszy.- Zjawiacie się w dogodnym czasie.- Conan odwrócił się do pozostałych dowódców.- Eulalia i Randalf byli ze mną w pałacu zeszłej nocy, gdy Ivor zawarł ze Strabonusem zdradziecki pakt.Podobnie jak ja, zdołali uciec dzięki sprytowi i orężu.Zaświadczą, że w prowincji i samym Tantuzjum powstaje ruch sprzeciwu wobec Wora.- Istotnie, tak właśnie się dzieje - rzekł Randalf.- Najgorsza biedota znalazła się na skraju rebelii.Nawet górale na obrzeżach podległych mi włości przestali popierać księcia.Kiedy dowiedzą się o jego ugodzie z królem, staną do otwartej walki.- Widzicie: daleko do tego, by Koth zjednoczył się przeciwko nam.- Conan rozejrzał się po swoich towarzyszach.- Miejscowe stronnictwa gotowe są błagać nas o wsparcie.- Więcej, Conanie - dodała Eulalia.- Baron ręczy, że wraz z popierającymi go ziemianami i pasterzami zapewni zaopatrzenie wszystkim najemnikom, którzy pozostaną w Koth, by walczyć z Ivorem.- To nie wystarczy - wtrącił się Vilezza.- Jeżeli mamy walczyć, musimy otrzymać obiecany przez Ivora żołd, zapłatę za dodatkowy czas i udział w łupach.Jeżeli wasz baron się na to zgodzi, rychło zrównamy Tantuzjum z ziemią.- Wolałabym walczyć przeciw siedzącemu obok mnie łotrowi, niż jakiemukolwiek zdradzieckiemu księciu.- Drusandra spojrzała wrogo na Zingarańczyka.- Jeżeli opowiem się po waszej stronie, to tylko po to, by pomóc bezbronnym kobietom i mężczyznom tego kraju, nie zaś, by powiększać ich niedolę.- Doskonale, kobieto, walcz wraz ze swoimi piekielnicami za darmo! - zawołał z oburzeniem Vilezza.- I tak buntownicy nie będą mieli z was wielkiego pożytku.Co do mnie, dowodzę dwunastoma setkami doborowych wojowników.Muszą dostać sprawiedliwą zapłatę, inaczej nie kiwną palcem!- Na co nam się zdadzą pieniądze, jeżeli Agohoth zetrze nas swoimi czarami na proch? - odezwał się wreszcie Aki Wadsai, kręcąc ze znużeniem głową [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|