, Eco Umberto Baudolino (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może w pełni dorosłem i zgasły mło-dzieńcze zapały.Nie sprawiło mi to żadnej przykrości, pojawiła się tylko jakaś melan-cholia.Byłem jak gołębica, która gruchała bez opamiętania, lecz pora miłosna dobiegłakońca.Trzeba było ruszyć z miejsca, wyprawić się za morze. Przestałeś być gołębicą, a stałeś się jaskółką. Albo żurawiem. 16.Baudolino wyprowadzony w pole przez ZosimęW sobotni ranek przybyli Pevere i Grillo i oznajmili, że w pewnym sensie doKonstantynopola wraca porządek.Nie tyle z tego powodu, że pielgrzymi zaspoko-ili łaknienie grabieży, ile z tego, że wodzowie spostrzegli, iż owi pielgrzymi zawład-nęli licznymi czcigodnymi relikwiami.Można było się pogodzić z utratą jednego, dru-giego kielicha czy szaty z adamaszku, ale nie można było dopuścić do rozproszenia reli-kwii.Dlatego doża Dandolo wydał rozporządzenie, że wszystkie skradzione dotychczascenne przedmioty należy przynieść do Hagia Sofia, by dokonać sprawiedliwego podzia-łu.Oznaczało to podział przede wszystkim między pielgrzymami i wenecjanami, któ-rzy to, czyli ci ostatni, czekali jeszcze na resztę należnych rzeczy, by załadować wszystkona swoje okręty.Następnie wartość każdego przedmiotu miała być oceniona w grzyw-nach srebra i rycerze mieli wziąć cztery części, towarzysze konni dwie, towarzysze piesizaś jedną.Można sobie wyobrazić, co powiedziało na to zwykłe żołnierstwo, któremunie pozostawiono nic.Szeptano już, że wysłannicy Dandola zabrali z Hipodromu cztery konie z pozłaca-nego spiżu, by odesłać je do Wenecji, i nikomu się to nie spodobało.Jedyną odpowie-dzią Dandola na szemrania był rozkaz przeszukania zbrojnych, nie zważając na ich sto-pień, i perkwizytorzy dotarli nawet do ich kwater w Perze.Przy pewnym rycerzu hra-biego de Saint-Pol znaleziono ampułkę.Rycerz twierdził, że to wyschnięte już lekarstwo,kiedy jednak ampułka ogrzała się od dłoni, ujrzano w niej czerwony płyn, którym byłaoczywiście krew wytoczona z boku naszego Pana.Rycerz zaklinał się, że kupił tę reli-kwię od pewnego mnicha, zanim doszło do plądrowania miasta, ale dla przykładu po-wieszono go na miejscu  z tarczą i herbem na szyi. Tam do licha, wyglądał jak dorsz  powiedział Grillo.Niketas słuchał z wielkim smutkiem tych opowieści, ale Baudolino, nagle zakłopo-tany, jakby wszystko stało się z jego winy, zmienił temat i od razu spytał, czy można jużopuścić miasto. Ciągle panuje tu straszny burdel  odrzekł Pevere  i trzeba mieć się na baczno-ści.Dokąd chcesz się udać, panie Niketasie?152  Do Selymbrii, mamy tam zaufanych przyjaciół, którzy udzielą nam gościny. Selymbria, to nie takie łatwe  powiedział Pevere. Miasto leży na zachodzie,niedaleko Długich Murów.Nawet jeśli dostaniemy muły, trzeba liczyć trzy dni drogi,może nawet więcej, bo będziemy mieli ze sobą brzemienną niewiastę.A poza tym tylkopomyśl, taka piękna stadnina mułów oznacza człowieka możnego, więc pielgrzymirzucą się na ciebie jak muchy.W tej sytuacji muły muszą czekać w gotowości poza miastem, przez które przyjdziepodążać pieszo.Trzeba pokonać Mur Konstantyna i wyruszyć dalej, nie zbliżając siędo wybrzeża, gdzie z pewnością jest więcej ludzi; ominąć kościół Zwiętego Mocjuszai wyjść bramą Pege poza Mur Teodozjusza. Trudno będzie uniknąć zatrzymania na tej drodze  ostrzegł Pevere. Ba, w okamgnieniu dobiorą się do rzyci, a przy tych niewiastach pielgrzymomzaraz przyjdą do głowy chutliwe myśli.Potrwa to jeszcze co najmniej dzień, bo trzeba jakoś przygotować młode kobiety.Nanic zda się udawanie raz jeszcze trędowatych, bo teraz nawet pielgrzymi wiedzą, że trę-dowaci nie spacerują sobie po mieście.Trzeba będzie dorobić im na twarzach plamyi strupy, żeby wyglądały na dotknięte świerzbem, wtedy bowiem każdemu odejdzie nanie chętka.A poza tym wszyscy ci ludzie będą przecież musieli przez trzy dni coś jeść,bo pusty worek nie ustoi.Genueńczycy przygotują w koszach porcje chrupiącej i de-likatnej scripilita, czyli swoich placków z ciecierzycowej mąki, pokrojonych w plastry,które owinie się w duże liście; wystarczy posypać pieprzem i będzie wyśmienite, możnaby tym nakarmić lwa, lepsze od krwistej polędwicy; i duże podpłomyki z oliwą, szał-wią, serem i cebulą.Niketasowi to barbarzyńskie jadło nie wydało się nęcące, ponieważ jednak trzebabyło czekać jeszcze dzień, postanowił poświęcić go kosztowaniu ostatnich smakołyków,które zdąży jeszcze przygotować mu Teofil, i słuchaniu ostatnich opowieści Baudolina,gdyż nie chciałby wyjechać w najpiękniejszym ich momencie, nie wiedząc, jak skończysię historia. Moja historia jest jeszcze zbyt długa  rzekł Baudolino. Zresztą jadę z tobą.Tu, w Konstantynopolu, nic już po mnie, a w dodatku za każdym rogiem czają się złewspomnienia.Stałeś się, panie Niketasie, moim pergaminem, na którym zapisuję mnó-stwo rzeczy, także zapomnianych, i jest to prawie tak, jakby ręka sama kreśliła słowa.Mniemam, że człowiek opowiadający historie zawsze musi mieć kogoś, komu je opo-wiada, i że tylko tym sposobem może je opowiedzieć sobie samemu.Pamiętasz, jakpisałem do cesarzowej listy, których ona nie mogła przeczytać? Jeśli palnąłem głup-stwo, dając je do przeczytania przyjaciołom, to dlatego, że inaczej moje listy nie mia-łyby sensu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl