, Andreas Eschbach Time Out 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, jak tam u ciebie, ale przyda się kilkatelefonów do przyjaciela.- Do tego potrzebujesz kogoś, do kogo mógłbyś zadzwonić- Mam go - Pete wyciągnął z torby jakąś książkę i wręczyłBradowi.- Proszę.Zapytaj mnie o coś.O cokolwiek.Brad wziął książkę.To był podręcznik do biologii.W miejscu, w którym go otworzył, pisano o mrówkach.- Jak brzmi łacińska nazwa mrówki rudnicy?- Chwileczkę - powiedział Peter i wsłuchał się w siebie.Początkowo nic się nie działo.- Hmm - stwierdził Brad - Raczej nie robi wrażenia.- No, czekaj - wyszeptał Pete.W tej właśnie chwili Brad zobaczył, jak Jake, brat Pete a,dwa lata od niego młodszy, siada na ławce obok głównegowejścia i gorączkowo wertuje tę samą książkę do biologii.- Formica rufa - oznajmił Peter triumfalnie.- Wciągnąłeś w to własnego brata? - zapytał zdumionyBrad.Peter uśmiechnął się szeroko. - Pomoże przy moim egzaminie, a potem pomogę muprzy jego.Pozostawało jeszcze pytanie, czy Jake w ogóle potrzebujejakiejś pomocy.Uczył się z tysiąc razy lepiej od Pete a, tyle żezawsze robił wszystko, co kazał mu starszy brat.- To oszustwo - powiedział Brad.Pete zmarszczył czoło.- Człowieku, rozczarowujesz mnie.Brad Wheleer zacisnął wargi.Tak, rzeczywiście lepiej niewgłębiać się w to.Nie, gdy samemu tak często korzystało sięze ściąg.- Moi rodzice nigdy na to nie pozwolą - stwierdził tylko.Pete puścił oko.- No i co? W centrum Lifehooka po prostu wpinają zgodęrodziców do segregatora.Niczego nie sprawdzają.Myślę, żeim to zupełnie obojętne.A dziewiętnaście dolarów: - taksobie myślę, co to jest, dziewiętnaście dolarów za dobrzezdany egzamin?Zabrzmiał dzwonek kończący przerwę, co ku dużej uldzeBrada oznaczało, że teraz ich drogi się rozejdą, bo szli naróżne zajęcia  i nie będą mogli kontynuować całej tejrozmowy.Brad Wheeler za nic by nie chciał podawać prawdziwegopowodu tego, że nigdy nie wszczepi sobie żadnegoLifehooka, niezależnie od tego, jak bardzo zaważyłby na jegoocenach. Bo nikt nie podejrzewał, że Brad Wheeler panicznie boisię wszelkich zabiegów medycznych.Prawie mdlał na samwidok strzykawki, a gdy sobie jeszcze wyobrażał, że coś muwszczepiają, aż mu się słabo robiło.Nigdy w życiu, powiedział sobie.A zresztą, to jakaś bzdura.Moda, która za cztery tygodnieprzeminie.Przecież to jasne. 22 | Dick Poldo był zaskoczony, ilu jego stałychczytelników to dzieciaki w wieku szkolnym.Do tej porysądził, że felietony czytają głównie studenci informatykioraz komputerowi maniacy.Jednak kiedy rankiem jegoartykuł ukazał się w Internecie, zasypały go tysiące maili,głównie od zgadzających się z nim zmartwionych rodziców.Związek nauczycieli poprosił o wsparcie inicjatywydomagającej się obowiązkowej instalacji w szkole aparaturydo zagłuszania sygnałów telefonii komórkowej.Paru ludzidziękowało za wskazówki i pisało, że niezwłocznie sprzedałowszystkie swoje akcje firm telekomunikacyjnych.Zgłosiło sięteż kilku chirurgów plastycznych, protestując przeciwkoinsynuacjom oraz grożąc podjęciem kroków prawnych.DlaDicka Poldo pozostawało zagadką, przeciwko czemukonkretnie protestowali.Na zewnątrz zapadał już zmierzch.Horyzont NowegoJorku powoli rozpływał się w ciemności.Miasto nigdy niewyglądało tak urokliwie, jak właśnie w półmroku tych minut.Dick usłyszał dzwonek do drzwi.Dziwne.Nikogo się niespodziewał.W każdym razie gdyby zjawił się jakiśniezapowiedziany gość, najpierw zadzwoniłby do niegoportier.A więc że to na pewno jakiś inny lokator.Co prawda, do tejpory jeszcze nikt go nie odwiedzał, jednak trudno było cośtakiego wykluczyć.Przecież w gmachu mieszkałoz kilkanaście innych osób.Przy czym Dick Poldo nigdy dotąd nie zamienił chociażby słowa z którymś z sąsiadów.Wyjrzał przez wizjer.Przed drzwiami stała jakaś kobietaw towarzystwie dwóch przysadzistych mężczyzn w szarychkombinezonach.To wyglądało na wizytę kogoś z administracji, więcotworzył.- Dobry wieczór, panie Poldo - powiedziała kobieta.-Nazywam się Jennifer Brown, jestem z administracjibudynku.Przepraszam za najście.W mieszkaniu podpanem wydarzył się mały wypadek z gazem, chcielibyśmysprawdzić, czy jakaś część tego gazu nie przedostała się dopana.Tak dla bezpieczeństwa.- Gaz? - powtórzył Dick Poldo, wystraszony.- Gaz  potwierdzili obaj mężczyzni jednocześnie, jakgdyby używali jednych ust.- Dobrze.Proszę wejść - powiedział dziennikarzi usłużnie otworzył drzwi.Widział już w telewizji budynkipo eksplozji gazu, same ruiny.Nie miał ochoty też takskończyć.Kobieta i mężczyzna niosący jakąś małą walizkę weszli,wymijając go.Drugi mężczyzna uprzejmie przepuścił Dickaprzodem.Kiedy Poldo wszedł do salonu, pierwszy z mężczyznzdążył już położyć walizeczkę na blacie kuchennymi otworzyć ją.Zachowywał się z jakąś taką nieprzyjemniezaborczą pewnością siebie. Dickowi coś się przypomniało.- Proszę mi powiedzieć - odezwał się - a czyprzypadkiem mieszkanie pode mną nie jest puste?Obaj mężczyzni i kobieta odwrócili się niezwykłym,jednoczesnym ruchem i spojrzeli na niego.Dopiero terazPoldo spostrzegł, że został otoczony.- Proszę nie krzyczeć - odezwała się cała trójka,przerażająco zgodnym chórem.- I niech pan się nie broni.Musimy poddać pana drobnemu zabiegowi, ale wkrótce pansię przekona, że to dla pana dobra.Pięć dni pózniej ukazał się nowy felieton Richarda  DickaPoldo, poświęcony Lifehookowi.Zaczynał się tak:Dziennikarze też potrafią się uczyć.Krytycy są w stanie przemyślećswoje poglądy i zmienić je.Bywa, że kiedy ma się do czynieniaz naprawdę przełomową innowacją, potrzeba czasu, aby zorientowaćsię, że jest się świadkiem ni mniej, ni więcej, tylko nadejścia nowejepoki.A Lifehook, Drogi Czytelniku, zasługuje na miano wynalazkuepokowego, bardziej niż jakiekolwiek inne odkrycie ostatniejdekady& 23 | W ciągu kilku dni po prezentacji Lifehookaz Hideout stale ktoś wyjeżdżał, a ktoś inny przyjeżdżał.Kryjówka zmieniła się w gwarny ul.W trakcie każdej ślepejfazy opuszczał ją rój samochodów, a jednocześnie powracałdrugi rój.Serenity jednak nie miała pojęcia, co się naprawdędzieje.- Sądzę, że zbierają informacje - odparł Christopher,kiedy go o to zapytała.- Badają, jak na tę nowość reagujeprasa, opinia publiczna i tak dalej.- Zmarszczył brwi.-Mnie też niczego nie mówią.- Szczerze mówiąc, czasem nie rozumiem swojego taty.-Serenity potrząsnęła głową.- Z jednej strony, ciąglepowtarza, że jesteś ostatnią nadzieją ludzkości.A terazw ogóle nie pyta cię o zdanie?Christopher tylko wzruszył ramionami.Przez chwilępatrzył gdzieś w pustkę, a potem spytał cichym głosem:- A kogokolwiek pyta o zdanie?Nie.Tego Serenity zdecydowanie nie była pewna.Postanowiła dowiedzieć się czegoś od Kyle a.Dopadłabrata akurat wtedy, gdy wrócił z jednego z takich wyjazdów.Przymusiła, aby wyjaśnił, co się dzieje.- Ach, nic ciekawego - stwierdził Kyle.- Nie mampojęcia, dlaczego tata robi z tego taką tajemnicę.Zbieramydoniesienia z gazet, artykuły, słuchamy o czym mówiąludzie, serfujemy po Internecie& To wszystko.Mama codziennie denerwowała się tym, jak córce idzie domowa nauka, na ile jest zaawansowanaw przygotowaniach do egzaminów i tak dalej.Co zresztą,zdaniem Serenity, zupełnie nie miało sensu, bo po cow ogóle się wysilać? Egzaminy końcowe odbędą się za kilkadni, a ona do nich nie przystąpi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl