,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej przegrać z innym Sithem niż z Jedi.Mógł zapomnieć wszystko inne, ale czegoś takiego żaden Sith zapomniećnie mógłby.ROZDZIAA 15Cała sztuka w szturmowaniu ukrytej fortecy, stwierdziła Kerra, polegała natym, żeby obrać jedną strategię i konsekwentnie się jej trzymać.Wprawdzie nie miała wystarczająco dużego doświadczenia, żeby uważaćsię za eksperta w tej dziedzinie, jednak biorąc pod uwagę ostatniewydarzenia, wyglądało to na truizm.Można było się skradać, za wszelką cenę unikając konfrontacji; ale teżmożna było po prostu wtargnąć do środka razem z drzwiami.Zmienianiekoncepcji zaciemniało tylko sprawę.Kiedy miało się za sobą stos ciał,było już za pózno Strona 87John Jackson Miller - błędny rycerz.txt na rozważanie subtelnegopodejścia.Spoglądając na te wszystkie ciała w korytarzu za jej plecami, Kerra uznała,że nie będzie się przejmować tym, czy ktoś jąwidział ani czy przyśląposiłki.Szukanie miejsca najmniejszego oporu zajęłoby więcej czasu i wkonsekwencji, naraziło na szwank więcej istot.A poza tym ten sposób mógł jej dać więcej satysfakcji.Przez ten cały czas na Darkknell, kiedy marzyła o rewanżu, wyobrażałasobie taki dzień jak dzisiejszy.Starała się nie pragnąć go zbyt mocno; toby ją zaprowadziło na Ciemną Stronę.Ale kiedy tak się teraz czaiła,zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie miała okazję zmierzyć siębezpośrednio ze swoimi ciemiężcami.Nie byli to co prawda ludzieDaimana; świadczył o tym brak posągów na każdym rogu.Jednak przezostatnie dwie godziny poznała byllurańską odmianę Sithów wystarczającodobrze, żeby uznać Diarchię, czymkolwiek była, za wymarzony cel.Dawaćich tu, pomyślała.A z pewnością następni już nadciągali.Odkąd wylądowała w hangarze dlaśmigaczy, wydrążonym w ścianie granitowej wieży, Kerra nie słyszałażadnych syren i nie widziała ani jednego droida obserwującego czykamery monitoringu.Jednak Celegianie wewnątrz kompleksu nie przestali trajkotać w jejgłowie, informując Szkarłatnych Jezdzców - teraz Szkarłatnych Biegaczy -o jej posunięciach.Uzbrojeni w pałki strażnicy od początku próbowalizagrodzić jej drogę, w dodatku nie pozwolili jej zobaczyć, dokąd zabraliTan i Beadle'a ich porywacze.Nie chcieli wpuścić jej do głównego tuneluprowadzącego w głąb miasta i nie szczędzili wysiłków, żeby nie dać jej sięzbliżyć do jedynej turbowindy, jaką znalazła.Sługusyjeśli faktycznie nimibyli - stawali się coraz silniejsi.Sprawniejsi.Spodziewała się tego, jednak niewiele spraw na Byllurze potoczyło sięzgodnie z jej oczekiwaniami.Teraz Kerra zaczęła wykorzystywać zaciekłość i liczbę Szkarłatnych jakowskazówki.Wewnątrz kompleksu mentalne zawodzenie Celegiandochodziło z tylu różnych stron, że Kerra nie mogła kierować się jegonatężeniem jako sygnałem naprowadzającym.Jednak ostatnia falanapastników miała tylko jeden cel: powstrzymać ją przed wejściem wyżej.Tak jak w prawdziwych grzybkach balo, aktywny składnik musiałznajdować się w kapeluszu.Co za przewrotne naśladownictwo natury, pomyślała Kerra, odpychajączwłoki, które blokowały drzwi windy.Sprawdziła przyciski i zobaczyła, żewyżej są jeszcze tylko dwa poziomy.Skierowała kabinę na najwyższy, poczym wyciszyła emocje i przyjęła obronną postawę z mieczem świetlnym wgotowości.Drzwi się otworzyły, odsłaniając kolejnych strażników w czerwonychkombinezonach, również w obronnej postawie i z zapalonymi mieczamiświetlnymi.Wszyscy równocześnie unieśli wolne ręce i krzyknęli poprzez Moc:Odejdziesz odejdziesz odejdziesz!- Dobra - powiedziała Kerra i wcisnęła guzik, zamykając drzwi.Wprawdziedotąd nie miała zamiaru w połowie drogi zmieniać obranej strategii, ale zdrugiej strony nie było sensu aż tak bardzo się przy niej upierać -zwłaszcza że tamci jej się naprzykrzali.Widząc uchwyt nad drzwiami, Kerrazjechała piętro niżej i zgasiła miecz świetlny.Podskoczyła,chwyciłajednąrękąza uchwyt i uniosła broń.W suficie tuż nad jej głową nie było żadnego włazu, ale wystarczyło paręcięć mieczem, żeby się pojawił.Wspinając się po drabince wewnątrz szybu windy, Kerra w dalszym ciąguczuła psychiczny nacisk ze strony znajdujących się za drzwiami obrońców.Cała ich taktyka wprawiała ją w zdumienie.Taka obrona zdawała sięjedno, najwyżej dwuwymiarowa.Hipnotyzować i walczyć.Walczyć ihipnotyzować.Garnizon ze stoliwa odznaczał się większą siłą sugestii iwiększymi umiejętnościami w walce, ale inne zadania najwyrazniej ichprzerastały.Mijając piętro, z którego przed chwilą uciekła, słyszała, jakrzucają się z całej siły na drzwi.Czyżby nie potrafili otworzyć zablokowanejwindy?Znalazła tunel wentylacyjny odchodzący od szybu - to by było na tyle, jeślichodzi o unikanie wroga.Przypomniała sobie Rodianina w śmigaczu, którysprawiałwrażenie, jakby nie miał pojęcia, jakuruchomić pojazd, kiedy silnik zgasł.Ten schemat obronny także wydawałsię jej dziwny.Słyszała umysłowe nawoływania Celegian, nakazującym jejprzeciwnikom bronić korytarzy, które zaledwie brała pod uwagę przywyborze drogi.Czyżby wykorzystywali Moc, żeby przewidzieć jejposunięcia? A może robił to ktoś inny?Ktoś tym wszystkim steruje, pomyślała Kerra, widząc światło na końcubocznego szybu.Znalazła metalowe fundamenty zbudowanej na szczyciepagórka konstrukcji, wpuszczone w skalną podstawę; przewodywentylacyjne doprowadzały powietrze z zewnątrz.Posuwając się w stronęoświetlonej kraty, spojrzała w górę i zobaczyła to, czego się spodziewała -krótki odcinek szybu prowadzącego do spłaszczonej Strona 88John Jackson Miller - błędny rycerz.txt kopuły.Zaskoczyło ją jednak to, co przypadkowo dostrzegła przez skąpane wsłońcu pręty.Na zewnątrz, nad zatoką wznosiły się wielkie okręty wojenne,wytaczające się z łoskotem z ukrytych w głębi miasta hangarów.Naglezrozumiała, nad czym pracowali robotnicy.Ale w jakim celu?Kerra wycięła mieczem świetlnym większy otwór, zmrużyła oczy ipopatrzyła na przystań, szukając Gorliwości" i jej platformy.Dwukrotnieprzebiegła wzrokiem linię brzegową zanim dostrzegła dok, najwyrazniejodcięty od lądu - i pusty.Wymacała zawieszone na szyi słuchawki i znalazła mikrofon.- Rusher! Lepiej, żebyś miał dobre wytłumaczenie!Wpatrując się w morze, Rusher stwierdził, że nie wygląda ono równiespokojnie jak wtedy, gdy lądowali [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|