, Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakie jest twoje zdanie, George? - Gubernator zapalił cygaro.George Brannigan uważnie dobierał słowa.- Panie gubernatorze, na pewno zdaje sobie sprawę, że moje zdanie nie może być obiektywne.To moje dziecko uratowała Tracy.Ale, nawet pomijając tę sprawę, Tracy Whitney nie wygląda na kryminalistkę i trudno mi uwierzyć, że mogłaby być zagrożeniem dla społeczeństwa, gdy zostanie wypuszczona.Optuję stanowczo za zastosowaniem prawa łaski.Gubernator, który rozpoczynał właśnie przygotowania do kam­panii wyborczej przed następną kadencją, już od początku rozmowy był tego samego zdania.- Nie możemy jeszcze odkrywać kart, w polityce wszystko robi się we właściwym czasie.Po rozmowie z mężem, Sue Ellen powiedziała do Tracy:- Naczelnik Brannigan i ja bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdybyś zamieszkała razem z nami.Z tyłu domu jest wolna sypialnia.Mogłabyś zajmować się Amy przez cały dzień.- Dziękuję - odparła z wdzięcznością Tracy - chętnie się zgadzam.Wszystko układało się doskonale.Tracy nie groziło już niebez­pieczeństwo ze strony Dużej Berty.Jej stosunek do Amy zmienił się całkowicie.Dziewczynka uwielbiała ją, a Tracy nie pozostawała jej dłużna.Było jej dobrze w towarzystwie tego inteligentnego, kocha­nego dziecka.Bawiły się jak dawniej na podwórku, oglądały filmy Disneya w telewizji i czytały.Tracy czuła się jak członek rodziny.Lecz ilekroć przy jakiejś okazji zdarzyło jej się znaleźć w pobliżu więzienia, nieuchronnie spotykała tam Dużą Bertę.- Szczęściara z ciebie - rzekła jej kiedyś Berta - ale któregoś dnia wrócisz tutaj, do normalnych ludzi.Pracuję nad tym, littbarn.Trzy tygodnie po wypadku Tracy bawiła się z Amy w berka na podwórku, gdy nagle w drzwiach pojawiła się Sue Ellen Brannigan.Przez chwilę przyglądała się grze.- Tracy, właśnie dzwonił naczelnik.Chciałby natychmiast zobaczyć cię w swoim biurze.Tracy zlękła się.To znaczy, że chce ją odesłać do celi.Duża Berta użyła swoich wpływów i dopięła swego.A może pani Brannigan uznała, że Tracy i Amy za bardzo się zżyły?- Już idę, proszę pani.Naczelnik czekał na Tracy w drzwiach biura.- Proszę, usiądź - powiedział.Tracy próbowała zgadnąć swój los z tonu jego głosu.- Mam dla ciebie pewną nowinę.- Przerwał nagle pod wpływem jakiegoś niezrozumiałego dla Tracy podniecenia.- Właśnie odebrałem - ciągnął uroczyście - decyzję gubernatora Luizjany w twojej sprawie.Zastosował on wobec ciebie prawo łaski.Zaczyna ono działać od tej chwili.„Dobry Boże, czy on to naprawdę powiedział?” - Tracy milczała, bojąc się wymówić choćby słowo.- Chciałbym ci powiedzieć - ciągnął naczelnik - że stało się to nie dlatego, że uratowałaś właśnie moje dziecko.Postąpiłaś instynktownie, tak jak postąpiłby każdy uczciwy obywatel.W żaden sposób nie potrafię teraz wyobrazić sobie, że mogłabyś stanowić zagrożenie dla społeczeństwa.- Uśmiechnął się.- Amy będzie tęsknić za tobą.My także.Tracy nie wiedziała co powiedzieć.Gdyby tak naczelnik znał prawdę, gdyby wiedział, że tylko dzięki temu wypadkowi jego ludzie nie tropią jej teraz jako uciekinierki.- Zostaniesz zwolniona pojutrze.Jej zwolnienie.Ale jeszcze nie całkiem to do niej docierało.- Ja.ja nie wiem, co powiedzieć.- Nie musisz nic mówić.Wszyscy jesteśmy bardzo dumni z ciebie.Moja żona i ja oczekujemy od ciebie równie wspaniałych czynów na wolności.Tak więc to była prawda: była wolna.Poczuła się słabo i musiała opanować drżenie, przyciskając plecy do oparcia krzesła.Kiedy w końcu przyszła do siebie - jej głos brzmiał stanowczo.- Mam bardzo wiele do zrobienia na wolności, panie Brannigan.Wieczorem, przed jej ostatnią nocą w więzieniu, odwiedziła Tracy koleżanka z jej bloku.- Więc.wychodzisz stąd.- Tak.Betty Franciscus - tak się nazywała - niedawno skończyła czterdzieści lat, była wciąż jeszcze niebrzydka, chociaż odrobinę zarozumiała.- Gdybyś kiedyś na zewnątrz potrzebowała pomocy, to wiedz, że jest pewien człowiek, do którego możesz się udać.Nazywa się Conrad Morgan.- Podsunęła Tracy kartkę papieru.- On jest za reformą więziennictwa.Pomaga byłym więźniom.- Dziękuję, ale nie sądzę, bym musiała z tego skorzystać.- Nie bądź taka pewna.Dwie godziny później pod czujnym okiem kamer telewizyjnych Tracy opuszczała więzienie.Nie odpowiadała na pytania dzien­nikarzy, lecz kiedy Amy oderwała się od matki i rzuciła w jej objęcia, kamery zostały włączone.Tracy znalazła się na wolności.Był to fakt oczywisty, namacalny, radujący i podnoszący na duchu społeczeństwo amerykańskie.Dla niej samej wolność oznaczała oddychanie świeżym powietrzem, zanurzenie się w prywatności.Nie musiała już wystawać w długich kolejkach po posiłki, nadsłuchiwać dzwonków.Wolność to gorące kąpiele ze wspaniałym, pachnącym mydłem, miękkie szlafroki, piękne sukienki i buty na wysokich obcasach.Wolność oznaczała posiadanie imienia zamiast numeru.Oznaczała uwolnienie się od Dużej Berty, od zbiorowych gwałtów i od śmiertelnej monotonii więziennego życia.Tracy musiała przyzwyczaić się do wolności.Spacerując po ulicach, zwracała uwagę, żeby nikogo nie potrącić.W więzieniu zderzenie się z kimś było z reguły iskrą wywołującą pożar.Właśnie to ciągłe poczucie zagrożenia jest czymś, od czego najtrudniej się odzwyczaić.Tu już nikt jej nie zagrażał.Była wolna i mogła realizować swoje plany.W Filadelfii Charles Stanhope III zobaczył w telewizji Tracy opuszczającą więzienie.„Ciągle jest piękna” - pomyślał.Patrzył na nią i wydawało mu się niemożliwe, by popełniła jakąkolwiek ze zbrodni, o które ją oskarżano.Spojrzał na swoją wzorową małżonkę, siedzącą cicho po drugiej stronie pokoju z robótką w ręku.„Może jednak popełniłem błąd.”Daniel Cooper oglądał Tracy w telewizji w swoim nowojorskim apartamencie.Wiadomość o zwolnieniu jej przyjął z absolutną obojętnością.Wyłączył odbiornik i znowu zajął się swoimi do­kumentami.Joe Romano po obejrzeniu dziennika telewizyjnego roześmiał się głośno.Ta córka Whitneyów miała cholerne szczęście.„Założę się, że więzienie dobrze jej zrobiło.To niezła szkoła życia.Może któregoś dnia spotkamy się znowu”.Romano był w dobrym nastroju.Zdążył już odsprzedać Renoira pośrednikowi: obraz kupił jakiś prywatny kolekcjoner w Zurychu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl