, Prawo przyciagania Simone Elkel 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Może wolisz kołonotatnik? Bomożemy coś zorganizować.– Mhm – mruczy Carlos.Tuck wyciąga rękę.– A tak w ogóle, to nie zostaliśmyprzedstawieni.Jestem Tuck.Rymuje się z mak.– I jebak – dodaje Carlos.– Tak, z tym też – mówi Tuck, którego to nie wytrąciło z równowagi.Celuje palcem w Carlosai uśmiecha się szeroko.– Masz szybki refleks, amigo.Carlos odsuwa palec Tucka.– Nie jestem twoim amigo, dupku.Dzwoni komórka Tucka.Wyjmuje ją zkieszeni i mówi:– Zaraz będę.– Wzrusza ramionami i zwracasię do mnie: – Muszę spadać.Rick, mój ojczym,robi dla mnie i mamy jakiś głupi kurs wiązania węzłów żeglarskich.Do zobaczenia jutro wszkole, Kiara.– Odwraca się do Carlosa.– Na razie, amigo.Tuck znika w ciągu sekundy i zostaję nakorytarzu sama z Carlosem.Staje przede mną.Kiedy skupia na mnie uwagę, czuję sięonieśmielona, czy tego chce, czy nie.Jest jak pantera gotowa do skoku, jak wampir, którychce wypić krew każdego, kto mu stanie nadrodze.– À propos, wcale nie potrzebowałem kartki.Twój chłoptaś miał rację.Węszyłem.– Idzie do swojego pokoju, ale odwraca się do mnie.– Te ściany są jak z dykty.Lepiej o tym pamiętaj, kiedy będziesz chciała pogadać o mnie ze swoimchłopakiem – mówi i zamyka drzwi.17.CarlosWieczorem profesor wzywa mnie do swojegodomowego gabinetu.Spodziewam się wybuchugniewu.I szczerze mówiąc, nawet tego chcę.Jeśli myśli, tak jak ten sędzia z sądu dlanieletnich, że sprowadzenie mnie tutaj w jakiśsposób naprawi albo zmieni mój charakter, to sięgrubo myli.Czysty instynkt każe mi siębuntować za każdym razem, gdy ktoś chcekontrolować moje życie albo narzucać kolejnezasady.Profesor Westford składa ręce tak, żekoniuszki palców się dotykają.Wychyla się wmoją stronę w fotelu, który stoi przodem dokanapy, na której siedzę.– Czego chcesz, Carlos? – pyta.Hę? Zbija mnie z tropu.Nie spodziewałem siętakiego pytania.Chcę wrócić do Meksyku i żyćdalej po swojemu.Albo pojechać do Chicago,gdzie mieszkają moi przyjaciele i kuzynowie, z którymi dorastałem… Jasna sprawa, że nie mogęmu powiedzieć, że najbardziej bym chciał, żebymi papá wrócił między żywych.Nie odpowiadam.– Wiem, że jesteś twardym dzieciakiem –wzdycha Westford.– Alex powiedział mi, żewplątałeś się w jakieś poważne problemy wMeksyku.– I co?– Chcę, żebyś wiedział, że możesz tu zacząćwszystko od nowa, Carlos.Źle wystartowałeś, alemożesz zmazać tablicę i zacząć od początku.Alex i twoja matka chcą dla ciebie jak najlepiej.– Niech pan posłucha, Dick.Alex mnie niezna.– Twój brat zna cię lepiej, niż ci się wydaje.I jesteście bardziej podobni, niż sądzisz.– Przecież dopiero mnie pan poznał.Pan teżmnie nie zna.I powiem uczciwie, że nie mam dopana za wiele szacunku.Wpuścił pan do domufaceta, którego aresztowano za narkotyki.Nie boi się pan trzymać mnie pod swoim dachem?– Nie jesteś pierwszym dzieciakiem, któremupomagam, i nie ostatnim – zapewnia mnie.–Powinieneś chyba wiedzieć, że zanim zrobiłemdoktorat z psychologii, służyłem w wojsku.Widziałem więcej trupów, broni i złych facetów,niż ty zobaczysz przez całe życie.Co prawdamam siwe włosy, ale gdy trzeba, jestem takitwardy jak ty.Myślę, że się dogadamy.Wróćmydo tematu, który poruszyłem na początku.Czegochcesz, Carlos?– Wrócić do Chicago – mówię na odczepnego.Westford się opiera.– Okej.– Co ma znaczyć „okej”?Podnosi dłonie.– Po prostu „okej”.Jeśli przez cały pierwszysemestr będziesz przestrzegał domowych zasad,to zabiorę cię do Chicago.Obiecuję.– Nie wierzę w obietnice.– A ja tak.I zawsze ich dotrzymuję.No, dosyć już tego gadania jak na jeden wieczór.Odpoczniji czuj się jak u siebie w domu.Pooglądaj sobie telewizję, jeśli masz ochotę.Zamiast iść na telewizję, kieruję się prosto dokropkowanego piekła.Mijam pokój Brandona.Dzieciak siedzi na podłodze, ubrany w piżamę wmałe piłeczki, rękawice i kije do bejsbola.Bawi się plastikowymi żołnierzykami.Wydaje się takiniewinny i szczęśliwy.To dla niego łatwizna –nie zetknął się z realnym światem.Realny świat jest do bani.Na mój widok uśmiecha się szeroko.– Hej, Carlos, pobawisz się żołnierzykami?– Nie dziś.– To może jutro? – pyta z nadzieją w głosie.– Nie wiem.– Co to znaczy?– To znaczy, że masz mnie zapytać jutro imoże odpowiedź będzie inna.– Po namyśledodaję: – Poproś siostrę, żeby się z tobąpobawiła.– Już to zrobiła.Teraz twoja kolej.Mojakolej?Tendzieciakkarmisięzłudzeniami, jeśli myśli, że w ogóle chcę się z nim bawić.– Wiesz co? Jutro po szkole pogram z tobą wnogę.Jak strzelisz mi chociaż jednego gola, to pobawię się z tobą żołnierzykami.Dzieciak jest zaskoczony.– Myślałem, że nie grasz w nogę.– Skłamałem.– Nie wolno kłamać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl