, Nowele Konopnicka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od strony kawiarni Gehra dolatujÄ… rzeÅ›kie gÅ‚osy obu rozmawiajÄ…cych panów.Pan radca zatrzymaÅ‚ siÄ™tylko na chwilÄ™, nie siada nawet, ale rozmowa z panem sÄ™dziÄ… bawi go widać, gdyż sÅ‚ychać od czasu doczasu jego Å›miech swobodny, wesoÅ‚y, któremu odpowiada krótkim naszczekiwaniem pyszny brunatnyceter, w postawie sfinksa u stolika leżący.Tymczasem ludzie przed kancelariÄ™ przychodzÄ…, pozdrawiajÄ… siÄ™ wzajem i stajÄ… gawÄ™dzÄ…c niedbale.Niektórzy idÄ… wprost do kancelarii, inni przysiadajÄ… na kamiennych, poÅ‚Ä…czonych luznym Å‚aÅ„cuchem,sÅ‚upkach, które niewielki, żwirem wysypany plac przed gmachem od ulicy dzielÄ…; jeszcze inni zadarÅ‚szygÅ‚owy przypatrujÄ… siÄ™ samemu gmachowi.Jest nowy.StanÄ…Å‚ wszakże na miejscu dawno zadrzewionym,z którego mu pozostawiono dwa szeroko rozrosÅ‚e, o Å‚upiÄ…cej siÄ™, delikatnej korze platany, których żywÄ…zieleÅ„ jesienne sÅ‚oÅ„ce zÅ‚ocić już nieco zaczęło.Sam gmach prosty, szary, kwadratowy niemal ma na pÅ‚askim dachu niskÄ…, żelaznÄ… balustradÄ™ ozÅ‚oconych gaÅ‚kach, a na fasadzie cztery pilastry i pamiÄ…tkowÄ… tablicÄ™ z napisem.Napis ten, bÅ‚yszczÄ…cywesoÅ‚o zÅ‚oceniem liter, przyciÄ…ga oczy ludzkie.Każdy prawie z przybyÅ‚ych podnosi gÅ‚owÄ™ i odczytujego z powagÄ….Alboż nie ma prawa? Wszak każdy na wzniesienie kancelarii daÅ‚ swoje trzy grosze, a domjest wspólna wÅ‚asnoÅ›ciÄ… i wspólnym dzieÅ‚em gminy.Niemniej przyciÄ…ga oczy zegar umieszczony wsamym ostrzu trójkÄ…ta, opierajÄ…cego siÄ™ podstawÄ… o pÅ‚askie kapitele pilastrów, tylko że wskazówki jegozdajÄ… siÄ™ dziÅ› wolniej jakoÅ› poruszać po okrÄ…gÅ‚ej i bÅ‚yszczÄ…cej tarczy.Tak przynajmniej mniemawÅ‚aÅ›ciciel bliskiej piwiarni, który co chwila dobywa swojÄ… wielkÄ… srebrnÄ… cebulÄ™ konfrontujÄ…c jÄ… zzegarem gminy.MiÅ‚y Boże, po co siÄ™ czÅ‚owiek ma Å›pieszyć? Czas i tak leci.Już tylko parÄ™ minut brakuje do dziwiÄ…tej; gromadki zaczynajÄ… już Å›ciÄ…gać przed sam ganekkancelarii Å›miejÄ…c siÄ™ i rozmawiajÄ…c gÅ‚oÅ›no.Nie ma w tym zebraniu nic uroczystego: jak kto przyrobocie staÅ‚, tak przyszedÅ‚.Zwyczajnie, za interesem.Codziennie j o p p y szarzejÄ… siÄ™ na grzbietach; rzeznik Wallauer przyszedÅ‚ w różowym dymkowymkaftanie, Jan Blanc, rymarz z Höschli, w zielonym kitajkowym fartuchu, spiÄ™tym na mosiężnÄ… haftkÄ™ zÅ‚aÅ„cuszkiem; wielu, mimo rannego chÅ‚odu, stawiÅ‚o siÄ™ na zebranie w kamizelkach tylko; wdowa Knaus,jak szÅ‚a z targu, tak wstÄ…piÅ‚a z koszykiem ogrodowizny i z nowÄ… szczotkÄ… pod pachÄ….A cóż? Wszak tuwszyscy swoi.Nareszcie na kwadratowej wieżycy Nowego Münsteru zaczynajÄ… bić kwadranse, a jednoczeÅ›nie dajesiÄ™ sÅ‚yszeć radosne szczekanie wyżła, biegnÄ…cego u nóg pana Radcy.Wyprzedza go, wraca, znowu gowyprzedza, znów w paru susach wraca, aż weszli razem w wybornych humorach w otwarte drzwikancelarii.Zaraz za nimi zaczynajÄ… wchodzić czekajÄ…ce przed gmachem gromadki.18 WchodzÄ… i w sieniach już dzielÄ… siÄ™ na dwie partie: ciekawych i interesowanych.InteresowaniprzepychajÄ… siÄ™ zbitym szeregiem do żółtych, drewnianych balasków dzielÄ…cych salÄ™ na część urzÄ™dowÄ…i nieurzÄ™dowÄ…; ciekawi idÄ… wolniej i obsiadajÄ… Å‚awki biegnÄ…ce dookoÅ‚a pod Å›cianÄ….Nie jest to rozdziaÅ‚ stanowczy.To z jednej, to z drugiej strony co i raz miano sobie coÅ› do powiedzenia; czasem też który zciekawych uczuwaÅ‚ siÄ™ nagle interesowanym i u balasków miejsca sobie szukaÅ‚.CzÅ‚owiek może siÄ™namyÅ›lić i w ostatniej chwili.Interesowanych jest mniej; ci majÄ… ważniejsze stanowisko w sali.Jest tu powroznik Sprüngli, którysiÄ™ niedawno z wdowÄ… ożeniÅ‚ i warsztat chciaÅ‚ rozwinąć; jest Kägi Tobiasz, wÅ‚aÅ›ciciel piwiarni  PodZielonÄ… Różą ; jest piekarz Lorche; jest oberżysta z Mainau; jest Dödöli, wÅ‚aÅ›ciciel winnicy; jestWetlinger Urban, sÅ‚odownik; jest Tödi-Mayer, Å›lusarz; jest kotlarz Kissling; jest ogrodnik Dörfli; jeststolarz Leu Peter i kilku innych jeszcze.Każdy z nich potrzebuje posÅ‚ugi to w warsztacie, to w domu, to w roli.Każdy też woli, że mu totaniej przyjdzie, niż gdyby parobka zgodziÅ‚.Porozpierali siÄ™ u balasków i gwarzÄ… z cicha.Wdowa Knaustakże siÄ™ miÄ™dzy nimi rozparÅ‚a.Od czasu jak siÄ™ syn ożeniÅ‚, na imiÄ™ boskie nie ma siÄ™ kim w domupchnąć.Jest przy tym miÅ‚osiernego serca i chÄ™tnie by biedotÄ™ jakÄ… wzięła, żeby tylko posÅ‚ugÄ™ z tegoniezgorszÄ… mieć można.No, i żeby dopÅ‚ata nie bardzo marnÄ… byÅ‚a.Nie może przecie niedoÅ‚Ä™gi darmo dodomu brać.Gmina zresztÄ… ma fundusze na to, żeby za biedaków, co już robić nie mogÄ…, pÅ‚aciÅ‚a.%7Å‚ebrać przecież nie pójdÄ…, nie wolno.Czy tylko bÄ™dzie w czym wybrać?.Pod jesieÅ„ sÅ‚abnie to jakmuchy.WolaÅ‚aby babÄ™.Phi! Wezmie i dziada, jak baby nie bÄ™dzie.Aby od biedy, aby od biedy! A czyto maÅ‚o tej hoÅ‚oty w gminie? Tygodnia nie ma, żeby do kancelarii nie Å›ciÄ…gÅ‚a jaka mizerota, której siÄ™zdaje, że już nie poradzi robocie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl