, Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Smocze Werble 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sebell wiedział, że będzie zawsze wspominał tę dziwaczną i makabryczną scenę ze zgrozą, jak również z pewnym szacunkiem.Od dawna wiedział, że Mistrz Robinton zdolny jest do zastosowania niekonwencjonalnych metod, żeby utrzymać na Pernie porządek i popierać przywództwo Weyru Benden, ale nigdy nie spodziewał się, żeby jego na ogół łagodny i współczujący Mistrz mógł się okazać taki bezlitosny.Zamknął swój umysł na smród i duchotę pokoju, na ból Merona, usiłował tylko docenić stosowaną przez zebranych taktykę zręcznego kierowania Lordem Meronem w taki sposób, żeby wybrał on tego jednego jedynego człowieka, którego przedkładali nad pozostałych dziedziców.Przez długi jeszcze czas migocące żary przypominały Sebellowi i Menolly o tych niesamowitych godzinach, podczas których Lord Meron usiłował się oprzeć woli nieugiętych, równych mu rangą Panów.Kapitulacja Merona była nieunikniona: Sebellowi wydawało się, że niemal czuje, jak przez dało tego człowieka przechodzi spazm bólu, kiedy wrzasnął imię Decktera myśląc, że dokonał takiego wyboru na złość ludziom, którzy go tak dręczyli.W momencie kiedy wymówił imię Decktera, Mistrz Oldive, który oddalił się tylko do sąsiedniego pokoju, przyszedł, żeby mu przynieść ulgę.— Może to było wielkie okrucieństwo — powiedział Mistrz Oldive Lordom, kiedy opuścili Merona pogrążonego w narkotycznym odrętwieniu — ale ta próba przyspieszy również jego koniec.A to już jest czyste dobrodziejstwo.Nie myślę, żeby miał przeżyć jeszcze jeden dzień.Pozostali dziedzice, z których najbardziej wymowny był Hittet, wpadli teraz do pokoju żądając, żeby im powiedziano, czemu wyproszono ich z pokoju krewnego.W końcu zapytali, czy Lord Meron wyznaczył następcę.Kiedy powiedziano im o Deckterze, na ich reakcję składały się ulga, konsternacja, rozczarowanie, a potem niedowierzanie.Sebell wyłuskał Menolly z grupy trajkoczących krewniaków, zaciągnął w dół po schodach do Głównej Sali i wyprowadził z Warowni, gdzie mogli odetchnąć świeżym, czystym powietrzem.Wzdłuż podjazdu zgromadził się spory milczący tłum, utrzymywany w ryzach przez strażników.Na widok dwojga harfiarzy ludzie zaczęli domagać się wiadomości.Czy Lord Meron nie żyje? Co się stało, że sprowadzono do Nabolu Lordów Warowni i Przywódcę Weyru?Kiedy Sebell podniósł rękę, żeby się uciszyli, oboje z Menolly pilnie badali wzrokiem twarze, czy nie zobaczą Piemura w tłumie.Słuchającym go ludziom Sebell powiedział, że Lord Meron wyznaczył swojego następcę.Tłum jęknął, jak gdyby ludzie spodziewali się najgorszego i gotowali się na najgorsze.Więc Sebell szeroko się uśmiechnął i wykrzyknął imię Decktera.Ze wszystkich gardeł wyrwał się okrzyk zdumienia, który po chwili zmienił się w pełne ulgi wiwaty.Wtedy Sebell kazał głównemu strażnikowi posłać po zaszczyconego tym honorem człowieka, a połowa tłumu udała się za posłańcem.— Nie widzę Piemura — powiedziała Menolly cichym niespokojnym głosem, ciągle wpatrując się w Hum.— Jakby nas zobaczył, toby się pokazał.— Tak, pokazałby się.A ponieważ tego nie zrobił.— Sebell rozejrzał się po podwórcu.— Ciekawe.— Powoli obrócił się i zdał sobie sprawę, że Piemur nie miał szans wdrapać na mury okalające Warownię, zwłaszcza w ciemnościach, na dodatek z jajkiem.Nawet jaszczurce ognistej nie udałoby się pazurami wspiąć po tych ścianach.Oczy jego przyciągnął dół na popiół i odpadki, ale doskonale pamiętał, jak energicznie przeszukiwano go dziubiąc włóczniami.Jego spojrzenie podążyło w górę i zatrzymało się na małym okienku.— Menolly! — Złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku kuchennego podwórca.— Kimi mówiła, że było ciemno.Ciekawe, co.— W podnieceniu Sebell wrócił do strażnika, wlokąc narzekającą Menolly za sobą.— Widzisz to małe okienko? zapytał z podnieceniem strażnika.— Dokąd ono prowadzi? Do kuchni?— To? Tylko do magazynów.— Strażnik zacisnął zęby, z niepokojem oglądając się na Warownię, jak gdyby popełnił jakąś niedyskrecję i obawiał się odwetu.Jego reakcja powiedziała Sebellowi dokładnie to, czego mu było trzeba.— Zapasy dla Weyru Południowego były przechowywane w tym pomieszczeniu, prawda?Strażnik wlepił wzrok przed siebie, zacisnął mocno wargi, ale zdradził go rumieniec na twarzy.Śmiejąc się z ulgi, Sebell niemalże biegiem ruszył na kuchenny podwórzec, a Menolly z zapałem podążyła za nim.— Myślisz, że Piemur ukrył się w tych rzeczach dla jeźdźców z przeszłości? — zapytała Menolly.— Jedynie ta odpowiedź pasuje do wszystkich okoliczności, Menolly — powiedział Sebell.Zatrzymał się tuż przed dołem z popiołem i pokazał na mur, który oddzielał od siebie obydwa doły.— To nie byłby za wysoki skok dla zwinnego chłopca, prawda?— Nie, nie sądzę.I to podobne do Piemura! Ale, Sebellu, to by znaczyło, że on jest w Weyrze Południowym!— No tak — powiedział Sebell, który odczuwał nieprawdopodobną ulgę na myśl, że zniknięcie Piemura dało się jakoś wytłumaczyć.— Chodź.Prześlemy wiadomość do Torika, żeby wyglądał tego hultaja.Myślę, że Kimi zna lepiej Południowy niż Piękna i Skałka.— Wyślijmy je wszystkie.Moje najlepiej znają Piemura.Och, zaczekaj, niech no ja tylko dostanę w swoje ręce tego młodego człowieka!Sebell roześmiał się widząc zawzięte spojrzenie Menolly.— Powiedziałem ci, że spadnie na cztery łapy.Rozdział VIIIPiemura obudziła zmiana temperatury, w ustach mu zaschło, czuł w nich kwaśny posmak, ciało mu zesztywniało.Przez chwilę nie miał pojęcia, gdzie jest, czemu go wszystko boli i czemu mu burczy w brzuchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl