, Makuszynski Kornel Romantyczne i dziwne opowiesci 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba być ostrożnym! Po co ma się człowiek później wstydzić własnego wiarołomstwa.Cisza! Samotność! O, jej! sto tysięcy tak mówiło i sto tysięcy poszło wreszcie do baru z damską kapelą.Kto z nas nie chciał być samotnym? Nawet ja, chociaż byłbym wtedy w zasadniczym kłopocie, bo przecież sam od siebie nie mógłbym niczego pożyczyć, jestem tego absolutnie pewny… He! he! he! Czemu się pan nie śmieje? To jest przecież dobry dowcip, że ja chciałem być raz samotny… Ja w ogóle robię tylko dobre dowcipy!… Tak jest! Niech pan słucha doświadczonego człowieka: nie należy nigdy zamykać za sobą furtki tak mocno, żeby jej potem nie można było otworzyć.Zostaw pan zawsze drabinę, po którejś pan wlazł na dach, abyś mógł zleźć z dachu, kiedy ci tam będzie niewygodnie.Niech pan słucha, bo gadam jak mądry rabin… Po co więc przysięga na samotność? Był pan często samotny w życiu?- Nie…- Więc pan nie ma wprawy w tym kunszcie, a do tego trzeba wprawy niesłychanej.Teraz to już pan wie, co to znaczy zostać sam na sam z sobą? Ja tego nie znam, ja to tylko sobie wyobrażam… To musi być ciężko, to musi być nawet bardzo ciężko.Orłowski skłonił głowę i jak by wpadł w zadumę.Myślał.Pan Leon zorientował się szybko w sytuacji, powstał z krzesła, zbliżył się do Orłowskiego, ujął za guzik jego surduta i targając nim, zaczął mówić, z początku głosem jak by przytłumionym, potem coraz natarczywszym:- Pan samotności nie wytrzyma, bo samotność pana zgryzie i melancholika z pana uczyni.Silniejsi od Pana strzelali sobie w łeb ze strachu, a pan chce urządzać zapasy z najmocniejszym indywiduum.Już stracił kredyt oklepany aforyzm o człowieku, który najsilniejszym jest wtedy, kiedy jest sam.Wybili człowiekowi temu szyby i wyrzucili z intratnej posady.Dobrze mu tak, po co gadał frazesy… Otóż to! Ja jestem człowiek zachodni, proszę pana, a człowiek zachodni żyje gromadą i jest silny, w każdym razie silniejszy od melancholików z błękitnymi oczyma.Pan wie o tym, że ja jestem człowiek zachodni?- Ależ wiem, wiem…- A człowiek zachodni jest to mądry człowiek… Może być i kanalią, owszem, owszem, ale mądrą kanalią, która się sentymentów nie wyzbyła, lecz zaczęła notować na giełdzie.Wszystko się powinno notować na giełdzie.Gdyby wszystko na giełdzie miało swój kurs, nie byłoby pomyłek i nikt by nie cenił niczego, nie podnosił sztucznie ceny i nikt by nie bankrutował.Pan albo inny taki oszacuje pewnego dnia swój sentyment ponad wartość, a ponieważ nikt panu za to nie da ceny żądanej i zaśmieje się panu w oczy - wtedy pan zbankrutuje i szuka samotności.Człowiek zachodni tego nie zrobi.Naturalnie, że i tu się znajdzie wyrzutek, który popularnym hasłom robi na złość; zwykle jest to pijak albo poeta, albo jedno i drugie razem.Ale tu już nawet poezję notuje się na giełdzie i nie ma pod tym względem pomyłek.- Bredzi pan jak fałszywy bankier.Pan Leon się uśmiechnął.- Pan to dobrze powiedział: ja bankier! Voila! Cały świat to jest jeden wielki bank, a tu, w tym mieście, jest jego główna kasa.Ale my odbiegamy od przedmiotu, jak to zresztą każdy Polak zawsze robi od początku świata.Ja panu chciałem powiedzieć, że panu.samotność nie do twarzy, “samotny człowiek” - to jest jeden z najgłupszych paradoksów.Są okoliczności łagodzące, przypuśćmy… Ja wiem, co pana spotkało… Pan się zaciął, sobie samemu na złość… Po polsku… O, jej!… Słowo daję, że sobie samemu na złość.Orłowskiemu przemknął po twarzy cień niechętnego niezadowolenia; z półsłówek poznał, że gość jego chce mówić o czymś, o czym on mówić nie chce; wyrazem twarzy chciał mu dać tedy do poznania, że nie życzy sobie rozmowy na ten temat.Pan Leon jednakże, człowiek zachodni, którego wschodnim obyczajem zrzucano ze schodów, nie zwykł się przerażać zaledwie grymasem niezadowolenia.Mówił tedy:- Ja wiem, co z panem było, wszyscy wiedzą, co z panem było.Nic strasznego… Żona od pana odeszła… Orłowski się wstrząsnął nerwowo.- Może damy temu pokój…- Niech mi pan powie dlaczego? Samotność nauczyła pana drażliwości, wypielęgnował pan chore miejsce i nie można tam pana dotknąć.To bardzo źle, panie Orłowski, to bardzo źle.Trzeba się leczyć, a ja pana chcę uleczyć właśnie.Bezinteresownie, z czystej przyjaźni… Słowo panu daję! Pana nie można zostawić dłużej w takim stanie, bo jeszcze miesiąc może pan wytrzyma, a potem zrobi pan głupstwo.Melancholia to jest kiepski patron, niczego nie da na kredyt, a za fałszywy spokój każe sobie zapłacić - czy ja wiem czym? - może śmiercią, a może szpitalem wariatów.O, jej! Po co panu tego?Orłowski męczył się.Nie mógł pojąć, w jakim celu to indywiduum bredzi od godziny i krętymi drogami chce wpełznąć w jego myśli.Kto mu tak kazał? Dla kogo to robi? Za jaką nagrodę, bo przecież nie traci tu czasu bezinteresownie?- Panie Leonie - rzekł wreszcie - czemu wciąż mówimy tylko o mnie? Są przecież tematy bardziej zajmujące.- Przeciwnie! nie ma tematu bardziej zajmującego nad pana.Czemu nie mamy mówić o panu, tym bardziej że potrzeba mówić.Słowo daję, że potrzeba… Niech pan pozwoli… Mówmy o panu i o pańskiej żonie…Orłowski miał w oczach wyraz dotkliwego bólu.Zaczął szeptać:- Nie mam żony… niech mi pan da wreszcie spokój… nie mam żony… zapomniałem i nie chcę przypominać.Pan Leon podszedł bliżej i szepnął tonem porozumiewawczym:- Ale ona pamięta!Orłowski spojrzał na niego jak ogłuszony.Patrzył długo, bardzo długo; miał w oczach nagłe przerażenie.- Pan od niej przychodzi? - zapytał cicho z jakimś niezmiernym rozpłakanym żalem w głosie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anikol.xlx.pl