, Wielki diament t.2 (2) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlatego wydałem okrzyk ogólnie odstręczający.Myślałem, że tak wy­padnie dyplomatyczniej, głupio mi było odpędzać ją wprost.Atrakcyjna dziewczyna, ale coś mnie od niej odrzuca, ciekawe co.- Charakter - wyjaśniłam, bo już nie wytrzymałam.- Ma takie różne cechy, których niby nie wi­dać, ale coś tam się wydziela.Cieszę się bardzo, że to zauważyłaś.Śpieszysz się gdzieś czy dasz się pod­jąć czymś dobrym?- Pośpiech przestał mnie chwilowo interesować, a coś dobrego widzę przed sobą i nie będę na to dłużej czekał.Mówię przecież, że się za tobą stęsk­niłem.Odpowiednio później na nowo owinęłam włosy ręcznikiem i włożyłam szlafrok.Przez bujnie kwit­nącą błogość, przebijała się myśl, że chyba jednak jestem idiotką bezkonkurencyjną, po cholerę stwarzam trudności, przecież on mnie kocha! A ja w nim widzę generalny sens życia i sama sobie tego sensu żałuję, wyjść za niego, mieszkać razem, spać w jed­nym łóżku, przyrządzać mu sałatkę z krewetek, ro­dzić jego dzieci.To nie, zamiast się poddać sytu­acji, latam za diamentem!W tym momencie Paweł powiedział czule i jakby z podziwem:- Jesteś jedyną kobietą na świecie, która daje mi wszystko co najlepsze, niczego ode mnie nie chcąc.Zaczyna mnie to męczyć, ale ten rodzaj tortur da się znieść z przyjemnością.No i załatwił mnie.Tylko mężczyzna może być taki głupi.- Mówiąc o czymś dobrym, miałam na myśli in­ny rodzaj rozpusty - powiadomiłam go.- Przy­wiozłam wino pradziadka, jeszcze takiego nie piłeś, bo nie ma go nigdzie, poza naszą piwnicą.Spróbu­jemy? Na zakąskę mamy serek i solone migdałki.- Przez żołądek trafiasz mi prosto do serca.O rany boskie, a co to.?Teraz dopiero zauważył śmietnik, jaki zrobiłam na stoliku zawartością torebki.Nie zdążyłam schować tego z powrotem.Spod dokumentów, kosmetyków, pieniędzy, papierosów, zapalniczek, rozmaitych kwit­ków i papierków, wybłyskiwał diamentowy naszyjnik, który Krystyna wrzuciła mi tam luzem.Zabrane z sej­fu pierścionki i kolczyki wysunęły się z małej torebki po puszku do pudru i też nieźle świeciły.Paweł wziął to do ręki i przez chwilę oglądał w skupieniu.- To z tego spadku, po który pojechałaś? - spy­tał z wyraźnym zainteresowaniem.- Całkiem nie­złe, trochę się na tym znam.Takich szmaragdów jeszcze i dziś się u nas nie dostanie, stary szlif.W mgnieniu oka postanowiłam wykorzystać oka­zję.Podniosłam się znad torby z butelką wina w garś­ci, oddałam mu butelkę i wyjęłam z ręki kolczyki.- Otwórz to, korkociąg jest w kuchni, w szuf­ladzie.Uczcijmy spotkanie wszechstronnie.Zanim wrócił z korkociągiem i kieliszkami, już wpięłam w uszy wiszące kolczyki.Ręcznik na gło­wie miałam też zielony, pasowało idealnie.Mignęło mi w głowie, że w tych kobietach chyba coś jest, od klejnotów nabierają urody, sama we własnych oczach zrobiłam się piękniejsza.Paweł spojrzał.Mniej więcej po godzinie dokończył otwierania butelki, a mnie się udało wyjąć z torby migdałki i serek.Kupiłam te produkty spożywcze po drodze, wiedząc doskonale, że w domu nie mam nic do jedze­nia.Nie do restauracji jednakże przyszedł, a wszystko wskazywało na to, że istotnie był za mną stęskniony.Wypędziłam go dość późnym wieczorem, bo mu­siałam jednak odpocząć i zaopiekować się sobą grun­towniej.Znów pożałowałam, że nie mieszkamy ra­zem, a Paweł pomamrotał nawet coś na ten temat.Zostawszy sama, zmoczyłam, ułożyłam i wysuszy­łam włosy, bo w końcu ile czasu można spędzić w tur­banie, zaczęłam się zastanawiać nad wszystkim i wtedy zadzwoniła Krystyna.- Miałaś rację - powiedziała z cieniem jakby wdzięczności.- Lepiej było Andrzeja zwlec do mnie.- Sama powinnaś to wiedzieć - wytknęłam.- Wiem, ale byłam cholernie śpiąca i coś mi tam nie działało.Niech pan Bóg da zdrowie naszej prababci!Odgadłam z miejsca i ucieszyłam się.- Nie jedzie do Tybetu?- Nie jedzie.Zrezygnował chwilowo.Szału do­stał od naszych ziół.Odzyskałam już trochę rozumu i najpierw zużyłam go dla siebie, a dopiero potem pozwoliłam na wybuchy intelektu, jak się okazało, również seksotwórcze.A co u ciebie?- Właśnie byłam w trakcie myślenia, kiedy za­dzwoniłaś - odparłam z satysfakcją.- Przedtem był Paweł.Wychodzi mi, że Izunia popełniła błąd, może i siedzi na milionach, ale z natury jest chciwa i zdaje się, że wylazła z niej ta cudowna cecha.Łaska boska.- Ale ten diament jest mi potrzebny jak powiet­rze - oznajmiła Krystyna stanowczo.- Laborato­rium, rozumiesz.On mnie kocha na tle przyrody, boję się jednak, że w razie konieczności wyboru ze złamanym sercem wybierze przyrodę.Mężczyźni są jak dzieci, nie róbmy dziecku koło nogi.- Mówiłaś mu o wielkich nadziejach?- Zwariowałaś? Żeby zauroczyć? Głowę daję, że ty też nie!- No pewnie, że nie.Czekaj, pomyślmy.- W tej chwili? Uważasz, że jesteśmy akurat tak doskonale usposobione do myślenia? Proponuję po­myśleć jutro.Możliwe, że pójdę do pracy, o piątej mogę wpaść do ciebie.- Do babci - skorygowałam.- Przyjdź o czwar­tej, ja zdążę i pojedziemy do babci, bo inaczej nam nie daruje.Jeszcze musisz chyba oddać samochód do warsztatu.- Chromolę.Sprzedam rupiecia i kupię toyotę, taką jak twoja.Może jutro nie zdążę, no dobrze, pojedziemy do babci tobą.***- Coś mi się obijało o uszy, że Marcin Kacperski miał francuską żonę - powiedziała babcia Ludwika trochę niechętnie.- Ale ona umarła jeszcze przed moim urodzeniem i słyszałam o tym jako dziecko.Nie interesowało mnie to, nie zwracałam uwagi i nie pamiętam.- No i dlaczego babcia jest taka nietypowa? - spytała Krystyna ze smętnym wyrzutem.- Wszyst­kie normalne osoby w babci wieku uwielbiają wspom­nienia przodków i wydarzenia historyczne we włas­nej rodzinie.A babcia co?- W dzieciństwie, droga Joasiu, byłam w zupełnie innym wieku.A nie każde dziecko własna rodzina rzuca na pastwę wojny.Do nietypowości mam prawo.Z reguły babcia zwracała się do nas odwrotnie, Krystynę biorąc za mnie, a mnie za nią.Tym razem, wyjątkowo, nie wprowadzałyśmy poprawek, żeby nie zdenerwować babci niepotrzebnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl