, Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Opowiesci Nerilki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy rozumiesz mowę bębnów, Rill? - zapytał zdumiony Alessan.Tak mnie zaskoczył, że nie byłam w stanie odpowiedzieć.Myślałam, że Desdra nie rozpoznała w brudnej, spoconej, krótko ostrzyżonej dziewczynie córki Tolocampa.- Kody pewnie też, prawda Rill? - Desdra się nie krępowała, ale przynajmniej nie powiedziała, skąd wie o moich umiejętnościach.- Może napełniać butelki w przerwach miedzy nadawaniem wiadomości.Powinna trochę odetchnąć.Przez parę dni pracowała ponad siły.Przyjęłam to za znak, że Desdra docenia moją pracę tutaj w obozie internowanych.Na szczęście nawet Alessan nie dochodził, w jaki sposób sługa, która awansowała do pozycji ochotnika uzdrowiciela, nabyła wiedzę w tak poważnej materii.Szansa na chwilę wytchnienia wzbudziła mój zachwyt.Skąd Alessan czerpał energię? Rozumiałam, dlaczego Suriana go podziwiała i uwielbiała.Zasługiwał na szacunek, a mój respekt wobec niego wzrastał z każdym dniem.Widziałam, że wytyczył sobie jasny cel.Wbrew wszelkim przeciwnościom chce odbudować Warownię Ruatha, sprawić, że do opustoszałych domostw powrócą mieszkańcy, a na polach znów pojawią się liczne stada.Zapragnęłam zostać tu i pomóc Alessanowi.Złapałam się także na tym, że gdy wracałam do Warowni, odruchowo wchodziłam w starą rolę i wydawałam polecenia sługom albo wyjaśniałam, jak skutecznie wypełnić jakieś zadanie.Ha szczęście nikt nie próbował podważyć moich praw.Choć z pozoru krucha i delikatna, Oklina pracowała równie ciężko jak brat, ale ogrom ciążących na niej obowiązków budził we mnie współczucie.Ja zawsze miałam siostry do pomocy.Ilekroć mogłam, starałam się ulżyć jej w pracy.Nie wyróżniała się urodą i ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że z tego powodu tak łatwo przyszło mi się do niej zbliżyć.Śniada cera i ostre, raczej chłopięce rysy twarzy nie dodawały jej uroku, podobnie jak mnie, nie służyły jej cechy rodzinnego podobieństwa.Miała jednak mnóstwo wdzięku, czarujący uśmiech i ogromne, ciemne wyraziste oczy.Przyłapywałam ją czasem na tym, jak wpatruje się w horyzont.Podejrzewałam, że się zakochała.Byłaby mimo młodego wieku znakomitą żoną dla władcy Warowni.Pragnęłam gorąco, żeby Alessan nie usiłował zatrzymać jej w Ruathcie, lecz pozwolił osiąść gdzieś z mężczyzną o dobrym i uczciwym sercu.Ruatha cierpiała teraz biedę, ale ród Warowni cieszył się niezachwianym prestiżem.Także pełna poświecenia praca nad uzyskaniem serum, której z takim zapałem podjęli się Alessan i Oklina, dodawała im splendoru w oczach innych.Tak więc pracowaliśmy dalej, nie ustając w trudzie, czasem łyknąwszy parę łyżek zupy z kotła i pogryzając w wolnej chwili kęs świeżego chleba.Pojawiły się nawet świeże owoce.Dostarczał je jeden z jeźdźców.Nie miałam pojęcia, dlaczego kawałki dojrzałego melona wywołują łzy w oczach Okliny.Wątpiłam, aby wzruszył ją gest jeźdźca.Potem zauważyłam, jak Alessan spogląda na owoce z lekkim uśmiechem, tak jakby coś mu przypominały.Mogłam się mylić, bo szybko zabrał się do roboty.potem odezwały się bębny i musiałam uważnie słuchać.W nawale pracy straciliśmy poczucie czasu.Podczas trzeciego dnia mojego pobytu w Ruathcie, kiedy większość z nas wyszła, by zjeść spóźnioną i dobrze zasłużoną kolację, Alessan, Desdra i Tuero, obejrzawszy mapy, spisy i plany, zaczęli wydawać okrzyki radości.- Dokonaliśmy tego, czcigodna drużyno! - zawołał Alessan.- Mamy więcej serum, niż potrzeba! Nie musimy trząść się nad każdą rozbitą butelką! Wino dla wszystkich! Oklino, zabierz Rill i przynieście cztery butelki z moich prywatnych zapasów.Rzucił jej długi cienki klucz, który dziewczyna złapała zręcznie w powietrzu.Chwyciła mnie za rękę i radośnie się śmiejąc pociągnęła do kuchni, a potem na dół, do piwnic za chłodnią.- Wpadł w dobry humor, Rill.Rzadko kiedy rozstaje się z butelkami z własnej piwniczki - zachichotała.- Trzyma je na specjalną okazję.Jej wdzięczna mała twarzyczka posmutniała nagle.- Mam nadzieję, że takowa wkrótce się zdarzy - dodała tajemniczo.- Wkrótce będzie musiał.Jesteśmy na miejscu.Otworzyła wąskie drzwi i pokazała mi półki pełne butelek i bukłaków.Sapnęłam ze zdumienia.Nawet w mdłym świetle z korytarza byłam w stanie rozróżnić butelkę z Benden.Szybko starłam kurz z etykiety.- To jest białe bendeńskie! - krzyknęłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl