,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy tylko usłyszała śmiech ptaka, człapała do klatki, groziła mu palcem i mówiła coś w rodzaju: “Och, cii, zamknij się".Czasem zdążyła tylko wznieść palec, ale zanim się odezwała, papuga ubiegała ją, mówiąc głosem pani Iny: “Och, cii".Pani Ina stała stropiona przed klatką.Wa! Czyżby już to powiedziała? Widziałam te myśli na jej twarzy.Przekrzywiała głowę to w jedną, to w drugą stronę, jak gdyby dwie połowy jej umysłu toczyły ze sobą walkę.Czasami powolutku szła na koniec pokoju, potem odwracała się i równie powoli zbliżała do klatki, unosiła palec i mówiła: “Och, cii!".A ptak powtarzał za nią.Później przekrzykiwali się: “Zamknij się! Zamknij się!".Pewnego dnia pani Ina podeszła do papugi i zanim zdążyła się odezwać, Kuku zawołał wesołym głosem panny Patsy: “Goście idą!".Pani Ina od razu usiadła na najbliżej stojącym krześle, z rękawa wyciągnęła koronkową chustkę, skrzyżowała ręce na podołku, zamknęła usta i czekała, utkwiwszy błękitne oczy w drzwiach.Tak właśnie nauczyłam się mówić po angielsku.Doszłam do wniosku, że skoro ptak mówi dobrze po angielsku, to ja też potrafię.Musiałam wymawiać słowa bardzo wyraźnie, bo w przeciwnym wypadku pani Ina nie słuchała moich instrukcji.Panna Patsy mówiła do matki, używając prostych słów, więc łatwo nauczyłam się kilku nowych zwrotów: “Proszę wstać, usiąść, podano obiad, czas na herbatę, okropna pogoda, prawda?".Przez następne dwa lata sądziłam, że moja sytuacja nigdy się już nie zmieni.Co miesiąc chodziłam na stację kolejową i dowiadywałam się, że ceny biletów znów poszły w górę.Co miesiąc dostawałam list od GaoLing.Pisała mi o swoim nowym życiu w San Francisco, o tym, jak trudno być ciężarem dla obcych ludzi.Kościół, który się nią opiekował, znalazł jej pokój u starej babci, pani Wu, mówiącej po mandaryńsku.“Jest bardzo bogata, ale skąpa - pisała GaoLing.- Zostawia sobie na potem wszystko, co wydaje się jej za dobre, żeby od razu zjeść - owoce, czekoladki, orzechy nerkowca.Kładzie te smakołyki na lodówce, a kiedy zgniją i nie da się już ich jeść, wkłada je sobie do ust i mówi: «Czemu wszyscy twierdzą, że to takie dobre? Co w tym dobrego?»".W ten sposób GaoLing dawała mi do zrozumienia, jak ciężkie ma życie.Lecz pewnego miesiąca dostałam od GaoLing list, który nie zaczynał się od wylewania żalów.“Dobre wieści - pisała.- Poznałam dwóch kawalerów i myślę, że powinnam wyjść za jednego z nich.Obaj są obywatelami amerykańskimi, urodzonymi w tym kraju.Według mojego paszportu z nową datą urodzenia, jeden jest starszy ode mnie o rok, a drugi o trzy lata.Wiesz, co to znaczy.Starszy uczy się, żeby zostać lekarzem, młodszy ma być dentystą.Starszy jest poważniejszy, bardzo inteligentny.Młodszy - przystojniejszy i ciągle żartuje.Bardzo trudno mi zdecydować, o którego względy mam zacząć się starać.Jak sądzisz?".Tuż przed przeczytaniem listu skończyłam myć panią Inę drugi raz w ciągu godziny.Miałam ochotę wyciągnąć ręce przez ocean, mocno potrząsnąć GaoLing i krzyknąć: “Wyjdź za tego, który pierwszy będzie cię chciał.Jak możesz mnie pytać, na którego się zdecydować, kiedy ja się zastanawiam, jak mam przeżyć z dnia na dzień?".Nie odpisałam GaoLing od razu.Po południu musiałam iść na ptasi targ.Panna Patsy powiedziała, że trzeba kupić Kuku nową klatkę.Zeszłam więc ze wzgórza i przeprawiłam się promem przez port na stronę półwyspu Koulun.Z każdym dniem panował tu coraz uciążliwszy tłok, z Chin bowiem przyjeżdżało coraz więcej ludzi.“Wojna domowa jest z każdym dniem okrutniejsza - pisała do mnie Siostra Yu.- Toczą się krwawe bitwy, takie jak podczas wojny z Japonią.Jeżeli nawet masz dość pieniędzy na powrót do Pekinu, lepiej tu nie przyjeżdżaj.Nacjonaliści powiedzą, że jesteś komunistką, bo Kai Jinga nazywają teraz ich bohaterem, a komuniści powiedzą, że jesteś nacjonalistką, bo mieszkałaś w amerykańskim sierocińcu.Nie wiadomo, co gorsze, poza tym w każdym mieście po drodze jest inaczej".Kiedy to czytałam, przestałam się zamartwiać, jak wrócić do Pekinu.Zaczęłam się niepokoić o Siostrę Yu i Nauczyciela Pana oraz jego nową żonę.Ich też każda ze stron mogła zaliczyć do wrogów.Idąc w stronę ptasiego targu, myślałam tylko o tym.I nagle poczułam na szyi tchnienie lodowatego wiatru, choć był ciepły dzień.Jak gdyby zjawił się za mną duch, pomyślałam.Szłam dalej, skręciwszy za róg, potem następny, ale wrażenie, że ktoś za mną idzie, stawało się coraz wyraźniejsze.Zatrzymałam się raptownie i odwróciłam.Jakiś mężczyzna powiedział:- A więc to naprawdę ty.Przede mną stał Fu Nań, mąż GaoLing, ale teraz brakowało mu nie tylko dwóch małych palców u rąk, ale całej lewej dłoni.Jego cera miała niezdrową barwę, oczy były żółto - czerwone.- Gdzie moja żona? - zapytał.Obracałam to pytanie w głowie.Jaka odpowiedź będzie bezpieczniejsza?- Wyjechała - odrzekłam w końcu, ciesząc się, że mogę powiedzieć te słowa: - Wyjechała do Ameryki.- Do Ameryki? - Z początku wydawał się zdumiony, lecz po chwili uśmiechnął się.- Wiedziałem.Chciałem tylko sprawdzić, czy powiesz mi prawdę.- Nie mam nic do ukrycia.- A więc nie ukrywasz, że też starasz się wyjechać do Ameryki?- Kto tak mówi?- Cała rodzina Liu.Jak wygłodniałe psy czekają na okazję, żeby pojechać do córki.Dlaczego ty miałabyś jechać pierwsza, skoro nie jesteś nawet jej prawdziwą siostrą? Zaproszeni mogą być tylko prawdziwi krewni, nie bękarty.- Uśmiechnął się niby przepraszająco.- Oczywiście, na pierwszym miejscu są mężowie.Chciałam odejść, ale złapał mnie.- Jeżeli ty mi pomożesz, ja pomogę tobie - powiedział.- Daj mi jej adres, tyle mi wystarczy.Jeżeli nie będzie chciała, żebym przyjechał, trudno, ty będziesz druga w kolejności.Nic nie powiem rodzinie Liu.- Już teraz wiem, że nie chce, żebyś przyjeżdżał.Wyjechała do Ameryki, żeby uciec od ciebie.- Daj mi jej adres, bo inaczej pójdę do władz i po.wiem, że wcale nie jesteście prawdziwymi siostrami.Stracisz szansę wyjazdu, tak jak ja.Patrzyłam na tego strasznego człowieka.O czym on mówił? Co naprawdę zrobi? Uciekłam, klucząc w tłumie dopóki nie byłam pewna, że go zgubiłam.Na ptasim targu rozglądałam się ukradkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|