, Alfred Szklarski Tomek w grobowcach faraonow 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym męczyło go straszliwe pragnienie.Myśl o wodzie stawała się powoli obsesyjna.Momentami zdawało mu się, że siedzi w jamie pełnej wody i pije, pije, pije.; albo że pływa rozkosznie gdzieś w słodkim, przejrzystym jeziorze.Tomek dawał mu pić, częściej niż sobie czy Patrykowi, ale raz czy dwa niemal siłą musiał odebrać mu gurtę.Marynarz miał halucynacje i zaczynał chwilami bredzić w gorączce.Z półprzytomnym i na wpół tylko widzącym Nowickim oraz śmiertelnie znużonym Patrykiem dotarli jednak do upragnionej studni! To był ogromny sukces.Nie zabłądzili i nie opadli całkiem z sił.Znaleźli się przy źródle wody, a więc w miejscu, które musiało być znane pustynnym wędrowcom.Woda znajdowała się w głębokim, szerokim rowie otoczonym z jednej strony wzgórzami skalnymi, a z drugiej żwirowo-piaszczystą równiną.Rów miał około 6 metrów głębokości.Tomek natychmiast podał marynarzowi gurtę z wodą, którą ten wysączył do ostatniej kropli.Przy studni stał,duży gliniany garniec, z przywiązaną do niego liną.Naciągnęli wody i ugasili pragnienie.Woda była tu chłodna i czysta.Tomek polał nią nabrzmiałą twarz Nowickiego i kładł zimne, mokre kompresy na jego oczy.Nie spał dobrze w nocy.Słuchał pustyni i jej stałych mieszkańców - zwierząt.Zawył gdzieś szakal i rechotały pustynne żaby[132].Nad ranem zaczęły brzęczeć moskity i pojawiły się wszędobylskie, ohydne muchy.Nowicki obudził się w nieco lepszym stanie.- Oj, brachu, ledwo zipię.Łyk jamajki postawiłby mnie na nogi - powiedział.- Słuchaj, Tadku, porozmawiajmy, zanim obudzi się Patryk.Dotarliśmy do wody.Mamy jedną trzecią drogi za sobą.Co dalej?- Jak to co?! Ruszamy.- Nie jestem pewien - Tomek przecząco pokręcił głową.- Chłopiec jest już bardzo zmęczony, ty.chory.Zapadło milczenie.W końcu Nowicki zapytał:- Co zatem proponujesz?- Tu jest woda, a więc życie.Zostawię was i pójdę po pomoc.Wezmę ze sobą gurtę.Jeden przeżyje o wiele dłużej niż trzech.Poza tym.- przerwał.-.Poza tym? - pytająco powtórzył Nowicki.- Poza tym to musi być uczęszczany szlak.Pustynne studnie znają przewodnicy karawan i miejscowi Beduini.Ktoś więc was znajdzie.- Może więc czekajmy razem?- Nie! W ten sposób tracimy jedną z szans.Muszę spróbować.Pożegnaj ode mnie Patryka.Uściskali się.- Idź z Bogiem, brachu - powiedział marynarz i przeżegnał Tomka ruchem dłoni.*W blasku wschodzącego nad pustynią słońca wszystko stawało się jasne.Tylko w oczach i w duszy Nowickiego trwała noc.Czwarty posążekSadim! - Jestem, panie! - Giaurzy odeszli w pustynię.Pójdziesz z tym do kobiety - przywódca podał mu posążek faraona w myśliwskim stroju.- Tak, panie!- Powiesz, że od jej męża.Powiesz, że każe jej iść z tobą.Powiesz, że odnalazł grobowiec.- Tak, panie!- Zaprowadzisz kobietę do groty.- Do groty, panie?- Tak! Tam znikniesz i uwolnisz zapadnię.- Ale, panie.- Uwolnisz.Zasypiesz wykopane przez nas przejście i wrócisz.- Ale.- Sadim! Odejdź! Nikt nie może igrać z władcą Doliny.Sadim aż skulił się w sobie porażony wewnętrznym chłodem.Owszem, przestraszyć, oszukać, pokręcić.Do tego był gotowy.Ale zabić.Wątpliwości opanowały jego serce.Zostawienie w grocie kobiety samej równało się z wyrokiem śmierci.Tak samo pewnym jakby wykonał go od razu.“Żelazny faraon”, o czym Sadim dobrze wiedział, był jednak człowiekiem nieubłaganym.Ruszył by wypełnić swą powinność.*Sally nie mogła sobie znaleźć miejsca, pełna niepokoju.Położyła rękę na łbie Dinga.- Gdzie pan, piesku? - spytała.- Nawet ty nie wiesz.To, że Tomek, Nowicki i Patryk nie wrócili na noc, było wytłumaczalne.Wyruszyli dość późno, a spotkanie mogło być interesujące.Ale teraz dzień dobiegał końca bez żadnej wiadomości.Uznała w końcu, że sama nie zdziała niczego.Postanowiła zawiadomić policję.Raz podjąwszy decyzję, poczuła się lepiej.Zaczęła przygotowania do opuszczenia obozu, kiedy podszedł jeden z arabskich służących, aby ją zawiadomić, że przybył posłaniec.Sally wyszła przed namiot.Posłaniec wydał się jej jakiś znajomy.“Gdzie tę twarz widziałam?” - myślała.Posłaniec nisko się pokłonił, podając jej jednocześnie coś zawiniętego w płótno.Zanim rozwinęła przesyłkę, ze zdziwieniem stwierdziła, że zna tego człowieka, że gdzieś musiała go już widzieć.Próbując umiejscowić znajomą twarz, powoli odwijała płótno.Kiedy ujrzała zawartość, przestała myśleć o czymkolwiek innym.Nie było wątpliwości.To był czwarty, oderwany od złotej tacy posążek Tutanchamona.Lśnił złociście, a jednak wydawał się zbyt lekki.Zdumiało to Sally.“Musi się za tym kryć jakaś tajemnica” - myślała.“Gdyby posążek był ze złota, ważyłby z pewnością więcej”.Wróciła do namiotu i odszukała fotografie.Wszystko zgadzało się doskonale.Młody faraon z myśliwską dzidą w jednej ręce, w drugiej trzymał “anch”[133], symbol nieśmiertelności.Kolejną oznaką wskazującą, że chodzi tu o zmarłego była wąska, zawinięta na końcu broda.Sally wybiegła rozgorączkowana, zapominając o bożym świecie.- Skąd to masz? - spytała z wypiekami na twarzy.Sadim odpowiedział łamaną angielszczyzną:- Twój mąż znaleźć.On mnie przysłać i kazać powiedzieć: żono przyjdź, ja znaleźć grobowiec.- Grobowiec? Grobowiec Tutanchamona?- Nie wiedzieć.Iść ze mną.Ja zaprowadzić.- Zaraz będę gotowa.Oczywiste było, że Sally nic już nie powstrzyma.Posłaniec jednak ponaglał:- Iść zaraz - rzekł z naciskiem.- Niedługo ciemność.Przypomnienie o zbliżaniu się nocy odniosło wręcz przeciwny skutek.Ostudziło nieco rozpaloną głowę.Sally znalazła dość rozwagi i tyle przynajmniej zimnej krwi, by napisać kilka słów do Smugi.Wysłała też natychmiast służącego do “Winter Pałace”, polecając zostawić tam list.Załatwiwszy to, ruszyła za posłańcem.Sadim z pozoru szedł w kierunku Medinet Habu, często jednak klucząc.Całkiem zresztą na próżno, bo Sally nie zwracała uwagi na drogę.Wciąż oglądała czwarty posążek pełna pytań, wątpliwości i marzeń.Ważyła go w dłoni, podejrzewając, że pod warstwą złota coś się kryje.“Może jest wydrążony wewnątrz i zawiera jakieś tajne inskrypcje? Albo papirus z zaklęciem?” - myślała.“Nie bez powodu jest taki lekki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl