, MAREK KRAJEWSKI Edward Popielski 02.Erynie (2010) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I właśnie teraz był bardzo rozżalony.Na jakiegoś nędzarza inędznika, który zabrania mu wytrzeć o swoją brudną szmatę letnie, drogie buty!Uniósł szybko nogę i z całej siły kopnął siedzącego mężczyznę.Uczynił toumiejętnie - obcasem - tak, aby nie pobrudzić trzewika.Mężczyzna runął na ziemię wraz z krzesłem.Z jego nosa wolno wylała się strugakrwi.Chłopiec podskakiwał, piszczał ze strachu, a swoją stożkowatą głową rzucał naprawo i lewo.Popielski wyjął z marynarki pióro Waldmann i uniósł nim ręcznik, poczym rzucił go na twarz leżącego.101 - Teraz dopiero ta szmata jest brudna - powiedział i przysunął sobie krzesło.Zdjął marynarkę, zarzucił ją sobie na ramiona, z mankietów wyjął spinki, podwinąłrękawy, usiadł okrakiem na krześle.Miarowo stukał pięścią w oparcie.Za każdymuderzeniem chłopiec mocniej drgał, zdawało się nawet, że podskakuje.- Policja kryminalna.Komisarz Edward Popielski - powiedział wolno nieproszonygość.- A teraz ty się przedstaw! Tego wymagają dobre maniery.- Bernard Garyga.- Mężczyzna otarł twarz ręcznikiem.- Komiwojażer.- Lat?- Czterdzieści i pięć.- Wykształcenie?- Dwie klasy gimnazjum klasycznego.- Co sprzedajesz?- Męską konfekcję, a ot co! - Garyga wskazał na kąt pokoju, zasłonięty poszarpanąkotarą.- Otwórz no, Stasiu, kącik i pokaż panu, co my tam mamy.Chłopiec uczynił, co mu kazano.Za kotarą stały skrzynki i pudełka wypełnionekrawatami, chusteczkami i szelkami.- Na co choruje twój syn?- Nie wiem.- Garyga podkurczył nogi i patrzył z podłogi na policjanta.- Jest taki odmałego.- Jaki?- Nie mówi nic oprócz  tatku.Piszczy i krzyczy.Ale ja go tam rozumiem.- A jego matka?- Nie wiem, gdzie jest.- Wzrok siedzącego się zmienił.- Nie wiem, czy żyje.Tylkośmy we dwóch.Ja i Stasiu.- Niech pan wstanie z tej podłogi, panie Garyga.- Popielski bawił się swoimsygnetem.- Niech pan się oprze o piec.Pozwolę panu usiąść, jeśli nabiorę do panazaufania.- O co jestem oskarżony? - Garyga stanął posłusznie obok pieca.Chłopiec natychmiast do niego dopadł.Objął go wpół i drżał mocno.Mężczyznapogłaskał go po krótkich szorstkich włosach.Popielski zaczął miarowo uderzaćobcasem o deski podłogi.Chłopiec podskakiwał w takt tych odgłosów.- Jest pan oskarżony - Popielski uważnie dobierał słowa - o kupno przedmiotuskradzionego, czyli o paserstwo.- Nigdy nie kupiłem żadnego fantu.- Garyga przestąpił z nogi na nogę.- Pewien lwowski kieszonkowiec twierdzi inaczej.Pół roku temu w knajpiedorożkarzy za operą zlecił pan kradzież dowodu osobistego i podał adres, pod który tendowód miał być odniesiony.Kieszonkowiec wypełnił zadanie, a ponieważ się obawiałjakiejś zasadzki w cudzym mieszkaniu, przyszedł tu, do pana, z kolegami, którzyobserwowali całą transakcję.Pan dostał dowód, a złodziej pieniądze.Widziało panaczterech kieszonkowców.Tak było?- Nie.- A jak?- Znaczy.Niczego takiego nie było.Nikomu nic nie zleciłem.- Garyga patrzyłPopielskiemu w oczy bez zmrużenia powiek.- %7ładnych fantów, żadnych złodziejów.Ja nie jestem paser, ja jestem komiwojażer.102 Popielski przesunął brudne talerze po blacie stołu, wyjął z kieszeni dużą kraciastąchustkę, na pustym miejscu blatu ułożył ją starannie, wygładził dłonią, a potem zdjąłmelonik i położył go na niej.- Przynajmniej się nie pobrudzi.- Podrapał się po głowie.- Znasz kogoś, kto tak dbao melonik? Kto lubi meloniki?Garyga milczał, Popielski patrzył, Stasio drżał.- Dowód ten osobisty należał do niejakiego Marcelego Wilka, robotnika.Pół rokutemu skradziono mu dokumenty.Złodziej mówi, że zaniósł go panu, panie Garyga.Potem na ten dowód wypożyczono kilof z wypożyczalni narzędzi na Piekarskiej.Tymkilofem połamano nogi małemu dziecku, Kaziowi Markowskiemu.Słyszał pan o tym?- Tak.- Wie pan, jak wygląda dziecko z połamanymi nóżkami?- Nie, nigdy nie widziałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl