, Balzac Honoriusz Eugenia Grandet 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy je wpuszczę w rze-kę, będą się żywiły na koszt rządu  dodał zwracając się do Cruchota i poruszając naroślą nanosie, co zastępowało najironiczniejszy z uśmiechów. To jasne, topole powinno się sadzić tylko w chudej ziemi  rzekł Cruchot, zdumiony ra-chunkiem Grandeta. Tak, panie  rzekł bednarz drwiąco.Eugenia, która patrzyła na cudny pejzaż Loary nie słuchając obliczeń ojca, nadstawiła uchana słowa Cruchota, słysząc, jak mówił do starego: He, he, sprowadziłeś pan sobie zięcia z Paryża, całe Saumur mówi tylko o pańskim bra-tanku.Będę miał niedługo kontrakcik do sporządzenia, papo Grandet. Wcze-e-śnie pan wstał, aby mi to po-powie-dzieć  odparł Grandet podkreślając tę uwa-gę ruchem swej narośli. Więc do-o-oobrze, stary kamracie, będę szczery i powiem ci to, cochciałeś wiedzieć.Wolałbym raczej, wi-wi-widzisz pan, wrzu-wrzu-wrzucić córkę do rzeki,niż ją dać temu ku-u-uzynkowi; mo-mo-możesz pan to opowiedzieć.Ale nie pozwól ga-gadaćludziom.Odpowiedz ta wstrząsnęła Eugenią.Odległe nadzieje, które zaczynały lęgnąć się w sercu,zakwitały nagle, ziściły się i wydały pęk kwiatów, które ujrzała ścięte i leżące na ziemi.Odwczoraj przywiązała się do Karola wszystkimi więzami szczęścia łączącymi dusze; odtądmiało je wzmocnić cierpienie.Czyż nie jest szlachetną cechą kobiety, że bardziej ją wzruszawymowa niedoli niż przepychy szczęścia? Jakim cudem uczucie ojcowskie mogło wygasnąćw sercu ojca? Jakiej zbrodni winien był Karol?  tajemnicze pytanie! Już jej rodząca się mi-łość, ta głęboka tajemnica, spowiła się w zagadki.Nogi jej drżały w powrotnej drodze; stara,ciemna ulica, dla niej tak wesoła, wydała jej się dziwnie smutna; owionęła ją melancholia,wyciśnięta tam przez czas i przez martwe przedmioty.Nie brakło jej żadnego z doświadczeńmiłości.O kilka kroków od domu wyprzedziła ojca i zapukawszy czekała go u bramy.AleGrandet ujrzawszy w ręku rejenta gazetę jeszcze nie wyjętą z opaski spytał:33  Po czemu renta38? Nie chcesz mnie słuchać, Grandet  odparł Cruchot. Kupuj prędko; w dwa lata możnajeszcze zarobić dwadzieścia od stu, poza bardzo przyzwoitym procentem, pięć tysięcy funtówod osiemdziesięciu tysięcy.Renta jest po osiemdziesiąt franków pięćdziesiąt centymów. Zobaczę, zobaczę  odparł Grandet pocierając sobie podbródek. Och, Boże!  rzekł rejent. Co się stało?  wykrzyknął Grandet w chwili, gdy Cruchot podsuwał mu dziennik mó-wiąc: Czytaj pan.Pan Grandet, jeden z najbardziej poważnych przemysłowców paryskich, zastrzelił sięwczoraj, wróciwszy, jak zwykle z giełdy.Przesłał Prezydentowi Izby poselskiej swoją dymisję;również złożył funkcje sędziego w trybunale handlowym.Zrujnowały go upadłości panów Roguin i Souchet, jego rejenta i agenta giełdowego.Mimoto poważanie, jakim cieszył się pan Grandet, oraz jego kredyt były takie, że byłby z pewnościąznalazł pomoc na rynku paryskim.Ubolewania godne jest, że ten człowiek tak godny szacun-ku, uległ pierwszemu odruchowi rozpaczy etc. Wiedziałem o tym  rzekł winiarz.Słowa te zmroziły pana Cruchot, który mimo swej notariuszowskiej obojętności uczułchłód w plecach na myśl, że może Grandet paryski na próżno błagał o miliony Grandeta zSaumur. A jego syn, taki wesoły wczoraj. Nie wie jeszcze nic  odparł Grandet z tym samym spokojem. Bywaj pan zdrów, Grandet  rzekł Cruchot, który zrozumiał wszystko i poszedł uspokoićprezydenta de Bonfons.Za powrotem Grandet zastał śniadanie gotowe.Pani Grandet, której Eugenia skoczyła naszyję z owym serdecznym wylaniem, jakie rodzi się z tajemnego zmartwienia, siedziała jużna swoim wysokim fotelu i robiła na drutach mitenki. Możecie państwo jeść  rzekła Nanon, która zbiegła na dół po cztery schody  dzieckośpi jak aniołek.Jaki on ładniusi z zamkniętymi oczami! Weszłam, zawołałam go! Aha, nic anic! Daj mu spać  rzekł Grandet  obudzi się zawsze dość wcześnie, aby usłyszeć złe nowi-ny. Co się takiego stało?  spytała Eugenia kładąc do kawy dwa maleńkie kawałki cukru, ja-kie stary lubił sam rąbać w wolnych chwilach.Pani Grandet, która nie odważyła się zadać te-go pytania, spojrzała na męża. Ojciec jego strzelił sobie w łeb. Stryj?. spytała Eugenia. Biedny chłopiec!  wykrzyknęła pani Grandet. Tak, biedny  odparł Grandet  nie ma ani grosza. Ba, śpi, jakby był królem całego świata  rzekła Nanon tkliwie.Eugenia przestała jeść.Serce jej się ścisnęło, tak jak się ściska serce, kiedy po raz pierwszywspółczucie obudzone nieszczęściem kochanego człowieka rozleje się po całym ciele kobie-ty.Biedna dziewczyna zapłakała. Nie znałaś stryja, dlaczego płaczesz?  rzekł ojciec rzucając jej spojrzenie zgłodniałegotygrysa, jakim patrzył z pewnością na swoje kupy złota. Ależ proszę pana  rzekła służąca  któż by się nie litował nad biednym chłopczyną, któ-ry śpi jak zabity, nie znając swego losu? Nie mówię do ciebie, Nanon, trzymaj język za zębami.38R e n t a  oprocentowana pożyczka państwowa, której obligacjami można było spekulować na giełdzie.34 Eugenia zrozumiała w tej chwili, że kochająca kobieta powinna zawsze skrywać swojeuczucia.Nie odpowiedziała. Aż do mego powrotu, mam nadzieję, żono, że nie powiesz mu o niczym  dodał starzec. Muszę wyjść.Każę wyrównać rów na moich łąkach aż do drogi.Wrócę w południe na dru-gie śniadanie i pomówię z bratankiem o jego interesach.Co do ciebie, moja panno, jeżeli zpowodu tego cacusia płaczesz, możesz sobie tego oszczędzić.Pojedzie w te pędy do Indii, niezobaczysz go już.Ojciec wziął rękawiczki leżące na rondzie kapelusza, włożył je ze zwykłym spokojem, ob-ciągnął, wygładził splótłszy palce i wyszedł. Och, mamo, duszę się!  wykrzyknęła Eugenia znalazłszy się sama z matką. Nigdy wżyciu tak nie cierpiałam.Pani Grandet widząc, że córka blednie, otworzyła okno i dała jej odetchnąć powietrzem. Lepiej mi  rzekła Eugenia po chwili.To nerwowe wzruszenie w naturze dotąd na pozór chłodnej i spokojnej oddziałało na paniąGrandet, która spojrzała na córkę z ową sympatyczną intuicją, jaką obdarzone są matki wobecprzedmiotu swojej czułości.Zrozumiała wszystko.Bo też w istocie życie słynnych węgier-skich sióstr39, spojonych ze sobą przez omyłkę przyrody, nie było bliższe niż życie Eugenii ijej matki, wciąż razem przy tym oknie i razem w kościele, i oddychających we śnie tym sa-mym powietrzem. Moje biedne dziecko!  rzekła pani Grandet biorąc głowę Eugenii i tuląc ją do piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl