, ADAM MICKIEWICZ pantadeusz 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Brzechaczu! - wrzasn¹³ Klucznik.- Ja ciê wnet nauczê!I dobywszy zza pasa swe ¿elazne klucze,Okrêci³ wko³o g³owy, puSci³ z ca³ej mocy;Pêk ¿elaza wylecia³ jako kamieñ z procy.Pewnie ³eb Protazemu rozbi³by na æwierci;SzczêSciem, schyli³ siê Woxny i wydar³ siê Smierci.Porwali siê z miejsc wszyscy, chwilê by³a g³uchaCichoSæ, a¿ Sêdzia krzykn¹³:  W dyby tego zucha!Hola, ch³opcy! - i czeladx rzuci³a siê ¿wawoCiasnym przejSciem pomiêdzy Scianami i ³aw¹.Lecz Hrabia krzes³em w Srodku zagrodzi³ im drogêI na tym szañcu s³abym utwierdziwszy nogê: Wara! - zawo³a³.- Sêdzio! nie wolno nikomuKrzywdziæ s³ugê mojego w moim w³asnym domu;Kto ma na starca skargê, niech j¹ mnie prze³o¿y.Zyzem w oczy Hrabiemu spojrza³ Podkomorzy: Bez waScinej pomocy ukaraæ potrafiêZuchwa³ego szlachetkê; a WaSæ, MoSci Grafie,Przed dekretem ten zamek za wczeSnie przyw³aszczasz;Nie Waæ tu jesteS panem, nie Waæ nas ugaszczasz;Siedx cicho, jakeS siedzia³; jeSli siwej g³owyNie czcisz, to szanuj pierwszy urz¹d powiatowy.169  Co mi? - odmrukn¹³ Hrabia.- DoSæ ju¿ tej gawêdy!Nudxcie drugich waszymi wzglêdy i urzêdy.DoSæ ju¿ g³upstwa zrobi³em wdaj¹c siê z WaæpañstwemW pijatyki, które siê koñcz¹ grubijañstwem.Zdacie mi sprawê z mego honoru obrazy.Do widzenia po trzexwu - pódx za mn¹, Gerwazy!Nigdy siê odpowiedzi takiej nie spodziewa³Podkomorzy; w³aSnie swój kieliszek nalewa³,Gdy zuchwalstwem Hrabiego ra¿ony jak gromem,Opar³szy siê o kielich butlem nieruchomym,G³owê wyci¹gn¹³ na bok i ucha przy³o¿y³,Oczy rozwar³ szeroko, usta wpó³ otworzy³;Milcza³, lecz kielich w rêku tak potê¿nie cisn¹³,¯e szk³o dxwiêkn¹wszy pêk³o, p³yn w oczy mu prysn¹³.Rzek³byS, i¿ z winem ognia w duszê siê nala³o,Tak oblicze sp³onê³o, tak oko pa³a³o.Zerwa³ siê mówiæ, pierwsze s³owo niewyraxnieMle³ w ustach, a¿ przez zêby wylecia³o:  B³axnie!Grafi¹tko! ja ciê.Tomasz, karabelê! Ja tuNauczê ciebie mores, b³axnie! Daj go katu!Wzglêdy, urzêdy nudz¹, uszko delikatne!Ja ciê tu zaraz po tych zauszniczkach p³atnê!Fora za drzwi! do korda! Tomasz, karabelê!Wtem do Podkomorzego skocz¹ przyjaciele;Sêdzia porwa³ mu rêkê:  Stój Pan, to rzecz nasza,Mnie tu naprzód wyzwano; Protazy, pa³asza!170 Puszczê go w taniec jako niedxwiadka na kiju.Lecz Tadeusz Sêdziego wstrzyma³:  Panie Stryju,Wielmo¿ny Podkomorzy, czy¿ siê Pañstwu godziWdawaæ siê z tym fircykiem, czy tu nie ma m³odzi?Na mnie siê zdajcie, ja go nale¿ycie skarcê;A Waszeæ, panie Smia³ku, co wyzywasz starce,Obaczym, czyli jesteS tak strasznym rycerzem;Rozprawimy siê jutro, plac i broñ wybierzem.DziS uchodx, pókiS ca³y!Dobra by³a rada;Klucznik i Hrabia wpadli w obroty nie lada.Przy wy¿szym koñcu sto³a wrza³ tylko krzyk wielki,Ale z ostrego koñca lata³y butelkiKo³o Hrabiego g³owy.Strwo¿one kobietyW proSby, w p³acz; Telimena, krzykn¹wszy:  Niestety!Wznios³a oczy, powsta³a i pad³a zemdlona,I przechyliwszy szyjê przez Hrabi ramiona,Na pierS jego z³o¿y³a swe piersi ³abêdzie.Hrabia, choæ zagniewany, wstrzyma³ siê w zapêdzie,Zacz¹³ cuciæ, ocieraæ.Tymczasem Gerwazy,Wystawiony na sto³ków i butelek razy,Ju¿ zachwia³ siê, ju¿ czeladx zakasawszy piêScie,Rzuca³a siê nañ zewsz¹d hurmem, gdy na szczêScieZosia, widz¹c szturm, skoczy i litoSci¹ zdjêtaZas³ania starca, na krzy¿ rozpi¹wszy r¹czêta.-Wstrzymali siê;171 Gerwazy z wolna ustêpowa³,Znikn¹³ z oczu, szukano, gdzie siê pod stó³ schowa³,Gdy nagle z drugiej strony wyszed³ jak spod ziemi,Podnios³szy w górê ³awê ramiony silnemi,Okrêci³ siê jak wiatrak, oczySci³ pó³ sieni,Wzi¹³ Hrabiê i tak oba ³aw¹ zas³onieniCofali siê ku drzwiczkom; ju¿ dochodz¹ progów,Gerwazy stan¹³, jeszcze raz spojrza³ na wrogów,Duma³ chwilê, niepewny, czy cofaæ siê zbrojnie,Czyli z nowym orê¿em szukaæ szczêScia w wojnie.Obra³ drugie; ju¿ ³awê jak taran murowyW ty³ dxwign¹³ dla zamachu, ju¿ ugi¹wszy g³owy,Z wypiêt¹ naprzód piersi¹, z podniesion¹ nog¹Mia³ wpaSæ.ujrza³ Wojskiego, uczu³ w sercu trwogê.Wojski, cicho siedz¹cy z przymru¿onem okiem,Zdawa³ siê pogr¹¿ony w dumaniu g³êbokiem;Dopiero gdy siê Hrabia z Podkomorzym sk³Ã³ci³I Sêdziemu pogrozi³, Wojski g³owê zwróci³,Za¿y³ dwakroæ tabaki i przetar³ powieki.Chocia¿ Wojski Sêdziemu by³ krewny daleki,Ale w goScinnym jego domu zamieszka³y,O zdrowie przyjaciela by³ niezmiernie dba³y.Przypatrywa³ siê zatem z ciekawoSci¹ walce,Wyci¹gn¹³ z lekka na stó³ rêkê, d³oñ i palce,Po³o¿y³ nó¿ na d³oni, trzonkiem do paznokciaIndeksu, a ¿elazem zwrócony do ³okcia,Potem rêk¹ w ty³ nieco wychylon¹ kiwa³,Niby bawi¹c siê, lecz siê w Hrabiego wpatrywa³.172 Sztuka rzucania no¿Ã³w, straszna w rêcznej bitwie,Ju¿ by³a zaniechana podówczas na Litwie,Znajoma tylko starym; Klucznik jej probowa³Nieraz w zwadach karczemnych.Wojski w niej celowa³,Widaæ z zamachu rêki, ¿e silnie uderzy,A z oczu ³acno zgadn¹æ, ¿e w Hrabiego mierzy(Ostatniego z Horeszków, chocia¿ po k¹dzieli).Mniej baczni m³odzi ruchów starca nie pojêli;Gerwazy zbladn¹³, ³aw¹ Hrabiego zak³ada,Cofa siê ku drzwiom. £apaj! - krzyknê³a gromada.Jako wilk obskoczony znienacka przy ScierwieRzuca siê oSlep w zgrajê, co mu ucztê przerwie,Ju¿ goni, ma j¹ szarpaæ, wtem Sród psiego wrzaskuTrzas³o ciche pó³korcze.wilk zna je po trzasku,Rledzi okiem, postrzega, ¿e z ty³u za chartyMySliwiec wpó³ schylony, na kolanie wsparty,Rur¹ ku niemu wije i ju¿ cyngla tyka;Wilk uszy spuszcza, ogon podtuliwszy zmyka,Psiarnia z tryumfuj¹cym rzuca siê ha³asemI skubie go po kud³ach, zwierz zwraca siê czasem,Spojrzy, klapnie paszczêk¹, i bia³ych k³Ã³w zgrzytemLedwie pogrozi, psiarnia pierzcha ze skowytem:Tak i Gerwazy z groxn¹ cofa³ siê postaw¹,Wstrzymuj¹c napastników oczyma i ³aw¹,A¿ razem z Hrabi¹ wpadli w g³¹b ciemnej framugi.173  £apaj! - krzykniono znowu; tryumf by³ nied³ugi:Bo nad g³owami t³umu Klucznik niespodzianieUkaza³ siê na chorze przy starym organieI z trzaskiem j¹³ wyrywaæ o³owiane rury.Wielk¹ by klêskê zada³, uderzaj¹c z góry.Ale ju¿ goScie t³umnie wychodzili z sieni,Nie Smieli kroku dostaæ s³udzy potrwo¿eniI chwytaj¹c naczynia w Slad panów uciekli,Nawet nakrycia z czêSci¹ sprzêtów siê wyrzekli.Któ¿ ostatni, nie dbaj¹c na groxby i razy,Ust¹pi³ z placu bitwy? - Brzechalski Protazy.On, za krzes³em Sêdziego stoj¹c niewzruszenie,Ci¹gn¹³ woxnieñskim g³osem swoje oSwiadczenie,A¿ skoñczy³ i z pustego zszed³ pobojowiska,Kêdy zosta³y trupy, ranni i zwaliska [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl