,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tobie chodzi o Tajlandię.Mnie chodzi o to, żeby zrozumieć, co planuje Achilles i jak go powstrzymać.W tej chwili oba te cele pokrywają się niemal idealnie.Powiedzmy sobie wszystko, co wiemy.- Przecież ty nic nie wiesz.- Nie wiem nic z tego, co wiesz ty.A ty nie wiesz, co wiem ja.- Co możesz wiedzieć? - spytał Suriyawong.- Ja jestem tym eemo, który cię odciął od sieci danych wywiadu.- Wiedziałem o układzie między Indiami i Pakistanem.- My też.- Nie mówiłeś mi o tym.A jednak wiedziałem.Suriyawong kiwnął głową.- Nawet jeśli informacje popłyną tylko w jedną stronę, ode mnie do ciebie, i tak są mocno spóźnione, nie sądzisz?- Nie interesuje mnie, co jest za wcześnie, a co za późno.Tylko to, co się zdarzy.W oficerskiej mesie zjedli lunch.Potem wrócili do baraku Suriyawonga, zwolnili wszystkich na resztę dnia i - mając cały barak dla siebie - oglądali w WorldNecie postępy inwazji.Birmańczycy bronili się mężnie, ale bezskutecznie.- Jak Polska w 1939 roku - stwierdził Groszek.- A tutaj, w Tajlandii, jesteśmy tak strachliwi jak Francja i Anglia - dodał Suriyawong.- Przynajmniej Chiny nie najechały na Birmę od północy, jak wtedy Rosja na Polskę od wschodu.- Niewielka pociecha.Ale Groszek zaczął się zastanawiać.Dlaczego właściwie Chiny trzymają się z boku? Pekin nie przekazał żadnych komentarzy.Nie mają nic do powiedzenia w sprawie wojny, która wybuchła im pod bokiem? Co chowają w rękawie?- Może Pakistan to nie jedyny kraj, który podpisał z Indiami pakt o nieagresji.- Dlaczego? - zdziwił się Suriyawong.- Co Chiny by na tym zyskały?- Wietnam?- Niewiele wart wobec zagrożenia, jakim są Indie przyczajone z potężną armią u wrót Chin.Wkrótce, by oderwać się jakoś od wiadomości - i zapomnieć o utracie wpływów - przestali wpatrywać się w widy i zaczęli wspominać Szkołę Bojową.Żaden nie przywoływał złych doświadczeń, jedynie zabawne i śmieszne.Śmiali się więc, aż nadszedł wieczór.To popołudnie z Suriyawongiem - teraz, kiedy byli już przyjaciółmi - przypomniało Groszkowi dom na Krecie, rodziców i Nikolaia.Na ogół starał się o nich nie myśleć, ale teraz, kiedy śmiali się i wspominali, poczuł nagle gorzko-słodką tęsknotę.Miał za sobą jeden rok czegoś, co przypominało normalne życie, a teraz się skończyło.Rozpadło się na strzępy, jak ten domek, w którym spędzali wakacje.Jak apartament chroniony przez greckich żołnierzy, skąd Graff i Carlotta zabrali ich w ostatniej chwili.I nagle po plecach przebiegł mu dreszcz strachu.Odgadł coś, choć nie umiałby wytłumaczyć, w jaki sposób.Umysł dokonał jakiegoś skojarzenia i choć Groszek nie wiedział jak, był pewien, że się nie myli.- Czy z budynku jest jakieś wyjście, niewidoczne z zewnątrz? - zapytał szeptem tak cichym, że sam ledwie siebie słyszał.Suriyawong, który był właśnie w środku opowieści o skłonności majora Andersona do dłubania w nosie, kiedy sądził, że nikt nie widzi, spojrzał na niego jak na wariata.- Co, chcesz się bawić w chowanego?- Wyjście - powtórzył z naciskiem Groszek, wciąż szeptem.Suriyawong zrozumiał sugestię i odpowiedział także szeptem:- Nie wiem.Zawsze używam drzwi.Jak większość drzwi, są widoczne z obu stron.- Kanał ściekowy? Tunel grzewczy?- To Bangkok.Nie mamy tuneli grzewczych.- Jakakolwiek droga na zewnątrz!Głos Suriyawonga znów zabrzmiał normalnie.- Przejrzę plany.Ale jutro, chłopie, jutro.Już wieczór i przegadaliśmy kolację.Groszek złapał go za ramię, odwrócił i spojrzał prosto w oczy.- Nie żartuję - szepnął jeszcze ciszej.- Natychmiast.Musimy wyjść z budynku.Niezauważeni.Suriyawong w końcu zrozumiał, że Groszek jest naprawdę wystraszony.Ściszył głos.- Dlaczego? Co się dzieje?- Powiedz jak.Suriyawong przymknął oczy.- Rów melioracyjny.Dawny wykop.Postawili tymczasowe baraki na dawnym placu defiladowym.Dokładnie pod naszym biegnie płytki wykop.Trudno go nawet zauważyć, ale jest szczelina.- Gdzie możemy dostać się pod spód ze środka? Suriyawong przewrócił oczami.- Te baraki są zbudowane z dykty.Na dowód podniósł róg dużego dywanu, zwinął go, po czym bez większego wysiłku podważył kawałek podłogi [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Archiwum
|