, May Karol Winnetou t III 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.201  Tego nie trzeba wiedzieć, to można sobie bardzo łatwo wyobrazić. A cóż wy sobie wyobraziliście, mr.Jones? Kto jest przyjacielem wroga wszystkich białych, ten musiał dowieść, że także nie dba ożycie białych, a to jest dostateczny powód, żeby być wobec Santera bardzo ostrożnym.Mamsłuszność, czy nie? To przynajmniej brzmi tak, że można tego słuchać.Cóż jeszcze do tego dodacie? To, co już raz powiedziałem. %7łe zabił dwóch dzikich? Tak. Tego nie biorę mu za złe.W moich oczach to jeszcze nie jest powód, żeby komuś nieufać i uważać go za złoczyńcę. Czy nie czujecie, że przez takie stanowisko sami sobie wystawiacie niedobre świadec-two? Nie.Indianie to łotry, których należy tępić. Oni są także ludzmi i mają swoje prawa, które my winniśmy uszanować! Mówicie bardzo humanitarnie! Ale gdyby nawet słuszność była po waszej stronie, to nierozumiem, dlaczego śmierć dwóch dzikich miałaby być czymś nie do przebaczenia. Nie?. Nie.Wszystko należy brać ze strony praktycznej.Chyba zdajecie sobie sprawę z tego, żeIndianie zostaną wytępieni, Niestety, nie mogę temu zaprzeczyć. Skoro więc wszyscy muszą zniknąć z powierzchni ziemi, to obojętną jest rzeczą, czydwaj z nich zginą o kilka dni prędzej, niż im to było przeznaczone.Z tego punktu widzeniaczłowiek, który ich śmierć sprowadził, nie jest mordercą: uprzedził tylko cokolwiek przezna-czenie. Szczególna jest ta wasza praktyczna moralności Czy tego nie widzicie? Może jest ona i szczególna, ale nie zaszkodziłoby wam, gdybyście ją sobie trochę przy-swoili. Well, zobaczymy, jak się cała ta sprawa przedstawia z waszego stanowiska.Więc sądzi-cie, że mr.Santer nie zasługuje na potępienie? Pewnie, że nie. A zatem to, że zastrzelił wodza Apaczów i jego córkę, nie jest podłością? Przypuśćmy,że i moje zdanie jest takie, ale teraz nasuwa się bardzo praktyczne pytanie: dlaczego ich za-strzelił? Aby się dowiedzieć o miejscu, w którym ukrywali złoto. Nie.Nie dlatego! Nie dlatego? A więc dlaczego? Aby się dowiedzieć o tym miejscu, nie musiał jeszcze pozbawiać ich życia.Gdyby ichpuścił z życiem, a po ich odejściu zbadał, gdzie byli, znalazłby prawdopodobnie to, czegoszukał.Wszak powiedział wam, że bardzo prędko wrócili.Wobec tej szybkości i pośpiechunie zdążyli chyba zatrzeć tak dokładnie śladów, żeby ich nie można już było zobaczyć.Niebyli też zapewne zbyt ostrożni, gdyż zdawało im się, że są w Mugworthills zupełnie sami. Ale to niczego nie zmienia.Przyznam się otwarcie, że nie wiem, jak zamierzacie tymobalić moje zdanie, mr.Jones! Zaraz to usłyszycie.Santer nie zastrzelił obojga Indian po to, aby odkryć złotodajne miej-sce, lecz aby dostać nuggety, które oni mieli przy sobie. To i cóż z tego! To jedno i to samo! Tak  dla niego i dla zastrzelonych, ale nie dla nas. Czemu nie?202  Jak sądzicie, mało, czy dużo było złota w kryjówce? Dużo, pewnie, że dużol Nie zdołam wprawdzie tego dowieść, lecz wyobrażam sobie, żedużo. A ja potrafię to udowodnić. Wy?  zapytał zdziwiony. Tak.Wystarczy trochę pomyśleć.Jeśli się nawet nie zna Mugworihills, to można przypu-ścić, że nie ma tam naturalnych złóż złota, lecz że musiano je tam zgromadzić.Ilekroć zaśIndianie zadają sobie tak wiele trudu, by taki skarb zgromadzić, nie czynią tego nigdy dla byległupstwa. To słuszne! Było więc tam dużo, bardzo dużo złota.To, co zabrali Winnetou i jego ojciec, było tylkomałą cząstką, prawda? Macie słuszność. I dla takiego głupstwa zabił mr.Santer dwoje ludzi! Hm, tak, ale to było praktyczne.Chciał zdobyć i tę małą sumę. Czyż jeszcze nie pojmujecie, do czego zmierzam? Ta praktyczność, którą tak usprawie-dliwiacie, może się stać dla nas wysoce niebezpieczna. Niebezpieczna? Jak to? Wyobrazcie sobie, że udajemy się do Mugworthills i znajdujemy cały skarb; potem. Potem dzielimy go natychmiast między siebie  wtrącił prędko mój rozmówca przery-wając mi w pół zdania. Tak, dzielimy.Jak sądzicie, Ile otrzyma każdy z nas? Któż to może przewidzieć? Trzeba wprzód wiedzieć, ile tam jest tego złota. Nic by to nie pomogło, gdyż mr.Santer zażąda dla siebie lwiej części, a nam przyzna tyl-ko tyle, ile mu się spodoba. Nie, tego on nie uczyni.Mylicie się stanowczo! A ja jednak trwam przy swoim twierdzeniu. Podział będzie bardzo uczciwy, nikt nie otrzyma więcej niż pozostali. Nawet Santer nie? Nie. Czy on wam to powiedział? Tak.Nie tylko powiedział, lecz nawet potwierdził uściskiem ręki. I wydał wam się przy tym szlachetnym? Oczywiście! To najporządniejszy i najwytworniejszy człowiek, jakiego sobie można wy-obrazić! A wy jesteście najbardziej dziecinnymi z ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem. Jak to? Bo wierzycie temu przyrzeczeniu. Cóż w tym dziwnego? Czy trzeba wam to dopiero tłumaczyć? Pewnie, że tak! Człowiek, który dla kilku nuggetów zabija dwoje ludzi, jest tak opanowany żądzą złota,że nawet mu nie przyjdzie na myśl dzielić się z wami w ten sposób. To było dwoje dzikich! Ale w każdym razie dwoje ludzi, którzy nie wyrządzili mu nic złego! Nie ulega wątpli-wości, że gdyby to byli biali, to także sprzątnąłby ich z drogi bez wahania. Hm!  mruknął Gates z niedowierzaniem. Ja tak twierdzę, a nawet idę dalej w swoich przypuszczeniach.Santer obiecał wam, żedostaniecie tyle,.co i on, a ja sądzę.203  Ze dotrzyma słowa i odda nam część, która nam się będzie należała  wtrącił Gates. Być może, że nam coś da, będąc przekonany, że otrzyma to wszystko z powrotem. Drogą rabunku? Tak.Przecież część przypadająca na każdego z nas będzie w każdym razie sto lub więcejrazy większa od tego, co mieli wówczas przy sobie Indianie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl