,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walka toczyła się jeszcze przez kilkanaście godzin - więcej ludzi i bestii padało zwyczerpania niż od strzał.Z osiemdziesięciu siedmiu okrętów zaangażowanych w bitwęsiedemnaście albo zatonęło, albo bezradnie stało w miejscu, wywiesiwszy białe flagi, idryfowało na fali lub kilwaterze sunących dalej jednostek.I ponad połowa z tej siedemnastki to były okręty Eriadoru.Katerin miała nadzieję, że mogą jeszcze wygrać, ale zdawała sobie sprawę, że jej flotabędzie bardzo osłabiona, gdy wypłynie z południowego wylotu cieśniny Mann, i praktycznienie będzie to miało większego znaczenia, czy zdoła dotrzeć do rzeki Stratton i tamy Carlisle.Ale ta pełna determinacji kobieta wiedziała, że muszą kontynuować walkę, ponieważkażdy avoński galeon, który ginął pod falami, zmniejszał liczebność floty, która mogłazaatakować Port Charley, Diamentową Bramę, czy nawet jej ojczystą wyspę Bedwydrin.- Jednoocy są dobrzy - zauważył stary Dozier, stanąwszy między Katerin, któraobsługiwała ster, i Oliverem, który nadal siedział na kucu.W istocie, pilotami avońskich jednostek byli niemal wyłącznie ludzie, ale Katerin niemogła nie zgodzić się z Phelpsim, mimo że nie miała wcale ochoty chwalić podłychcyklopów.- Jest takie stare gaskońskie powiedzenie - przerwał im Oliver.- Mój papa niziołekpowiedział mi kiedyś, W walce najważniejsza jest zręczność, a potem serce.I mawiał też -kontynuował, przybierając heroiczną postawę dla większego efektu: - Jednooki ma dużąpierś, ale bardzo małe serce! Zwyciężymy.Niewzruszona pewność, z jaką niziołek wypowiedział to ostatnie słowo, głębokoporuszyła Katerin.Wydała pełen determinacji okrzyk, ustaliła kurs, który umożliwiałprzecięcie drogi najbliższemu okrętowi avońskiemu i śmiało nakazała marynarzom, żebyrozwinęli żagle.Tym razem Katerin pilnowała, żeby nie doszło do zakleszczenia statków.Dysponowała teraz o wiele większą, ponad czterystuosobową załogą, i gdy przemknęli obokdziobu avońskiej jednostki, grad strzał zasypujący pokłady wrogiego okrętu zebrał pokazneżniwo, likwidując między innymi dwóch ludzi i jednego cyklopa, którzy stali blisko steru.Załoga zaczęła wiwatować na cześć Katerin.Katapulta wyrzuciła kolejny pocisk, gdydzielna kobieta gwałtownie obróciła okręt o sto osiemdziesiąt stopni, zanim Avończycyzdążyli obsadzić ster nowymi ludzmi i należycie zareagować.Tym razem Katerin przecięładrogę rufie avońskiego galeonu i ostrzał rozpoczął się wcześniej, wymiatając cyklopów,łuczników i załogę katapulty z pokładu rufówki.Podczas gdy statek przepływał obok,eriadorscy łucznicy oddali strzały drugi, a potem trzeci raz, natomiast załoga katapultypoczekała na najlepszy moment i wystrzeliła kulę płonącej smoły w główny avoński maszt,który buchnął ogniem jak wielka świeca.Reakcja Avończyków znowu okazała się słaba i nieprzyniosła znaczących rezultatów.Ale Katerin nie zamierzała wystawić wroga na trzeciąpróbę, bowiem jej okręt dysponował bardzo kiepskim takielunkiem.Gdy żagle złapały wiatr,oddaliła galeon.Wiedziała, że walka przeciw tak licznej flocie na niebezpiecznych,zatłoczonych wodach byłaby lekkomyślnością.Jedna kula smoły mogła doprowadzić dospalenia całego pokładu; jedna płonąca strzała mogła zniszczyć maszt.- Może powinniśmy opuścić żagle do bitwy - podsunął Oliver, gdy rozpędzony okrętzbliżył się do pary avońskich galeonów.- To ty zawsze twierdziłeś, że cyklopi są kiepskimi łucznikami - odparła Katerin.-Sam mówiłeś, że nie trafiliby w bok góry.Oliver spojrzał w niebo i wydało mu się, że rozpostarte żagle stanowią większy cel niżjakakolwiek góra.Potem zwrócił wzrok na upartą Katerin i bezradnie potrząsnął głową.Katerin nie musiała na niego patrzeć, żeby zrozumieć wymowę tego spojrzenia, alepogodziła się i ze spojrzeniem niziołka, i z ryzykiem, jakie podejmowali.Nadeszła pora naśmiałe czyny, a nawet na desperację, która graniczyła z lekkomyślnością i brawurą.Katerindostrzegła dwa avońskie okręty i obrała stosowny kurs.Jednak pomimo determinacji Katerin musiała się cofnąć, bowiem uświadomiła sobie,że załogi dwóch galeonów wypatrzyły jej okręt i porozumiewały się między sobą, prowadzącskoordynowaną akcję.Warknęła pod nosem, bardzo sfrustrowana, i gwałtownie skręciła wlewo.Jej załoga strzelała, podobnie jak Avończycy, lecz odległość między okrętami byławciąż zbyt duża, toteż żadna wymiana ognia nie przyniosła efektu.Po kilku chwilach frustracja na twarzy Katerin ustąpiła miejsca zadowoleniu, a jejzałoga zaczęła wznosić radosne okrzyki.Trójka eriadorskich okrętów przecięła drogęAvończykom od drugiej strony, wykorzystując ich zaabsorbowanie uciekającym okrętemKaterin.Ci nie zdołali odpowiednio zareagować.Oba wrogie galeony usiłowały zwrócić sięburtami do nowego zagrożenia, ale popłynęły w przeciwnych kierunkach i zablokowały sięnawzajem.Teraz załogi dwóch avońskich okrętów były bardziej zajęte walką z płomieniaminiż z Eriadorczykami, natomiast trzy eriadorskie jednostki przystąpiły do okrążenia,korzystając z łuczników i z katapult.Na avońskie galeony poleciały setki strzał i tuziny kulsmoły oraz ciężkie kamienie i dopiero pojawienie się dodatkowych avońskich jednostekzmusiło Eriadorczyków do ucieczki. Zatem będę myszką drwiącą z avońskich kotów - pomyślała Katerin.Miałaodciągnąć ich uwagę, być śmiałą, szybką myszką, która postara się nie wpaść w kocie szpony,podczas gdy towarzyszące jej okręty znajdą wolne miejsce za jej kilwaterem.Z następnych ośmiu okrętów, które opuściły flagę albo napełniły się wodą, sześćnależało do Avon.Samopoczucie wszystkich eriadorskich załóg znacznie się poprawiło i przydałoenergii ich dalszej walce, gdy słońce zaczęło się chylić ku zachodowi.W najlepszym nastrojubyła chyba Katerin.Tę nieustraszoną kobietę przepełniał entuzjazm, żądza walki dlaEriadoru.Postanowiła, że będzie kontynuowała szaloną pogoń, aż opadnie jeden z żagli jejstatku, a potem znajdzie jakiś avoński galeon i uderzy w niego, byle tylko nie zaprzestaćwalki.Jednak jęk Olivera dał jej do myślenia.Zapalczywa młoda kobieta nigdy dotąd niesłyszała tak żałosnego lamentu [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|