, Norton Andre Gwiezdny zwiad 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A może to potomkowie populacji niewolników, opuszczonych, kiedy ich panowie wyemigrowali? - zaproponował Rolth.- Tego również nie możemy wykluczyć.Jednak niewolnictwo zwykle nie występowało w wysoce zmechanizowanych cywilizacjach.Niewolnicy mogliby zajmować się maszynami, ale mieszkańcy miast dysponowali przecież robotami, które lepiej spełniały to zadanie.- Mam wrażenie - zaczął Fylh - że na tym świecie kiedyś trzeba było podjąć jakąś decyzję.Jedni ludzie zdecydowali się na jedno rozwiązanie, inni na drugie.Niektórzy stąd odlecieli - wskazał pazurem niebo - pozostali zdecydowali się zostać, żyć blisko przyrody i nie pozwolić, aby coś weszło między nich a dziki świat.Kartr wyprostował się.To brzmiało bardzo prawdopodobnie!Ludzie wybierali między gwiazdami a ziemią.Tak, tak właśnie mogło się zdarzyć! Może to właśnie on, barbarzyńca, urodzony w świecie pogranicza, skąd ludzie niezbyt dawno temu wzbili się w przestrzeń galaktyczną, jest w stanie to zrozumieć.Może też dlatego, że lud Fylha powziął takie postanowienie, a później nieraz go żałował, Trystianin mógł jako pierwszy znaleźć takie rozwiązanie zagadki?- Dekadencja, degeneracja - włączył się Smitt.Zacita jednak potrząsnęła głową.- Jeśli ktoś żyje z maszyn, samą żądzą władzy, to musi ciągle zmieniać dom.Ale może dla tych istot był to jedynie odlot do miejsca, gdzie, jak sądzili, znajdą lepsze życie.Przeprowadzka! Kartr kurczowo uchwycił się tej możliwości.Może nadszedł już czas dla jego ludu, aby postanowić, aby dokonać wyboru, czy całkowicie zrezygnować ze starych zwyczajów czy dać się podporządkować…Czas wlókł się bezlitośnie w oczekiwaniu na odejście ostatniej grupy tubylców.Kiedy ostatni, mały klan opuścił kotlinę, odczekali jeszcze pięć godzin, by nie natknąć się na maruderów.Dopiero wtedy, wczesnym popołudniem, śmiało ruszyli przez śmietnisko po obozach, omijając tlące się jeszcze ogniska.U stóp schodów wiodących do wejścia pozostawili swe plecaki i tobołki.Dwanaście stopni poszczerbionych przez czas i klimat, ze śladami skórzanych sandałów prowadziło do wnętrza.Ruszyli nimi, przeszli między kolumnami i znaleźli się w środku.Ogromna sala powinna być spowita w mroku, lecz jej budowniczowie położyli dach z przezroczystego materiału tak, ze mieli wrażenie otwartej, rozświetlonej słońcem przestrzeni.Powoli, zwartą grupą, przeszli do samego centrum sali.Wokół nich, z trzech stron, znajdowały się rzędy ław, rozdzielonych przez wąskie przejścia, zakończone pojedynczymi, wielkimi fotelami, których oparcia zdobił rzeźbiony symbol.Czwartą stronę zajmowała loża mieszcząca trzy trony, z których środkowy przewyższał pozostałe.- Coś jakby budynek parlamentu, nie sądzicie? - spytał Zicti.- Środkowy fotel należał do prezydenta - wskazał na lożę.Jednak snop światła z latarki Kartra zatrzymał się na znaku wyrzeźbionym na najbliższym z foteli.Zamarł w zdumieniu, kiedy go odcyfrował.Przesunął światło na kolejny fotel, potem na następny.Ruszył biegiem odczytując znaki, które znał, dobrze znał!- Deneb, Syriusz, Rigel, Capella, Procyon.- Nie uświadamiał sobie jeszcze tego, lecz podniósł głos do krzyku, jakby odczytywał listę obecności, której ta sala nie słyszała od czterech tysięcy lat, a może nawet dłużej.- Betelgeuse, Aldebaran, Pollux…- Regulus - Smitt podpowiedział mu, zbliżając się z drugiej strony, równie podniecony.- Spica, Vega, Arcturus, Altair, Antares…Teraz i Rolth, i Dalgre zrozumieli, o co chodzi.- Fomalhaut, Alphard, Castor, Algol…Dodawali gwiazdę do gwiazdy, układ do układu w tej szczególnej liście obecności.Zamilkli, spotkawszy się przy loży, kiedy Kartr z szacunkiem i podziwem, jakiego nie odczuwał nigdy przedtem, uniósł latarkę oświetlając ostatni ze znaków.Znalazł to, czego się spodziewał.- Terra z układu Sol - odczytał na głos, a słowa te rozległy się głośnym echem w pustej sali, głośniej niż nazwy pozostałych gwiazd.- Terra z układu Sol - początek człowieczeństwa!Rozdział XVI - Zew Ziemi- Nie wierzę własnym oczom.- Głos Smitta brzmiał cicho; całą uwagę skupił na najwyższym tronie i niesamowitym znaku, którym był ozdobiony.- To nie może być Sala Odlotu.Ona była w układzie Alfa Centaur!…- Na pewno? - spytał Kartr.- Nasze legendy tam ją umieściły.Jednak legendy nie zawsze mówią prawdę.- A to - Dalgre wskazał na kotlinę rozciągającą się za wejściem - to Pole Odlotu!- Jak dawno temu.? - pytanie Roltha zawisło w próżni, lecz słowa pobrzmiewały echem odbitym od wysokich ścian.Kartr odwrócił się na pięcie, żeby stanąć twarzą do rzędu ław i foteli, które je wieńczyły.Właśnie tu zasiadali dowódcy, za nimi członkowie załóg i koloniści! Tu właśnie się zbierali, statek po statku, przez lata, może wieki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl