,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko wskazywało na to, że Jocasta Nu, na co dzień trzymająca rękę na pulsie życia Świątyni Jedi, była innego zdania.- Naprawdę? - powiedział Obi-Wan, oczekując przede wszystkim informacji o Dooku, ale w duchu mając nadzieję także na opowieść o swoim dawnym, ukochanym mistrzu.- O, tak.Mieli ze sobą wiele wspólnego.Obaj byli indywidualistami.I idealistami.- Jocasta Nu nie przestawała wpatrywać się intensywnie w popiersie hrabiego.Obi-Wan miał wrażenie, że nagle znalazła się bardzo, bardzo daleko od sali Archiwum.- zawsze starał się zostać jeszcze potężniejszym Jedi.Chciał być najlepszy.W starym stylu walki na miecze świetlne nie miał sobie równych.Jego wiedza o Mocy była.niebywała.Aż wreszcie odszedł.chyba dlatego, że stracił wiarę w Republikę.Uważał, że polityką rządzi korupcja.Jocasta Nu umilkła na moment, by spojrzeć spod oka na Obi-Wana.Wyraz jej twarzy zdradzał, że zgadzała się z poglądami hrabiego bardziej niż inni Jedi.- Był też przekonany, że Jedi zdradzają samych siebie, służąc politykom - dokończyła.Obi-Wan zmrużył oczy, analizując jej słowa.Wiedział, że wielu rycerzy - nie wyłączając Qui-Gona i jego samego - od czasu do czasu wyrażało podobne opinie.- Zawsze wiele oczekiwał po władcach Republiki - ciągnęła Jocasta Nu.- Pewnego dnia zniknął bez wieści na dziewięć czy dziesięć lat i pojawił się dopiero niedawno jako przywódca ruchu separatystycznego.- Bardzo ciekawe - przyznał Obi-Wan.- chociaż nadal nie jestem pewien, czy dobrze to rozumiem.- Nikt z nas nie jest pewien - odparła Jocasta Nu.Jej powaga rozpłynęła się w serdecznym uśmiechu.- Ale domyślam się, że nie wezwałeś mnie po to, żeby usłyszeć wykład z historii.Masz jakiś problem, mistrzu Kenobi?- Tak.Staram się odnaleźć system planetarny zwany Kamino.Niestety, nie ma go na żadnych mapach, które znalazłem w Archiwum.- Kamino? - Jocasta Nu rozejrzała się, jakby chciała odnaleźć tajemniczą planetę tu i teraz.- Nie znam takiego systemu.Pozwól, że sprawdzę.Przeszli kilka kroków i stanęli przed terminalem komputerowym, w którym Obi-Wan prowadził poszukiwania.Kobieta pochyliła się i wprowadziła kilka komend.- Jesteś pewien, że wpisałeś prawidłowe współrzędne?- Według moich informacji, system powinien znajdować się gdzieś w tym kwadrancie - przytaknął Obi-Wan.- „Na południe” od Labiryntu Rishi.Po kilku kolejnych stuknięciach w klawiaturę zmarszczki na czole Jocasty Nu tylko się pogłębiły.- A co z dokładnymi współrzędnymi?- Mam tylko kwadrant - odrzekł Obi-Wan.Jocasta Nu spojrzała na niego z ukosa.- Nie masz współrzędnych? Brzmi to tak, jakbyś zasięgał informacji u ulicznego sprzedawcy, starego górnika albo handlarza furbogami.- Prawdę mówiąc, u wszystkich trzech - przyznał z uśmiechem Obi-Wan.- Jesteś pewien, że system istnieje?- Całkowicie.Jocasta Nu w zamyśleniu potarła dłonią podbródek.- Użyję czytnika grawitacyjnego - powiedziała, bardziej do siebie niż do Obi-Wana.Po wprowadzeniu kilku rozkazów holograficzna mapa wycinka galaktyki zaczęła się obracać, a para Jedi śledziła jej ruchy z uwagą.- Widzę tu pewne zaburzenia grawitacyjne - zauważyła Archiwistka.- Może planeta, której szukasz, została zniszczona?- Czy taki fakt nie byłby odnotowany?- Powinien być, chyba że zdarzył się bardzo niedawno - odparła Jocasta Nu, lecz mówiąc, kręciła głową w taki sposób, jakby te słowa nie przekonywały nawet jej samej.Przykro mi, ale wszystko wskazuje na to, że system, którego szukasz, nie istnieje.- To niemożliwe.Może dane Archiwum są niekompletne?- Dane są kompletne i doskonale zabezpieczone, mój młody Jedi - powiedziała z naciskiem kobieta.- Jednej rzeczy możesz być absolutnie pewny: jeśli jakiejś rzeczy nie ma w naszych bazach danych, to znaczy, że ona nie istnieje.Przez chwilę patrzyli sobie w oczy.Obi-Wan wiedział, że Jocasta Nu się nie myli.Znowu spojrzał na mapę zbity z tropu faktem.Był przekonany, że w galaktyce nie było bardziej wiarygodnego źródła informacji niż Dex-ter Jettster i Jocasta Nu.A jednak to, co mówili było ze sobą sprzeczne.Dex był równie pewny pochodzenia saberdartu, jak Archiwistka nieistnienia planety Kamino.Obi-Wan Kenobi wiedział, że odnalezienie niedoszłego zabójcy Amidali nie będzie łatwe, a myśl ta zmartwiła go z wielu powodów.Uzyskawszy zgodę Jocasty Nu, Jedi wcisnął kilka klawiszy, by przeładować informacje z Archiwum do małego hologlobu.Ściskając w dłoni nośnik danych, opuścił salę, posyłając ostatnie spojrzenie imponującej podobiźnie hrabiego Dooku.Jeszcze tego samego dnia, z dala od komputerów Archiwum i robotów analitycznych, Obi-Wan Kenobi postanowił poszukać odpowiedzi w medytacji.Znalazł mały przytulny pokój niedaleko wielkiego balkonu Świątyni; jeden z wielu, które wybudowano z myślą o potrzebnych rycerzom Jedi chwilach cichej refleksji.Usiadł ze skrzyżowanymi nogami na miękkiej macie, obok strumyka tryskającego ze ściany i płynącego po wygładzonych kamieniach z kojącym szmerem - cicha, prosta i piękna pieśń wody była właściwym tłem do rozmyślań.Na ścianie wisiało malowidło przedstawiające plamy czerwieni, ciemnego szkarłatu i czerni - swobodną interpretację stygnącego jeziora lawy.Obraz zachęcał do otoczenia się jego barwami, do zanurzenia w ciepłe kolory przy wtórze szmeru strumyka i porzucenia na moment cielesnej formy bytu.Zapadłszy w trans, Obi-Wan Kenobi szukał odpowiedzi.Najpierw skoncentrował się na zagadce Kamino, spodziewając się, że słowa Dex-tera okażą się prawdziwe.Ale jeśli tak, to dlaczego w Archiwum nie było nawet wzmianki o tej planecie?W medytacje Obi-Wana wdarł się nowy obraz - Anakina i Padmé na Naboo.Mistrz Jedi zamarł, obawiając się, że za chwilę dozna widzenia, w którym na padawana i piękną panią senator czyhać będzie niebezpieczeństwo.Wkrótce jednak zrozumiał, że zagrożenia nie ma: para w spokoju oddawała się zabawie.Ulga Obi-Wana trwała tylko do momentu, kiedy zdał sobie sprawę, iż scena rozgrywająca się na jego oczach może doprowadzić do największego ze wszystkich możliwych niebezpieczeństw.Po chwili jednak oddalił od siebie czarne myśli, nie wiedząc, czy są one projekcją rzeczywistości, czy przepowiednią przyszłości.Skupił się na sprawie planety Kamino, na pytaniu o tożsamość tego, kto tak bardzo pragnął śmierci Amidali.Wiedział, że im prędzej upora się z tą zagadką, tym prędzej będzie mógł powrócić do Anakina i wskazać mu właściwą drogą.Mistrz Jedi poszybował myślą do popiersia hrabiego Dooku, gorączkowo szukając odpowiedzi, lecz z jakiegoś powodu wizerunek Anakina wciąż mieszał się z podobizną renegata.Zmartwiony i jeszcze bardziej zdezorientowany niż poprzednio, Obi-Wan Kenobi opuścił pokój medytacji, potrząsając głową i rozmyślając nad zawiłością powierzonej mu sprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|