, Anderson Poul Zbior opowiadan 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pieśń barda przenosiła słuchaczy w czasy dawniejsze niżhistoria, w czasy mięsożernych małp - przodków człowieka.Ale właśnie od tych wspaniałych pokus odwróciliśmy się w Eutopii.Bo mywyrzekliśmy się naszego zwierzęcego pochodzenia.My jesteśmy ludzmi obdarzonymirozumem.I w tym tkwi istota naszego człowieczeństwa.Wracam do ojczyzny.Wracam do domu.Wracam do domu. W tej chwili jakiś sługa dotknął jego ramienia.- Wojewoda chce cię widzieć.- W jegoglosie czuło się lęk.Jazon zadrżał.Co się mogło stoć? Tym razem nie zaprowadzono go do sali tronowej.Bela oczekiwał go na parapecie murów zamku.Za nim stało na baczność dwóch rycerzy, ichpozbawione wyrazu twarze kryły się w cieniu hełmów ozdobionych pióropuszami.Spojrzenie, jakim obrzucił go Bela, nie wróżyło nic dobrego.Wojewoda splunąłJazonowi pod nogi.- Ottar telefonował do mnie - odezwał się.- Ja.Czy powiedział.- A ja sądziłem, że chciałeś tylko przespać się z dziewczyną.Ty zaś niemalzniszczyłeś dom, który obdarzył cię przyjaznlą!- Paniel- Możesz się nie bać.Wyłudziłeś ode mnie przysięgę na Trójcę.Minie wiele lat,zanim uda mi się wynagrodzić Ottarowi szkodę, jaką mu wyrządziłęm.- A!e.Spokój! Spokój! Mogłeś si^ pr;ręcteż tego spodziewać.- Nie polecisz samolotem wojskowym.Ale będziesz miał eskortę.Maszynę,.która cięzabierze, trzeba będzie potem spalić.Teraz masz zaczekać tam, przy stajniach, koło tej kupygnoju, aż będziemy gotowi.- Nie chciołem nikomu zaszkodzić - zawołał Jazon.- Nie wiedziałem o tym, że.- Zabierzcie go stąd, bo go zabiję - rozkazał Bela.Steinvik byt starym miastem.Te wąskie brukowane uliczki, te ponure domy widziałyjeszcze statki ozdobione wizerunkami smoków.A od Atlantyku wiał ten sam wiatr, słony iświeży, i on to przegnał z duszy Jazona pozostałe w niej jeszcze resztki rozgoryczenia, któredręczyło go do tej pory.Gwiżdząc przepychał się przez tłum przechodniów.Mieszkaniec Westfalii czy Ameryki załamałby się po tych wszystkichdoświadczeniach i niepowodzeniach.Czyż bowiem on, Jazon, nie poniósł całkowitej klęski?Czy nie należało go zastąpić kimś, kto - przynajmniej oficjalnie - nie miałby nic wspólnego zHelladą? Ale w Eutopii dobrze zdawano sobie sprawę z przyczyn jego niepowodzenia:popełnił błąd, ale nie było w tym jego winy.Błędu tego bowiem nie popełniłby, gdyby lepiejgo poinstruowano.Oczywiście - uczymy się na błędach.Wspomnienie o ludziach z Ernvik i Varady - porywczych, hojnych ludziach, którychprzyjazń pragnąłby zachować - dręczyło go jeszcze przez chwilę.Ale szybko wymazał je zpamięci.Były przecież jeszcze inne światy, nieskończony ich ogrom. Szyld zatrzeszczał pod uderzeniem wiatru.Bracia Hunyadi i lvar.Armatorzy.Byt todobry kamuflaż w mieście, gdzie co druga firma miała coś wspólnego z morzem.Wbiegł poschodach na drugie piętro.Rozpostarł dłoń przed mapą morską umieszczoną na ścianie.Ukryty aparatzidentyfikował indywidualny wzór jego linii daktyloskopijnych i drzwi, przed którymi stal,rozsunęły się.Pokój, w którym się znalazł, był wykładany boozerią utrzymaną w stylupanującym w Steinvik.Ale jego proporcje nasuwały myśl o Eutopii; a na półce rozpościerałaswe skrzydła Nike.Nike.Niki.Wracam już do ciebie! Serce zabiło mu żywiej.Dajmonax Aristides podniósł wzrok z nad swego biurka.Jazon niekiedy zadawałsobie pytanie, czy cokolwiek w świecie byłoby w stanie wstrząsnąć tym człowiekiem.-Chajre! - usłyszał głęboki, bas Dajmonaxa.- Raduj siei Cóż cię tu sprowadza?- Przykro mi, ale przynoszę złe wieści.- No? Ale po tobie nie widać, żeby sprawa przedstawiała się aż tak katastrofalnie!Dajmonax uniósł się z krzesła, podszedł do szafy z winem, napełnił parę delikatnych ipięknych pucharów, po czym spoczął na łożu.- No, teraz opowiadaj.- Jozon wyciągnął się nadrugim łożu.- Nieświadomie pogwałciłem coś, co - jak się zdaje - jest tu tabu opierwszorzędnym znaczeniu.Mogę się uważać za szczęśliwca, że udało mi się ujść z życiem.- No, no.- Dajmonax pogładził swą siwiejącą już brodę.- To nie pierwszy takiwypadek - i nie ostatni.Zmierzamy po omacku do wiedzy, ale rzeczywistość zawsze naszaskakuje.W każdym razie gratuluję ci tego, że uratowałeś własną skórę.Z prawdziwąprzykrością opłakiwałbym twoją śmierć.Uroczyście uleli po kilka kropel ze swych kielichów - jako libację bogom - zanimprzystąpili do picia.Człowiek racjonalny potrafi uznać potrzebę ceremonii, a dlaczego niewziąć jej ze - zdezaktualizowanej zresztą - sfery mitu? (Podłoga była uodporniona na plamy).- Możesz już złożyć raport?- Tak.ldąc tu u porząd kawałem sobie wszystko w pamięci.Dajmonax uruchomił aparat rejestrujący, wypowiedział kilka katalogujących formuł ipowiedział: - Zaczynaj.Jazon mógł sobie pochlebić, że jego relacja była dobrze przygotowana: byłaprzejrzysta, szczera i wyczerpująca.Ale kiedy mówił, jego pamięć mimo woli powracała dominionych doświadczeń, a była to przede wszystkim pamięć doznanych wrażeń, uczuć,przeżyć.Znów widział migotanie fal no największym z jezior Pentalimny; przechadzał siępo krużgankach zamku w Ernvik z pełnym ciekawości i podziwu młodym Leifem; widział, jak Ottar zamienia się w zwierzę; uciekał z więzienia, ogłuszywszy strażnika, i drżącymipalcami uruchamiał wóz; mknął pustą drogą, a potem przedzierał się przez las goniącresztkami sił; widział, jak Bela spluwa mu pod nogi, i radość.jaką czul na mysi o wolności,zmieniała się w gorycz.Wreszcie nie mógł się powstrzymać;- Czemuż mnie nie poinformowano? Byłbym zachował ostrożność! Ale powiedzielimi, że będę miał do czynienia z ludzmi pozbawionymi przesądów i zdrowymi - w każdymrazie przed małżeństwem.Skąd miałem wiadzieć?- Tak, to było przeoczenie - zgodził się Dajmonax.- Aie zbyt krótko zajmujemy sięparachronią, toteż ciągle jeszcze dużo rzeczy bierzemy za oczywiste.- Po co w ogóle tu jesteśmy? Czego możemy się nauczyć od tych barbarzyńców?Mamy do zbadania nieskończoną ilość światów, to dlaczego marnujemy czas zajmując sięakurat tym światem? Jednym z dwóch najbardziej upiornych, spośród tych, jakie znamy.Dajmonax wyłączył aparat rejestrujący.Przez dfuższą chwilę obaj mężczyzni milczeli.Z zewnątrz dobiegało dudnienie kół przejeżdżających wozów, czyjś śmiech mieszał się zme!odią śpiewanej piosenki.Za oknem rozciągał się ocean rozjarzony w świetle słońca.- Nie wiesz tego? - odezwał się w końcu Dajmonax.Głos miał ściszony.- No tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl