, A imie jej Ciemnosc 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rzucałeś się i krzyczałeś.- Dzięki, że przyszedłeś sprawdzić, czy nic mi nie jest.- Starucha powiedziała, że tak jest z tobą przez cały czas.Myślałem, ze nie ma się o co martwić.- Być może nie było.Po prostu przewróciłem się na twoje destylaty.- Nie była to prawda, ale miałem wrażenie, że gdzieś musi coś mieć.Nawet podczas oblężenia Dejagore jemu i Goblinowi w jakiś sposób uda­ło się wyprodukować coś, co pili jako piwo.Kupił mój tekst, a przynajmniej zastanawiał się wystarczająco długo, by się zdradzić.Jeżeli ten jego wóz zatrzyma się w jednym miejscu na wy­starczający okres, wówczas coś, co mogłoby być spożytkowane z więk­szą korzyścią jako pożywienie dla wojska lub pasza dla koni, zmieni się w coś innego, śmierdzącego, ale za to płynnego i zawierającego określo­ny procent alkoholu.- Po co ci ta włócznia? - zapytałem.- Od jakiegoś czasu już jej nie widziałem.- Stworzył ją w szczególnym celu, jakim było zabijanie Wład­ców Cienia.- Rozmawiała z kilkoma braćmi, którzy są z dywizją Pani.Przyszli tu­taj, gdy chrapałeś.Wielki Kubeł i Rudy.Powiedzieli, że ostatnimi czasy kilka razy widzieli wielkiego, czarnego kota.Wykombinowałem sobie, że lepiej będzie, jeśli przygotuję, co mam najlepszego.W jego głosie nie sposób było wyczuć zatroskania, jednak wiedzia­łem, że jest niespokojny.Ta włócznia stanowiła arcydzieło jego magicznej sztuki.Kotem zaś była prawdopodobnie zmiennokształtna o imieniu Lisa Deale Bowalk, która nie potrafiła wydostać się ze zwierzęcej postaci, po­nieważ Jednooki zabił jej nauczyciela, zanim zdążył jej pokazać, jak to się robi.Już wcześniej próbowała go dopaść.Pewien był, że spróbuje znowu.- Złap ją jeśli potrafisz - poradziłem mu.- Mam przeczucie, że mogli­byśmy ją wykorzystać, gdyby pozwolić Pani trochę nad nią popracować.- Jasne.O tym pomyślę najpierw.- Idę się zobaczyć ze Starym.- Powiedz mu, że chcę wracać do domu.Tutaj jest, cholera, za zimno dla takiego staruszka jak ja.Zachichotałem w taki sposób, jak się tego po mnie spodziewał.Zla­złem na ziemię mimo zesztywniałych mięśni i skierowałem się mniej więcej w tę stronę, gdzie przypuszczałem, że można napotkać Konowała.Zwra­całem uwagę głównie na wielkość ognisk.To dobrze, że Jednooki i ja nabraliśmy zwyczaju porozumiewania się w starych językach.Zanim uszedłem dwadzieścia stóp, z cieni wyszedł Thai Dei.Nic nie powiedział, ale był tu i strzegł moich pleców, czy miałem na to ochotę, czy nie.19.Kampania trwała nadal.Wozy się psuły.Zwierzęta okulawiały.Ludzie kaleczyli się.Słonie narzekały na pogodę.Podobnie jak ja.Parę razy spadł śnieg, nie w postaci kożucha z wielkich, miękkich, mokrych płatków, lecz jako gnany wiatrem śrut, który kłuł skórę i nigdy nie pozostawiał po so­bie nic prócz nielicznych, rzadkich spłachetków, kiedy już przestawał sypać.Do jasnych stron całej sytuacji należało zaliczyć to, że kawaleria Mogaby ani razu nie zastąpiła nam drogi.Nie stanowiła problemu, dopóki nasi furażerowie i zwiadowcy nie wysuwali się zanadto naprzód.Przy­puszczam, że Mogaba bardziej zainteresowany był wiedzą o tym, gdzie się znajdujemy, niż marnowaniem żołnierzy na próby powstrzymania nas, zanim dotrzemy do jego umocnień.I wtedy, pewnego popołudnia, nikt nie wydał rutynowego rozkazu zatrzymania się i rozbicia obozu.Żołnierze dalej chwiejnie szli naprzód, zawzięcie przeklinali ukąszenia wiatru, a jednocześnie przypominali sobie nawzajem, że generałowie rzadko kiedy wydają trafne decyzje i pochodzą z nieskalanego łoża.Gdyby to zależało od nich, nigdy nie chcieliby zo­stać generałami.Poszedłem szukać Kapitana.Znalazłem go z wielkimi wronami na ramionach.Kolejne krążyły nad jego głową i sprzeczały się.Uśmiechał się, jedyny szczęśliwy głupiec w całej armii.Generał generałów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl