,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej powiedz to i skończmy sprawę.- Wcale tak nie myślę - zapewnił ją.- Gdyby inni ludzie, ze mną włącznie, byli równieszczerzy jak ty.- A więc nie gniewasz się na mnie?- Oczywiście, że nie.Mało tego, jestem wzruszony i oszołomiony.- W takim razie nic już nie mów! - Marsha zerwała się i wyciągnęła do niego ręce.Ujął jej dłonie i stał patrząc na nią.Ich palce splatały się.Uświadomił sobie, że Marshapotrafiła błyskawicznie otrząsnąć się z niepewności, nawet jeżeli jej wątpliwości zostałyrozwiane jedynie częściowo.- Po prostu idz i myśl - powiedziała.- Myśl, myśl, myśl! Azwłaszcza o mnie.- Trudno by mi było tego nie robić - odparł zupełnie szczerze.Uniosła twarz dopocałunku i pochylił się nad nią.Chciał pocałować ją w policzek, ale nadstawiła usta i gdy ichwargi zetknęły się, objęła go mocno.Gdzieś w głębi jego umysłu zadzwięczał sygnałalarmowy.Jej ciało przywarło do niego i dotknięcie to wywarło na nim elektryzującewrażenie, natychmiast odbierając mu oddech.W tej chwili nie mógł myśleć o Marshy inaczejniż jak o kobiecie.Czuł, jak jego ciało reaguje podnieceniem.Zaczęło mu się kręcić wgłowie.Dzwonek alarmowy umilkł.Przypominał sobie tylko: Mała panna Preyscott.możebyć zabawnie.dla mężczyzny - dać się zjeść.Uwolnił się delikatnie, ale zdecydowanie.Ujął Marshę za rękę.- Muszę iść - powiedział.Zeszła z nim na ganek.Pogładził ją po włosach.- Peter, kochanie - szepnęła.Zszedł po stopniach ganku, niemal ich nie zauważając.14.O 10.30 wieczorem główny detektyw hotelowy, Ogilvie, przeszedł służbowymtunelem z głównego budynku St.Gregory ego do położonego w sąsiedztwie garażuhotelowego.Wybrał tunel zamiast bardziej wygodnego pasażu na parterze z tego samego powodu,dla którego zdecydował się na tę właśnie porę - aby jak najmniej rzucać się w oczy.O 10.30,goście korzystający wieczorem z samochodów już wyjechali, a było jeszcze za wcześnie napowroty.Również mało było prawdopodobne, aby w tym czasie jakiś nowy gość przyjechałsamochodem do hotelu.Plan Ogilviego, w którym zakładał, że rozpocznie podróż na północ jaguaremCroydonów o pierwszej w nocy - to znaczy za niecałe trzy godziny - nie uległ zmianie.Przedwyjazdem grubas musiał jednak wykonać pewne przygotowania i niepotrzebni mu byli żadniświadkowie.Wszystkie niezbędne rekwizyty znajdowały się w papierowej torbie, którą trzymał wręku.Dotyczyły czegoś, co Croydonowie przeoczyli, opracowując swój skomplikowany plan.Ogilvie dostrzegł to od razu, ale postanowił zachować informację dla siebie.W czasie podwójnego, śmiertelnego wypadku w poniedziałek w nocy jeden zreflektorów jaguara został rozbity.Poza tym, na skutek utraty oprawki, która znajdowała sięobecnie w posiadaniu policji, mocowanie reflektora obluzowało się.Jeżeli miał prowadzićsamochód po ciemku, należało to naprawić - choćby prowizorycznie.Oczywiście, oddaniesamochodu do któregoś z warsztatów w mieście nie wchodziło w grę, podobnie zresztą jakpowierzenie remontu mechanikowi hotelowemu.Wczoraj, ustalając moment największego spokoju w garażu, Ogilvie obejrzał równieżsamochód, ustawiony dyskretnie za filarem.Doszedł do wniosku, że jeśli uda mu się zdobyćodpowiednie szkło, sam zdoła dokonać wszelkich napraw.Rozważał ryzyko zakupienia całego reflektora u jedynego w Nowym Orleanieprzedstawiciela jaguara i zrezygnował z tego pomysłu.Choć policja jeszcze nie znała markiposzukiwanego samochodu, wystarczy identyfikacja rozbitych fragmentów szkła, aby jąbłyskawicznie rozszyfrowali.Ktoś mógłby go zapamiętać i poinformować policję odokonanym zakupie.Wybrał kompromisowe rozwiązanie.W samoobsługowym sklepie zczęściami samochodowymi kupił standardowy, dwużarnikowy wkład reflektorowy NorthAmerican.Miał wrażenie, że będzie pasował.Teraz chciał sprawdzić swój pomysł.Zakup reflektora był tylko jedną z wielu czynności w wypełnionym zajęciami dniu, poktórym główny detektyw czuł zarówno satysfakcję, jak też pewien niepokój.Czuł się równieżfizycznie zmęczony, co stanowiło niezbyt dobry początek czekającej go długiej jazdy napółnoc.Pocieszył się myślą o dwudziestu pięciu tysiącach dolarów, z których dziesięćotrzymał już, zgodnie z umową, od księżnej.Rozegrała się przy tym pełna napięcia scena, wczasie której księżna zachowywała się bardzo oficjalnie.Ogilvie, nie zwracając na to uwagi,chciwie wpychał do teczki pliki banknotów, a stojący obok niego książę chwiał się pijany nanogach i spoglądał szklanymi oczyma, niezbyt chyba dobrze zdając sobie sprawę zwszystkiego, co się wokół niego dzieje.Posiadanie pieniędzy sprawiało grubasowi przyjemność.Schował je dobrze, a przysobie miał zaledwie dwieście dolarów.Zrodek ostrożności na wypadek, gdyby w czasiepodróży powstały jakieś komplikacje.Niepokój wywoływały natomiast dwie sprawy.Przede wszystkim - świadomośćkonsekwencji, gdyby nie udało mu się wyprowadzić jaguara z Nowego Orleanu, a potemprzejechać nim niepostrzeżenie przez Luizjanę, Mississippi, Tennessee i Kentucky.Drugą zaś- stanowczość, z jaką Peter McDermott podkreślał, że Ogilvie powinien przez cały czas być wpobliżu hotelu.Kradzież z ubiegłej nocy oraz możliwość, że w St.Gregorym działa zawodowyzłodziej zdarzyły się w najmniej odpowiednim momencie.Ogilvie zrobił, co było w jegomocy.Poinformował miejską policję i detektywi przeprowadzili rozmowę z okradzionymgościem [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|